Jak skutecznie wyrazić swój sprzeciw wobec promowania zakupów świątecznych w sieci Empik przez satanistę i aborcjonistkę

Jak skutecznie wyrazić swój sprzeciw wobec promowania zakupów świątecznych w sieci Empik przez satanistę i aborcjonistkę,  a tym samym łączenia wizerunku świąt Bożego Narodzenia z tymi osobami?

Moja propozycja jest następująca: wchodzimy do Empiku, wybieramy książki, płyty, zabawki, tworząc z tego kolekcję świątecznych podarunków. Stajemy w kolejce do kasy. Kiedy produkty zostaną podliczone po prostu rezygnujemy z zakupów, podając jako powód fakt wspierania się osobami satanisty i aborcjonistki w promocji sklepu. Tego typu formuła protestu jest bardziej wymierna i widoczna, niż kliknięcie na przycisk „Lubię to” pod postem opisującym wydarzenie „Nie robię zakupów w Empiku”, gdyż po takim działaniu zostaje ślad w systemie. Uświadamia ona również pracownikom oraz kierownictwu poszczególnych salonów, że są klienci, którzy chętnie zrobiliby w tym miejscu przedświąteczne zakupy dla całej rodziny, ale właśnie z uwagi na podjęte przez Empik działania marketingowe, które obrażają ich uczucia religijne z kupowania prezentów (albo czegokolwiek w przyszłości) w tym sklepie rezygnują.

Rozumiem, że takim działaniem możemy narazić się na krytykę utrudniania pracy „Bogu ducha winnym” pracownikom, którym przysparzamy obowiązków obsługiwania zwrotów. Ale przecież zwrot towaru mieści się w obowiązkach pracownika i nie jest niczym nadzwyczajnym, a pracownicy pracują zgodnie ze swoim grafikiem. O żadnej dodatkowej pracy zatem mowy być nie może. I w końcu najważniejsza rzecz: o tym, co będzie wisiało w sklepach decyduje jego kierownictwo, szczególnie, gdy sklep istnieje na zasadach franczyzy. Owszem, może przyjść rozporządzenie odnośnie plakatów, ale czy trzeba obwieszać nimi cały sklep, najbardziej widoczne miejsca? Przecież są jeszcze inne twarze tej kampanii, nie tylko satanistka i aborcjonistka. Pole do protestu i działania zaczyna się już na linii centrala – kierownik sklepu.

Tak naprawdę ta forma protestu, jak zauważyła moja przyjaciółka jest niezwykle dotkliwa dla samego protestującego, gdyż wymaga wizyty w sklepie, wyboru prezentów, a w końcu prawdopodobnie długiego stania w kolejce i odwagi, by głośno wypowiedzieć przyczynę rezygnacji, narażając się na ewentualne nieprzyjemności. Ale nie ma nic za darmo. Być może dzięki temu kierownictwo sieci następnym razem zastanowi się dwa razy, zanim spróbuje połączyć święta Bożego Narodzenia z wizerunkiem skrajnie antykościelnych osób.

Poniżej zamieszczam krótką relację z mojej wizyty w jednym z trójmiejskich salonów.

Jak przystało na osobę zapracowaną na zakupy wybrałem się w godzinach wieczornych, licząc, że będę mógł kupić wartościowe podarunki dla swoich najbliższych w jednym miejscu. Na mojej liście były zabawki edukacyjne dla najmłodszych, elegancko wydana trylogia „Władca pierścieni”, kilka filmów DVD, gustowny album poświęcony winom z całego świata i kilka innych drobiazgów. Stałem objuczony, jak muł, kiedy przemiła pani kierownik specjalnie dla mnie otworzyła nową kasę.

  • Zapraszam tutaj - powiedziała z uśmiechem.

  • Dziękuję bardzo! - odpowiedziałem. Widzi pani, jak to dobrze, w jednym miejscu zakupy dla całej rodziny.

  • No tak, tak - skwapliwie potakiwała, nie przerywając skanowania kolejnych produktów.

  • Będzie jakaś zniżka mam nadzieję - zagadnąłem, jednakże pytanie prawdopodobnie zostało zagłuszone przez głośne pikanie skanera, który powiększał mój coraz bardziej powiększający się rachunek.

Ostatnie piknięcie.

  • Czterysta dziewięćdziesiąt pięć złotych - podsumowała pani kierownik.

  • A co ze zniżką?

  • Nie mogę, niestety.

  • To jak to? Dla całej rodziny, na pół tysiąca zakupy i żadnej zniżki?

  • Niestety.

  • No cóż - skapitulowałem sięgając do wewnętrznej kieszeni płaszcza.

Wyciągnąłem portfel. Brak gotówki.

  • Można kartą? - zapytałem naiwnie.

  • Można! - rozwiała moje obawy pani kierownik. Odgarnęła włosy. Jej wyciągnięta w moim kierunku ręka zawisła w powietrzu. Od mojej dłoni, w której trzymałem plastykowe pieniądze dzieliło ją kilka centymetrów.

  • Mam jeszcze takie pytanie… - zacząłem. Pewnie pomyślała, że jednak będę się targował.

  • Tak?

  • Jak się nazywa ta sieć księgarń, która reklamuje się przy pomocy satanisty?

Zmieszanie na jej twarzy było nie do ukrycia. Kobiecie odjęło mowę. Oczy zaczęły uciekać na boki, jakby w geście obrony jej ręka po raz kolejny wyciągnęła się w kierunku mojej karty.

  • Nie wiem - bąknęła.

  • No nie pamięta pani? - nie odpuszczałem. No ten satanista. Wie pani, nie chciałbym, żeby doszło do jakiejś pomyłki. On tam jeszcze występują z jakąś starszawą panią, aborcjonistką.

  • Z Czubaszkową? - najwyraźniej przełamała swój opór.

  • No właśnie! To co to za sklep się nimi promuje? - ciągnąłem.

  • Wie pan, my jesteśmy franczyzą… - pojawiły się tłumaczenia.

  • Dobrze, ale jaki sklep? - nie odpuszczałem, mimo tego, że pani kierownik wiła się, jak przysłowiowy piskorz.

  • No Empik.

  • A ten sklep tutaj, to jak się nazywa? - zapytałem patrząc jej głęboko w oczy.

  • Empik.

  • czyli to jest ten sklep, który promuje się za pomocą satanisty i aborcjonistki?

  • No tak.

  • A to w takim razie będzie rezygnacja - zakończyłem.

Pani kierownik złapała moją wypełnioną reklamówkę, odwróciła się bez słowa na pięcie i zaczęła wyciągać z niej niedoszłe, świąteczne prezenty.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.