Prokuratura i straż pożarna badają przyczyny wybuchu w katowickiej kamienicy. Okazuje się, że do tragedii mogło dojść przez lekkomyślne działanie jednego z mieszkańców - 45-letniego Mariusza P., który miał być eksmitowany za niepłacenie rachunków.
Ktoś mógł majstrować przy instalacji. Świadczy o tym rozmiar strat. Zawaliły się trzy kondygnacje budynku, praktycznie nie ma kamienicy. Butla z gazem nie była w stanie dokonać takiego spustoszenia
— mówi dziennikowi „Fakt” mł. bryg. Andrzej Płóciniczak z katowickiej straży pożarnej.
Mariusz P., w którego mieszkaniu mogło dojść do wybuchu, miał odcięty gaz w mieszkaniu z powodu braku uregulowania rachunków. Jego mieszkanie było zadłużone na ponad 100 tys., a mężczyzna miał być eksmitowany do noclegowni. Jego 66-letnią matkę już przetransportowano do ośrodka pomocy społecznej w Ostrowcu Świętokrzyskim.
Kobieta przyznała jednak w rozmowie z reporterem „Faktu”, że mimo odcięcia gazu, w mieszkaniu był… gaz. Wygląda na to, że jej syn korzystał z nielegalnego przełącza, które mogło doprowadzić do wybuchu.
Potwierdzają to również słowa samego zainteresowanego, który tuż po katastrofie mówił lekarzom, że do wybuchy doszło najprawdopodobniej w jego mieszkaniu.
Mężczyzny nie można na razie przesłuchać. 60 proc. powierzchni jego ciała jest poparzone, a jego stan się pogarsza. 45-letni Mariusz P. przebywa teraz w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.
W katastrofie zginęli dziennikarze: Dariusz Kmiecik, jego żona Brygida Forsztęga-Kmiecik i ich 2-letni syn Remigiusz.
Już w czwartek katowicka prokuratura formalnie wszczęła śledztwo w kierunku popełnienia przestępstwa przez sprowadzenie niebezpieczeństwa na życie lub zdrowie.
gah/Fakt/TVN24
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/219489-zgineli-przez-nielegalne-podlaczenie-gazu-ktos-mogl-majstrowac-przy-instalacji