Badaczka PAN o Halloween: Budzi niesmak i uśmiech politowania

Fot. freeimages.com
Fot. freeimages.com

Halloween to moda, która przeminie - uważa prof. Izabela Bukraba-Rylska, kierownik Zakładu Socjologii Wsi Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN. Badaczka kultury wiejskiej ubolewa, że klasa współczesnych menadżerów nie jest w stanie czerpać inspiracji z rodzimej kultury, a jedynie przetwarzać obce wzorce kulturowe.

Prof. Bukraba-Rylska przypomina, że Halloween to stary zwyczaj dawnych Celtów przeniesiony z ultrakatolickiej Irlandii do Stanów Zjednoczonych, który w połowie XIX wieku po około stu latach ponownie zaatakował Stary Kontynent, a w ostatniej dekadzie również Polskę.

Tym razem utożsamiany jest nie tylko z pogaństwem czy nawet z kultem szatana, ale widzi się w nim też przejaw kultury amerykańskiej, zwłaszcza w jej odmianie bardzo popularnej. Zależnie więc od sposobu definiowania zjawiska różnie definiowane są i zagrożenia z nim wiązane. Dla osób wierzących stanowi wyraźne odstępstwo od religii chrześcijańskiej, dla przeciwników ekspansywnej amerykanizacji jest kolejnym przykładem jej rosnących wpływów, a w oczach zwolenników nieco bardziej wysublimowanych form ludycznych będzie dowodem na obniżający się poziom przeciętnego uczestnika kultury

— wyjaśnia badaczka PAN.

Zastanawiając się nad przyczynami nasilenia się wpływów Halloween w naszym kraju, prof. Bukraba-Rylska stwierdza:

Po pierwsze więc, upodobanie bądź awersja do Halloween zdradza wyraźne cechy pokoleniowe: gorliwemu imprezowaniu w przeddzień Wszystkich Świętych oddają się przede wszystkim ludzie młodzi poczynając od dzieci w wieku szkolnym a kończąc na trzydziesto(paro)latkach. A jest to kohorta (mówiąc językiem demografów), której rodzice najpierw angażowali się w walkę o zmianę ustroju, a następnie w walkę o przetrwanie w warunkach tego nowego ustroju.

Jej zdaniem minione ćwierćwiecze - zwane okresem transformacji - „boleśnie zweryfikowało oczekiwania znacznej części społeczeństwa”.

Jego wysiłki, podejmowane przecież w imię solidarności, wiary i poczucia narodowego, zaowocowały skrajnymi nierównościami ekonomicznymi (właściwymi dla drapieżnego kapitalizmu XIX-wiecznego lub dla krajów afrykańskich, ale nie dla współczesnego europejskiego państwa budującego społeczną gospodarkę rynkową), atakami na wolność sumienia i na religię tak gwałtownymi, jakie pamiętamy chyba tylko z okresu stalinizmu i negowaniem tożsamości narodowej, co zaowocowało samowydziedziczaniem się kulturowym i żałosną „mikromanią”, opisywaną przez prof. Ryszarda Legutkę. Jest rzeczą oczywistą, że w takich warunkach nastąpiła erozja spójności społecznej (także w wymiarze ciągłości międzypokoleniowej), a na miejsce rodzimych tradycji wkroczyły - niestety, promowane też przez szkoły - zbanalizowane formy zachodniej kultury masowej, łącznie z jej wrogimi religii przejawami

— zauważa prof. Bukraba-Rylska.

W XXI wieku przemysł kultury stał się sektorem gospodarki.

Niestety, kompromitująco niskie nakłady na naukę oraz kolejne reformy szkolnictwa wyższego - motywowane regulacjami europejskimi, a pozbawiające polskie uczelnie resztek autonomii i zmierzające do wyeliminowania kadry dobrych naukowców na korzyść nowej generacji pracowników, których dorobek będzie niczym więcej niż artefaktem wprowadzanych przepisów - prowadzą do tego, iż nawet tzw. polska klasa kreatywna okazuje się raczej klasą kompradorską. Młodzi, dynamiczni ludzie zatrudniani w zagranicznych korporacjach są zdolni jedynie do przetwarzania cudzych pomysłów i dostosowywania ich do potrzeb rodzimego rynku, ale już nie do prawdziwie twórczej pracy godnych tego miana „symbolicznych analityków”, którzy zechcieliby i potrafili wytwarzać w pełni oryginalne produkty w oparciu o własny narodowy kanon kultury. To między innymi dlatego zamiast prasłowiańskich Dziadów (jeśli już ktoś koniecznie chciałby sięgnąć do pogańskich, zamiast chrześcijańskich korzeni) będziemy obserwować w tym roku, jak i w poprzednich, korowody przebierańców, maskarady i parady dziwadeł, które budzą głównie niesmak lub uśmiech politowania

— twierdzi kierownik Zakładu Socjologii Wsi Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN.

Co z tego wyniknie?

Myślę, że w sumie niewiele. Halloween to po prostu moda, która wreszcie się znudzi i zostanie zastąpiona inną modą. Nie obawiałabym się też tego, że spowoduje ona jakieś istotne spustoszenie w mentalności osób oddających się namiętnie tego rodzaju zabawom, bo - poza aspektem estetycznym - nie widzę tu większego zagrożenia

— odpowiada prof. Bukraba-Rylska.

Wskazuje, że obchody Halloween traktowane są nadzwyczaj powierzchownie i koncentrują się wokół akcesoriów czy strojów.

Jest mało prawdopodobne, że ktokolwiek z uczestników halloweenowej imprezy, potrafiłby powiedzieć choćby dwa sensowne zdania na temat głębszych treści tego zwyczaju

— twierdzi badaczka PAN.

Tylko trochę smutno, że tyle samo (albo jeszcze mniej) mamy do powiedzenia jeśli idzie o sens Dnia Zadusznego, że dzieciaki w polskich szkołach nie mają okazji doświadczyć fascynujących przeżyć, jakich dostarczyłaby im zrobiona samodzielnie inscenizacja obrzędu Dziadów według scenariusza Adama Mickiewicza wraz z wyjaśnieniem ich sensu i że polska gospodarka nie potrafi skapitalizować narodowego dziedzictwa kulturowego, np. popularyzując polskich świętych i czerpać z tego wymiernych korzyści. No ale słowo „kapitał”, jak przypomina Hernando de Soto, pochodzi od słowa „capito”, czyli myślenie lub głowa, wymaga więc przede wszystkim ruszenia głową, twórczego myślenia

— podsumowuje prof. Izabela Bukraba-Rylska.

bzm/KAI

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.