Tysiące Niemców protestuje przeciwko islamizacji kraju. Merkel: „To rasizm i podżeganie do nienawiści”

Fot. Facebook.com/Pegida
Fot. Facebook.com/Pegida

W ubiegły poniedziałek w Dreźnie ponad 10 tys. osób protestowało przeciwko napływowi do Niemiec wyznawców islamu. Demonstrację zorganizował sojusz „Patriotyczni Europejczycy przeciwko islamizacji Zachodu” (Pegida). Dziś wieczorem mają się odbyć kolejne protesty. W co najmniej 17 miastach. Władzom w Berlinie to nie pasuje. Kanclerz Angela Merkel nazwała marsze wyrazem „rasizmu”, a minister sprawiedliwości Heiko Maas (SPD) „hańbą” dla kraju.

Według niego agitacja przeciwko imigrantom i uchodźcom w Niemczech osiągnęła „nowy stopień eskalacji”.

Wśród uczestników demonstracji znajdują się z pewnością osoby „uwiedzione” przez organizatorów i ciągle jeszcze otwarte na racjonalne argumenty. W antyislamskich marszach uczestniczą jednak również osoby o „jednoznacznych skłonnościach do ksenofobii”. To wstrętne i ohydne

—powiedział Maas w wywiadzie z „Süddeutsche Zeitung”. Uczestnicy protestów zamierzają domagać się dziś, jak już w ubiegłych tygodniach, zaostrzenia przepisów o przyznawaniu azylu uchodźcom z krajów muzułmańskich. I w przeciwieństwie do tego, co twierdzi szef niemieckiego resortu sprawiedliwości, większość z nich to zwykli ludzie, a nie neonaziści.

To są rodziny z dziećmi, emeryci. Ludzie mają dość islamistów z niemieckim paszportem, rozdających Koran na ulicach i wysyłających bojowników do Syrii

—pisze dziennik „Rheinischer Merkur”. Kolejnym powodem jest znaczny wzrost liczby uciekinierów z Syrii i Iraku starających się o azyl polityczny w Niemczech. W tym roku liczba uchodźców ma przekroczyć 200 tys. Byłby to najwyższy poziom azylantów od połowy lat 90.

Władze lokalne nie radzą sobie z opieką nad przybyszami. W Berlinie i innych miastach powstają prowizoryczne kwatery w namiotach lub w kontenerach. Według sondażu opublikowanego dziś w tygodniku „Der Spiegel” aż jedna trzecia Niemców uważa, że kraj ulega „postępującej islamizacji”. Dwie trzecie zaś jest przekonana, że rząd w Berlinie za mało robi, by załagodzić obawy obywateli.

W wypowiedziach dla telewizji publicznej ARD uczestnicy antyislamskich protestów tłumaczyli, że boją się utraty pracy i religijnego fanatyzmu wyznawców islamu. Zapewniali równocześnie, że nie mają nic wspólnego ze skrajną prawicą.

Mimo tego kanclerz Niemiec Angela Merkel wyraźnie zaznaczyła, że marsze „nie powinny mieć miejsca”.

Istnieje w tym kraju wolność zgromadzeń i my to szanujemy. Ale w tym kraju nie ma jednocześnie miejsca dla podżegania do nienawiści i rasizmu

—zaznaczyła.

Ryb, Spiegel.de, Deutschlandfunk, Polska The Times, Welt.de

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.