Kierowca karetki pogotowia, który przewoził ciężko chorą kobietę, stanie przed sądem. Dlaczego? Pojazd nie posiadał certyfikatu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji uprawniającego do jazdy na sygnale. „Szok! Przecież jechałem ratować ludzkie życie, a nie dla własnej przyjemności” - denerwuje się Eugeniusz Mądrala, kierowca karetki z 20-letnim stażem.
Skutki przejazdu karetki ze Szpitala Powiatowego w Sławnie do szpitala w Bydgoszczy opisał „Dziennik Bałtyci”. Zdarzenie miało miejsce w październiku 2013 r. a pod koniec ubiegłego tygodnia kierowca otrzymał pismo sądu w Sławnie informujące o wszczęciu sprawy dotyczącej wykroczenia drogowego.
Przewoziłem na OIOM kobietę w ciężkim stanie. Jechałem szybko, na sygnale. Po drodze samochód trzy razy sfotografował fotoradar. W Człuchowie, Rzeczenicy i Białym Borze
— relacjonuje pan Eugeniusz.
Roman Granisz, kierownik sławieńskiego szpitala ds. technicznych tłumaczy, że wyjazd był w tzw. wyższej konieczności.
Każda minuta była na wagę zdrowia i życia pacjentki. Po naszych prośbach Straż Gminna w Człuchowie i Rzeczenicy odstąpiły od ukarania. Tymczasem w Białym Borze wszczęto postępowanie
— mówi Granisz w „Dzienniku Bałtyckim”.
Szok! Przecież jechałem ratować ludzkie życie, a nie dla własnej przyjemności
— podkreśla pan Eugeniusz.
Straż Miejska w Białym Borze odstąpiła od ukarania kierowcy karetki, ale kiedy okazało się, że ambulans nie miał certyfikatu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, sprawą zajęła się szczecinecka policja.
Policjanci ze Sławna tłumaczą, że jeśli karetka nie jest certyfikowana i używa syreny, to rozpatruje się to jako wykroczenie.
Jak przyznaje kierownik Roman Granisz, w październiku 2013 r. ambulans rzeczywiście nie miał certyfikatu. Podkreśla jednak, że chodziło o ludzkie zdrowie i życie.
bzm/dziennikbaltycki.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/213982-jechal-ratowac-ludzkie-zycie-teraz-stanie-przed-sadem-poszlo-o-koguta