Sędzia Johann: "'Folwark zwierzęcy' Orwella dobrze pasuje do opisu sprawy Polańskiego". NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Radek Pietruszka
PAP/Radek Pietruszka

Reżyser Roman Polański przyjechał do Polski na otwarcie Muzeum Historii Żydów Polskich, choć wydany jest za nim list gończy przez władze USA; ciąży na nim zarzut zgwałcenia nieletniej dziewczyny. Czy ktoś z polskich władz, albo jakaś „wajcha” sprawiła, że polska Temida oślepła na widok Polańskiego?

CZYTAJ TAKŻE: Polański jednak trafi do aresztu? Prokuratura zajęła się wnioskiem Amerykanów. Zdąży?

Polański nie będzie więc poddany ekstradycji, aby móc odpowiedzieć przed sądem w USA. Dlaczego tak się dzieje rozmawiamy z Wiesławem Johannem, prawnikiem, byłym sędzią Trybunału Konstytucyjnego.

wPolityce.pl: Do Polski przylatuje sobie facet ścigany listem gończym przez inne państwo za popełnienie ciężkiego przestępstwa na tle seksualnym. Uśmiechnięci przedstawiciele „elit” robią sobie z nim fotki. Gdzie my żyjemy?**

Wiesław Johann: Albo uznajemy, że Polska jest państwem prawa, realizującym zasady państwa demokratycznego, albo nie. Albo nas obowiązuje prawo międzynarodowe, albo nie. Jeżeli obowiązuje nas nakaz zatrzymania i wydania osoby, za którą jest list gończy wystawiony przez Interpol. To jest poza wszelką dyskusją. To nie ma znaczenia, że u nas przestępstwo popełnione przez Polańskiego przedawniło się.

No właśnie, to jest główny argument za pozostawieniem Polańskiego w spokoju. Czyli nie ma znaczenia, że to przestępstwo u nas się przedawniło?

Nie ma najmniejszego znaczenia! Przecież on nie odpowiada przed polskim sądem, lecz przed sądem amerykańskim. To nie do nas należy skazanie. Jest oczywiste, że polskie organa ścigania powinny pana Polańskiego zatrzymać i wydać władzom amerykańskim. Takie są zasady funkcjonowania przyzwoitego państwa. A tymczasem witamy Polańskiego z honorami, on sobie idzie na otwarcie muzeum. Super! Ja też podziwiam jego twórczość. Jego ostatni film „Rzeź” był fantastyczny. Ale jeżeli człowiek popełnia przestępstwo i kraj, na terenie którego to przestępstwo zostało popełnione, żąda jego wydania, a my zaś jesteśmy członkiem międzynarodowej wspólnoty, to bez dyskusji faceta się zatrzymuje i wydaje się go. On nie jest przecież chroniony żadnym immunitetem. Nie ma żadnego „listu żelaznego”.

Panie sędzio, czy właśnie takie zachowanie polskiego „establishmentu” miał na myśli George Orwell dający swoim bohaterom do wypowiedzenia sentencję: „wszystkie zwierzęta są równe, ale świnie równiejsze”?

(śmiech). „Folwark zwierzęcy” Orwella dobrze pasuje do opisu sprawy Polańskiego. No pewnie, że tak! To wszystko jest tak żenujące. Przecież on już był w Polsce. Można było go dawno wydać. Na litość boską, przecież wszyscy powinniśmy być równi wobec prawa! O tym mówi konstytucja. Nie ma lepszych, nie ma gorszych. W konstytucji warto zajrzeć do artykułów 90 i 91, gdzie mamy jasno sprecyzowane relacje między prawem polskim a prawem organizacji międzynarodowych i prawem innych państw. Nie sprawdzamy, czy facet jest winny, bo nie my go oskarżamy i sądzimy. Nie ma też znaczenia tego, że ofiara Polańskiemu przebaczyła.

Czy postępowanie wobec Polańskiego to „III RP w pigułce”? Taki ustrój panuje w III RP, w którym „elity” grają, a organa ścigania tańczą w rytm tej melodii?

Pan to ładnie nazwał, a mnie się wydaje, że jest jeszcze inaczej. Że prawo zaczyna być czymś poza funkcjonowaniem władzy publicznej; prawo sobie, a władza sobie. „My rządzimy, my mamy rację.” To jest w demokratycznym państwie prawa po prostu nie do przyjęcia.

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

Znakomity reżyser, mimo wyroku sądowego, w Polsce czuje się bezpiecznie…

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych