Służby sanitarne nie wiedziały nic o wyjeździe licealistów do Liberii

Fot. PAP/Maciej Kulczyński
Fot. PAP/Maciej Kulczyński

Uczniowie jednego z liceów we Wrocławiu pojechali do Afryki, w samo serce epidemii eboli. Na szczęście wrócili cali i zdrowi.

O pobycie licealistów w Liberii nie wiedziały żadne służby sanitarne - poinformowała środowa „Panorama”.

Dziewięcioro uczniów salezjańskiego liceum było wolontariuszami na letnim obozie dla dzieci z najbiedniejszych rodzin. Dwa dni po ich przylocie do Polski, obóz został zamknięty w obawie przed śmiercionośnym wirusem.

Jest wysoce nierozsądne organizowanie wyjazdów do krajów, gdzie odnotowano przypadki zachorowań na ebolę

— uważa Witold Panczos z Głównej Stacji Epidemiologicznej i Sanitarnej.

Młodzież wróciła do Polski 3 sierpnia. Uczniowie zostali już przebadani na obecność groźnych chorób afrykańskich.

Według polskiego prawa sanitarnego nie ma takiego obowiązku. Jedynie zaleca się obserwację.

Służby uspokajają, że prawdopodobieństwo zarażenia ebolą jest niewielkie. Licealiści nie przebywali bowiem w bezpośrednim kontakcie z chorymi. Objawy występują od 4 do 21 dni od zakażenia.

Prawdopodobieństwo wystąpienia u nas eboli jest tak znikome, że raczej należy założyć, że jeżeli nie będzie żadnych zmian w sytuacji i nie będzie np. masowej ucieczki ludzi po ryzykownych kontaktach, to nie będziemy mieli tego problemu

— mówi dr Włodzimierz Gut z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego.

Młodzież była pod opieką dyrektora wrocławskiego Salezjańskiego Liceum Ogólnokształcącego im. św. Dominika Savio ks. Jerzego Babiaka.

MG/tvp.info

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych