Najsłynniejszy polski kaskader, Krzysztof Fus, umierał trzy razy. Pierwszy raz jeszcze w latach sześćdziesiątych, gdy z wysokości czterdziestu metrów skakał z kolejki na Kasprowy Wierch. Lecąc w dół, wiedział już, że się nie udało i jest bez szans.
Pamiętam pulsujące ściany tunelu, a na jego końcu światło. Obrazy z życia, a także sceny, które mogły się dopiero przydarzyć. Kiedy ocknąłem się w szpitalu, byłem zdziwiony, że żyję. Ale nie opowiadałem wtedy o swych doświadczeniach, to nie były takie czasy. A poza tym, komu miałem mówić? Tym dziewięciu dziewczynom, które mnie odwiedzały w szpitalu, a każda myślała, że jest moją narzeczoną?
— opowiadał mi Krzysztof Fus.
Rozmawiałam z nim pisząc tekst „Ciepło wszechogarniającej miłości ” w najnowszym numerze „wSieci”.
Relacje osób, które przeżyły śmierć kliniczną mają często pewien element identyczny: mówią o doznaniu jasności, ciepła i wszechogarniającej miłości.
Często towarzyszy temu uczucie unoszenia się nad ciałem, patrzenia na nie z innej perspektywy. Zdarza się, że widzi się sceny z życia, przewijają się jak film. Ludzie, którzy przeżyli śmierć kliniczną, odczuwają zwykle potrzebę, by mówić o swym niezwykłym doświadczeniu
Jednak bywa to kłopotliwe. Często spotykają się z niedowierzaniem nawet ze strony rodziny. A opowiadając o tym w gronie znajomych, mogą narazić się na drwiny lub wręcz skompromitować. Trudno sobie wyobrazić, by ktoś, kto zajmuje eksponowane stanowisko, zwierzał się publicznie, że czuł, jak unosi się nad dachem szpitala.
Sceptycy twierdzą, że wszystkie odczucia towarzyszące śmierci klinicznej są tylko złudzeniem. Gasnący mózg produkuje iluzje i to, co bierze się za doświadczenia mistyczne, jest zwykłą reakcją biochemiczną.
Czy to wyjaśnia zagadkę śmierci klinicznej? Nie wiem. Nikt tego nie wie. Nauka nie wyjaśniła tego zjawiska
— mówił mi prof. Tomasz Trojanowski, jeden z najwybitniejszych polskich neurochirurgów.
Sporo zamieszania w świecie nauki wywołała książka dr. Ebena Alexandra, neurochirurga i wykładowcy z Harvardu, który zapadł w śpiączkę. Gdy się wybudził, precyzyjnie i szczegółowo odtworzył obraz zaświatów, jaki widział przebywając w stanie bliskim śmierci. Twierdzi stanowczo, że nie mogło to być iluzją. Jego umysł nie był w stanie wytworzy iluzji, bakterie E-coli zaatakowały bowiem płat czołowy, wyłączając świadomość.
To doświadczenie kompletnie zmieniło jego światopogląd.
Ale nawet zdeklarowani ateiści w pewnych sytuacjach skłonni są wierzyć, że istnieje życie pozagrobowe. Z pozoru niezachwiane przekonania przegrywają, gdy w grę wchodzi śmierć najbliższej osoby. Jak opowiadają osoby pracujące w hospicjach domowych, zdarza się, że osoby niewierzące twierdzą, że mają wrażenie bliskości osoby zmarłej. Uważają, że mają kontakt ze zmarłym. Nie chcą myśleć, że to tylko złudzenia i gra wyobraźni wynikająca z tęsknoty.
————————————————————————————
Polecamy wSklepiku.pl!
Światowy bestseller! Prawdziwa historia o chłopcu, który odwiedził niebo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/220238-w-sam-raz-na-przemyslenia-przed-1-listopada-co-jest-po-tamtej-stronie-czy-smierc-kliniczna-uchyla-rabka-tajemnicy