Polska zagrożona terroryzmem. Którego dzieciaka tym razem powita Agencja Budzenia Wczesnego?

Fot. YouTube
Fot. YouTube

Gdy słyszę wypowiedzi polityków partii rządzącej o zagrożeniu bezpieczeństwa, zaczynam zastanawiać się, kto teraz będzie miał zapewniony wielomiesięczny pobyt w areszcie na koszt podatników.

Wypłynięcie na wierzch sprawy tajnych więzień CIA w Polsce sprawiło, że gadające głowy znów zaczęły przebąkiwać coś o zagrożeniu atakami terrorystycznymi w naszym kraju. Wiadomo, że w takich sprawach warto dmuchać na zimne, ale poruszanie kwestii bezpieczeństwa w odpowiedzi na medialne zapotrzebowanie sprawia, że zwykły Kowalski powinien zacząć się bać. I to bynajmniej nie z powodu przyjezdnego sprzedawcy kebabów, ale smutnych panów, którym wystarczy dać człowieka, a paragraf sam się znajdzie.

W tym momencie przypomina mi się historia Artura Łętowskiego, chłopaka z warszawskich Bielan, którego zatrzymanie w 2012 roku Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego odtrąbiła jako swój sukces. Niemal wszystkie media zaczęły trąbić, że dzielni agenci stanęli na drodze groźnego terrorysty, wyznawcy islamu, który miał być „polskim Breivikiem” (dosyć specyficzne określenie w przypadku gościa, który miał rzekomo urządzić dżihad nad Wisłą).

Smutni panowie doszli do wniosku, że 21-latek o wyglądzie 15-latka, który ma zaburzenia psychiczne i nie wychodzi ze swojego pokoju, może przeprowadzić ataki terrorystyczne. Jedyną „winą” chłopaka był fakt, że wrzucał na fora internetowe klipy wielbiące Osamę bin Ladena i wymieniał się plikami z powszechnie odstępnymi materiałami edukacyjnymi o walce partyzanckiej, które zostały uznane za „podręczniki terrorystów”. Co ciekawe, takim samym dysponowała postać w kreskówce „Toy Story”…

Zanim uznano, że domniemany terrorysta jest niepoczytalny, Arturowi Łętowskiemu zapewniono wielomiesięczny pobyt w areszcie. Chłopak przebywał w celi m.in. z człowiekiem podejrzanym o zabójstwo, a ponadto nabawił się gronkowca. Łętowski wrócił na wolność, dalej boi się wychodzić z mieszkania, a jego rodzina ubiega się o odszkodowanie. Jednak żadna kwota nie jest w stanie wynagrodzić im gehenny, jaką przeżyli.

Ile jeszcze takich przypadków zapisze na swoim koncie ABW? Ile z nich odtrąbi jako swój sukces w walce z terroryzmem? W końcu to nie służby ponoszą koszty swoich błędów, zwłaszcza gdy mogą liczyć na dobry PR w usłużnych mediach.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.