Dziecko wymagało operacji, lekarz badał je tylko przez dwie minuty!

Fot. freeimages.com
Fot. freeimages.com

Niefrasobliwość personelu szpitala mogła zakończyć się dla 6-letniego chłopca tragicznie. Gdyby jego matka nie wykazała się nieustępliwością, malec nie doczekałby odpowiedniej pomocy.

Wszystko zaczęło się od nocnego chrapania dziecka, które zaniepokoiło jego mamę. Chłopiec miał wcześniej anginę, a w czasie oglądania telewizji nieustannie pogłaśniało odbiornik. Pani Agnieszka podejrzewała, że malec nie dosłyszy.

Pediatra skierował 6-latka do laryngologa. Kobieta udała się do specjalisty dziecięcego w bytomskim szpitalu.

Pan doktor przyjmował od godz. 11 do 12, moje dziecko było 6 w kolejce, więc nastawiłam się na kolejną wizytę. W tak krótkim czasie nie da się przecież przebadać tylu dzieci

— relacjonuje pani Agnieszka w rozmowie z portalem Onet.pl.

Ku jej zdziwieniu, jej syn był już za 10 minut w gabinecie, a samo badanie trwało… 2 minuty.

Lekarz szepnął do jednego ucha: „raz dwa trzy”, podobnie do drugiego i oznajmił, że mój syn dobrze słyszy, więc nie rozumie powodu naszej wizyty w szpitalu

— mówi zrozpaczona matka.

Dopiero wizyta w poradni w Katowicach przyniosła odpowiedź na jej niepokojące obawy. Jej syn miał zapalenie uszu i przerost migdałka gardłowego.

Mojego syna potraktowano instrumentalnie - lekarz widział w nim kolejnego pacjenta, za którego placówka otrzyma punkty z NFZ

— mówi z żalem kobieta.

Bytomski szpital odpiera jednak te zarzuty.

Na podstawie zebranych informacji nie stwierdzono zaniedbań lub nieprawidłowości w ocenie stanu pacjenta. Przeprowadzone badanie szeptem wykazało prawidłowy słuch obu uszu. W dniu konsultacji nie stwierdzono też zmian zapalnych w obrębie uszu, nosa i gardła. Jednak doświadczenie naszych specjalistów oraz literatura medyczna wskazują, iż przewlekłe wysiękowe zapalenie uszu, które jest powszechnym schorzeniem u dzieci w wieku przedszkolnym, ma charakter fluktuacyjny, czyli zmienny

— twierdzi Katarzyna Malinowska, rzecznik Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Bytomiu.

Tylko czy taka sytuacja nie powinna zostać poddana kontroli? Niestety Śląski oddział NFZ nie sprawdzał w ciągu ostatnich dwóch latach poradni laryngologicznej przy Szpitalu Specjalistycznym nr 2 w Bytomiu.

Kto wie, jak zakończyłaby się sprawa 6-letniego chłopca, gdyby nie determinacja jego mamy. Tylko czy pacjent, który ma prawo korzystać z publicznej opieki zdrowotnej musiał toczyć batalię o to, co po prostu mu się należy?

gah/Onet.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.