Rodzina z wyboru przepisem na szczęście - taki wzór podsuwa "Gazeta Wyborcza"

Fot. youtube.pl (zdjęcie ilustracyjne)
Fot. youtube.pl (zdjęcie ilustracyjne)

Doczekaliśmy się pierwszych w Polsce badań „nad rodzinami z wyboru” - zaprezentowała je „Gazeta Wyborcza”.

Myślałam, iż po stwierdzeniu prof. Płatek, że:

w związkach jednopłciowych rodzi się tyle samo dzieci, a często więcej, niż w związkach różnopłciowych

nic mnie już w tezach genderowych naukowców nie zdziwi. Bardzo się jednak myliłam…

Związki homo są szczęśliwsze od rodzin tradycyjnych

—donosi Gazeta Wyborcza. Dalej tłumaczy, że „rodzinę  z wyboru” tworzą osoby LGBT. A ja naiwna myślałam, że w Polsce definicję rodziny określa Konstytucja.

Czytaj: Katarzyna Kawlewska o wykładzie profesor Moniki Płatek : Podobno w małżeństwach homoseksualnych rodzi się więcej dzieci niż w heteroseksualnych. I to się nazywa postęp!

Dotąd miałam przeświadczenie, że zakładając rodzinę, dokonałam życiowego wyboru. Teraz „Wyborcza” uświadomiła mi, że moja rodzina jest tylko efektem przymusu, w którym największą rolę odgrywają stereotypy społecznych ról płci, a moje relacje z mężem nie są podyktowane naszymi potrzebami, a tradycyjnym schematem. Wychodzi na to, że nieświadomie dałam się uwikłać w rolę żony i matki, przez co jestem nieszczęśliwa, mimo że tego bez wyżej wymienionych badań, nie dostrzegłam.

Badania, przeprowadzone zostały na 3038 osobach, których w „Wyborczej” nie wahają się nazwać „rodzinami nieheteroseksualnymi”, mają uświadomić Polakom, że związki jednopłciowe są szczęśliwsze od tych, które dotąd uznawaliśmy za jedyne obowiązujące oraz podyktowane naturą i prawem. Autorki badań, szukając homoseksualnych respondentów do sondy, zastosowały znaną metodę badawczą - uciekły się do zjawiska kuli śnieżnej. To wygodne, zwłaszcza gdy chce się koniecznie udowodnić z góry ustawione tezy.

Wyobraźmy sobie działanie tej kuli śnieżnej. Jedna para homo przekazuje drugiej, że właśnie prowadzone są badania nad szczęśliwością związków homo w celu udowodnienia, że są one lepsze od zwyczajnych heteroseksualnych rodzin. Wnioski z tak prowadzonych badań z pewnością nie były dla autorek żadną niespodzianką. Same badania są swoistą manipulacją. Jednym słowem - stek bzdur, podyktowany nieszczerymi intencjami niereprezentatywnej grupy osób LGBT. Można by w ogóle pominąć temat badań i przejść nad nimi do porządku dziennego, gdyby nie wyzierająca z nich nachalna propaganda homoseksualizmu.

Autorki, dzięki wielkiej pomocy „Gazety Wyborczej”, uświadomiły polskie społeczeństwo, jakimi wartościami kierują się związki jednopłciowe. I tutaj - w odróżnieniu do normalnych rodzin - składających się z mamy, taty i dzieci, warunkiem szczęścia dla osób homoseksualnych jest udany związek (78 proc.), potem zdrowie, a na końcu przyjaciele. Dla ogółu heteroseksualnego społeczeństwa najbardziej liczy się zdrowie, praca, dzieci i pieniądze. Wychodzi na to, że gej jest szczęśliwy, jak ma partnera, a mężczyzna hetero jak jest okazem zdrowia, ma dzieci i pieniądze, by je utrzymać.

No cóż, jakie wartości, taki obraz szczęścia. Jednak z powyższego zestawienia wyraźnie widać manipulacje z tytułu „Wyborczej”, bo okazuje się, że rodziny w Polsce jednak bywają szczęśliwe pod warunkiem, że pozwala im się żyć według ich zasad, natomiast homoseksualiści do szczęścia potrzebują jedynie współuczestnika własnej niedoli. Dalej „Wyborcza” umieszcza śródtytuł:

Dlaczego „rodziny z wyboru” są szczęśliwsze?

i wymienia wszystkie zalety bycia w związku jednopłciowym, które są niczym innym, jak przekopiowaną treścią z broszurki genderowej. Zatem, dlaczego homoseksualiści są szczęśliwsi?

Po pierwsze dlatego, że bycie razem jest dla nich wartością najwyższą. Ale zapewne też z powodu zasadniczych różnic pomiędzy rodziną tradycyjną a „rodziną z wyboru”. W tej ostatniej partnerzy albo wszystko robią razem, albo na zmianę: sprzątają, gotują, piorą i prasują, robią zakupy, naprawy, załatwiają sprawy w urzędach. Nie ma podziału na czynności kobiece czy męskie-

— spieszy z odpowiedzią „Gazeta Wyborcza”.

I znowu robi podział na rodzinę tradycyjną i „z wyboru”, jakby ta pierwsza była przymusem. A myślałam, że w Polsce nie ma tradycji zmuszania do ślubu, a młodzi ludzie świadomie decydują się stworzyć rodzinę i iść wspólnie przez życie. Do tego, pewnie przez wrodzony romantyzm, byłam przekonana, że dzieje się tak właśnie ze względu na to, że tworzenie rodziny i bycie razem jest dla nich wartością. Okazuje się jednak, że szczęście związków homoseksualnych wynika również z tego, że jest w nich stosunkowo mniej przemocy niż w normalnych rodzinach.

W „rodzinach z wyboru” przemocy fizycznej jest znacząco mniej - 3 proc. - niż w tradycyjnych - 11 proc. (badania CBOS z 2012 r.)

— czytamy w „Wyborczej”.

To faktycznie koronny dowód na to, że rodziny są siedliskiem przemocy. Zwłaszcza, że jak już pisałam, wyniki badań powstały przy użyciu metody kuli śnieżnej. Gdyby w podobny sposób sprawdzać przemoc w więzieniach, to wyszłoby na to, że wszyscy skazani siedzą  za niewinność. Na szczęście autorki pierwszych w Polsce badań nad „rodziną z wyboru” mają receptę na szczęście w rodzinach heteroseksualnych.

Być może, gdyby uwolnić od stereotypowych ról płci pary mieszane, także one byłyby szczęśliwsze?

—domniema jedna z autorek, prof. Mizielińska, uważając, że tak należy interpretować wyniki jej badań.

Nie wiem co jest gorsze - czy manipulacyjne badania genderowych „naukowców” czy propaganda „Gazety Wyborczej.” Jedno jest pewne: komuś bardzo zależy, by przekonać społeczeństwo, że rodzina jest wynikiem szkodliwego stereotypu, że jest nienowoczesnym modelem, narzuconym przez złą tradycję, a do tego siedliskiem patologii.

W takim duchu i z takimi tezami genderowcy chcą budować przyszłość naszych dzieci, poprzez genderowe lekcje w placówkach edukacyjnych. Możemy wyśmiewać ich tezy, możemy wykpić ich badania, ale nie wolno ich lekceważyć. Genderyści mają duży apetyt i coraz więcej możliwości, by go zaspakajać. Natomiast przedszkola i szkoły to dla nich najlepsza „stołówka”. A jak dzieci przyjmą informację, że ich rodzina jest wynikiem średniowiecznych naleciałości Polaków, a rodzice są uwikłani w nieszczęśliwy związek? Jakie wnioski wyciągną, gdy dowiedzą się, że mogą być szczęśliwi tylko z homoseksualistą?

Na te pytania niech każdy odpowie sam.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.