Pierwszy pozew za korki na autostradzie A1!

Fot.youtube.pl
Fot.youtube.pl

Dzięki łaskawości premiera Donalda Tuska od dwóch tygodni w czasie weekendów przejazd autostradą A1 jest darmowy. Wszystko po to by zapobiec korkom. Tymczasem prawniczka, która przed ogłoszeniem tej dobrej nowiny utknęła w korku na tej autostradzie wytoczyła zarządcom autostrady proces. To pierwszy pozew za korki za A1.

Katowicka prawniczka wytoczyła proces zarządcy płatnego odcinka autostrady A1. Marta Trzęsimiech-Kocur domaga się zwrotu pieniędzy, ponieważ 12 lipca stała w gigantycznym korku przed bramkami. Przeciągający się postój tak zdenerwował prawniczkę, że wysłała spółce Gdańsk Transport Company, zarządcy płatnego odcinka autostrady A1 przedsądowe wezwanie do zapłaty 29,90 zł. Taką właśnie kwotę uiściła kobieta za przejazd odcinkiem Gdańsk–Toruń.

Spółka nie zwróciła pieniędzy, więc Marta Trzęsimiech-Kocur złożyła pozew. Argumentuje, że GTC nienależycie wykonała umowę, zaś firma, która monitoruje ruch na autostradzie, nie poinformowała kierowców o tworzących się korkach.

Nie zgadzam się na to, że muszę płacić za stanie w korku. Nie chodzi o pieniądze, lecz o zasady. Na stronie internetowej zarządcy można znaleźć zapewnienia, że przejazd jest komfortowy, zresztą każdy z nas może tego oczekiwać wjeżdżając na płatną autostradę. Niestety zapewnienia te nie zostały spełnione

—mówi Trzęsimiech-Kocur w rozmowie z Dziennikiem Zachodnim.

Gdy kupuję nowy samochód i ten okazuje się wadliwy, to zwyczajnie go reklamuję. Tak samo powinno być z każdym innym towarem i usługą, na przykład świadczoną przez GTC. A tak nie jest

—uważa Marta Trzęsimiech-Kocur.

Sprawa jest prosta za „wadliwie wykonaną usługę” trzeba zwrócić pieniądze. Chociaż z drugiej strony jak powiedziała wicepremier Bieńkowska:

Tam gdzie są bramki, tam są korki.

Czytaj też: Jaki rząd, taki sukces. 83 tys. aut jechało w ostatnią niedzielę autostradą A1

ann/”Dziennik Zachodni”/wyborcza.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych