Rybczyński wygrał proces ze Zdrojewskim. Ale walka z "układami zamkniętymi" trwa...

fot. wikipedia/licencja CC BY-SA 3.0
fot. wikipedia/licencja CC BY-SA 3.0

Laureat Oskara wygrał proces o zniesławienie wytoczony byłemu ministrowi kultury Bogdanowi Zdrojewskiemu. Ale to nie koniec batalii, którą toczy Zbigniew Rybczyński. Dotyczy ona nie tylko ochrony dobrego imienia, ale także ujawnionych przez niego nadużyć finansowych.

Jak twierdzi, olbrzymie środki są rozdawane na zasadzie „ kolesiostwa” we wszystkich instytucjach kulturalnych.

Konflikt między Rybczyńskim a ówczesnym ministrem wybuchł rok temu. Światowej sławie artyście dano piętnaście minut na spakowanie rzeczy i wyprowadzony przez ochroniarzy musiał opuścić wrocławskie Centrum Technik Audiowizualnych (CeTA). Wypowiedzenie ze skutkiem natychmiastowym ze stanowiska dyrektora artystycznego wręczono mu, kiedy publicznie powiedział, że w tej instytucji dochodzi do nadużyć finansowych. Alarmował o nich półtora roku wcześniej ministra Zdrojewskiego — audyt wewnętrzny był miażdżący, kontroler rekomendował zawiadomienie prokuratury. Tak się nie stało. Jak uważa Rybczyński, sprawę konsekwentnie starano się przemilczać.

Kiedy wyrzucono Rybczyńskiego z instytucji, którą tworzył, minister Zdrojewski udzielił kilku wywiadów. Bardzo niepochlebnie scharakteryzował artystę, twierdząc m.in, że żądał on zatrudnienia żony na stanowisku kierowniczym. Jak ustalił sąd, nie było to prawdą.

Rybczyński uznał, że jego reputację szarga się w strzępy i postanowił walczyć.

Zrozumiałem, że gdyby nie mój cholerny Oscar, byłoby już po mnie. Wystarczy pięć minut i nie ma człowieka

— mówił mi ze zgrozą Rybczyński, kiedy rozmawiałam z nim po jego zwolnieniu. Jak stwierdził, zanim wszedł w konflikt z ministerstwem, określano go jako wizjonera. Potem nieoczekiwanie urzędnicy starali się go przedstawić jako hochsztaplera.

Wygrany proces jest jednym z kilku jakie toczą się w tej sprawie. Artysta wystawił na aukcji swą kolekcję dzieł sztuki, by zebrać środki na batalię sądową.

Komentując wyrok sądu, nadesłał oświadczenie, w którym mówi, że w Polsce wydaje się bez żadnej kontroli olbrzymie środki na cele publiczne.

Dzięki tym środkom można zrealizować niezwykłe i wspaniałe projekty, dzięki którym Polska może się stać naprawdę nowoczesnym krajem (jednym z takich projektów miała być CeTA). Niestety wydawaniem środków finansowych zarządzają dyrektorzy lub prezesi mianowani w dosyć tajemniczych okolicznościach przez najwyższe władze państwowe. Stołki są najczęściej rozdawane na zasadzie „kolesiostwa”, a nie kompetencji. Tak jak w wypadku CeTA, środki te są bardzo często zupełnie marnowane. W wielu przypadkach powstają „układy zamknięte”, których jedynym celem nie jest realizacja projektów, a napychanie własnych kieszeni

— twierdzi Rybczyński.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.