Prof. Zoll: Nie ma konstytucyjnej możliwości powtórzenia wyborów

fot. YouTube/TVP Info
fot. YouTube/TVP Info

Nie widzę takiej konstytucyjnej możliwości

— mówi prof. Andrzej Zoll w Polsce The Times, pytany, czy wybory samorządowe powinny zostać powtórzone.

Sąd okręgowy może zdecydować o powtórzeniu wyborów w konkretnym okręgu, ale na pewno Sejm nie ma prawa drogą ustawy stwierdzić, że Polacy w całym kraju mają znów iść do urn. To zresztą byłoby nie tylko niezgodne z prawem, ale też niezwykle niebezpieczne.

— jednoznacznie stwierdza b. prezes Trybunału Konstytucyjnego, ilustrując to następującym przykładem:

Proszę sobie wyobrazić, że rządząca partia przegrywa wybory, ale ma możliwość szybkiej zmiany ustawy. To w komunizmie było tak, że władzy się nie oddawało

— wskazuje na pułapkę tego typu rozwiązań.

Jego zdaniem, wiarygodność wyborów nie została podważona. Kłopoty z systemem informatycznym obciążają zaś nie PKW a Krajowe Biuro Wyborcze, którego szef, Kazimierz Czaplicki podał się do dymisji. Jego odejście - choć zrozumiałe w tej sytuacji - Zoll jednak uznał za dużą stratę. Jako śmiesznie małe uznał on pieniądze jakimi PKW dysponowało na opracowanie wyborczego programu informatycznego. Tu widzi pole do działania dla polityków:

Jeśli politycy chcą wykazać się troską, powinni pomyśleć o zwiększeniu środków na kolejne wybory, a nie postulować ich powtórzenie

— sugeruje b. przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej.

Ludzie, którzy nami rządzą nie muszą być mądrzejsi od nas (…) przede wszystkim mają patrzeć na dobro wspólne. (…) To, co dzieje się w polityce, pokazuje, że przed troską o Polskę jest wśród polityków troska o partię

— uważa prof. Zoll, dodając, że ten zarzut dotyczy wszystkich ugrupowań, również tych, z przeszłości. Co więcej, ta sytuacja w jego mniemaniu nie zmieni się prędko.

Życie partyjne jest tak zabetonowane, że każdej nowej opcji politycznej będzie trudno cokolwiek zmienić, ten betonowy mur przeskoczyć.

Ale jak zauważa na marginesie, udało się to m.in. Januszowi Korwin-Mikkemu, którego rosnącą siłę obserwuje on, jak zaznacza - z przerażeniem.

Mimo że czuję do niego, sympatię, bo to mój kolega z gimnazjum, dość bliski, często graliśmy w brydża. Jest świetnym felietonistą, potrzebnym twórcą karykatur politycznych. Ale dać mu władzę, to jak dać Andrzejowi Mleczce zo zrobienia polichromię w kościele Mariackim

— podkreśla prawnik.

Oceniając z kolei system prawny w Polsce, przyznał, że nie działa on jak należy.

Przede wszystkim prawo jest niestabilne

— mówi Zoll i wskazuje, że np. Kodeks karny od wejścia w życie w 1998 r. był już ponad 60 razy nowelizowany, w jego mniemaniu psuty przez polityków, Którzy robią z niego jakąś hybrydę.

Posłowie uważają się za twórców prawa, a powinni być tylko organem to prawo uchwalającym. (…) Głosując w Sejmie nie kierują się tym, co ta regulacja zmieni, a jak zmienią się ich słupki poparcia. Jak ludzie na to zareagują. To populizm prawniczy, który wdarł się nie tylko do Polski.

Zdaniem Zolla prawo nie jest ani zbyt łagodne, ani zbyt surowe - jest niekonsekwentne.

Ludzie dostają wyroki niewspółmierne do tego, co zrobili.

— podkreśla prawnik i zwraca uwagę na najsłabszy element wymiaru sprawiedliwości, jakim jest prokuratura.

Ona nie może mieć takiej samej roli jak sąd. A właściwie ją ma. Nie ma nad śledczymi dostatecznej kontroli

— mówi b. rzecznik praw obywatelskich wskazując na nadużywanie przez prokuratorów takich m.in. narzędzi jak areszt tymczasowy.

Na koniec rozmowy prof. Zoll podkreślił, że nie da się wyrugować Kościoła z życia państwa.

Nie da się zaprzeczyć, że Kościoły - w tym głównie Kościół katolicki, z racji największej liczby wyznawców - odgrywają ogromną rolę w życiu społecznym. I tej roli nie powinno się przekreślać czy negować.

Zauważa też, że

Aborcja w każdym wypadku jest łamaniem prawa o ochronie życia.

I wskazuje, że w ustawie mowa jest nie o „prawie do aborcji” a o „dopuszczalności” aborcji w trzech przypadkach - zagrożenia życia matki, gwałtu i w przypadku choroby dziecka.

Tej przesłanki akurat nie rozumiałem

— przyznaje Zoll i wyjaśnia:

Bo to przesłanka eugeniczna. Służąca, by de facto wyeliminować słabsze gatunki. A to niezgodne z tym, co wyznajemy jako humanitarni ludzie. Czemu można usuwać chore dzieci z łona matki, ale już po urodzeniu to jest traktowane jako zabójstwo? Albo dlaczego nie można w takim razie zabijać chorych na alzheimera ludzi, którzy są utrapieniem dla rodziny? Trudno mi tę niekonsekwencję zrozumieć

— niezwykle logicznie podsumowuje spór o zabijanie nienarodzonych prof. Andrzej Zoll.

kim, Polska The Times

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.