Tak rząd troszczy się o nasze zdrowie: 45 zł rocznie na opiekę stomatologiczną

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. feeimages.com
Fot. feeimages.com

By żyło się lepiej . Wszystkim” - wyborcze hasło może wywołać prawdziwą wściekłość, jeśli zwrócimy uwagę na to, ile Tusk i spółka przeznaczają na tzw. bezpłatne leczenie dentystyczne.

Narodowy Fundusz Zdrowia przekazuje średnio na wizyty Polaka u dentysty zaledwie… 45 (słownie: czterdzieści pięć) złotych rocznie. Warto zauważyć, że więcej kosztuje jedna kontrolna wizyta. Nic więc dziwnego, że kolejki do stomatologów wydłużają się i niekiedy trzeba czekać trzy miesiące na zwykłą kontrolę. Co najgorsze, kurczy się liczba świadczeń refundowanych, a niektóre z nich są ściśle limitowane (np. leczenie ubytku w zębie - tylko raz do roku).

A przecież stan uzębienia Polaków nie ulega bynajmniej poprawie. Jak wynika z raportu Ministerstwa Zdrowia, próchnica dotyczy 80 proc. 6-latków, 79 proc. 12-latków i 96 proc. 18-latków. Sytuacja wygląda zdecydowanie gorzej w przypadku osób dorosłych – niemal każdy Polak cierpi na próchnicę, a tylko pięciu na 100 naszych rodaków ma pełne uzębienie.

Jak informuje „Fakt”, jesteśmy pod tym względem na szarym końcu Europy. Zgodnie z zalecaniami każdy człowiek, który nawet nie narzeka na problemy z zębami, powinien przynajmniej raz w roku odwiedzić dentystę. Oczywiście w razie potrzeby, liczba wizyt wzrasta. Tylko jak korzystać z opieki stomatologicznej, skoro NFZ przeznacza na to tylko 45 złotych w skali roku?

Każda wizyta to przynajmniej 100 zł w portfelu mniej

— mówi dziennikowi „Fakt” 30-letnia Joanna Gliwa z Gdańska, która jest zmuszona zamawiać prywatne wizyty dla swojej 3-letniej córeczki.

To jest dziecko. Gdy je boli ząb nie mogę kazać mu czekać na termin wizyty na NFZ

— tłumaczy kobieta,

Na prywatne wizyty coraz częściej decydują się również dorośli. Czasem oszczędność przegrywa z narastającym bólem.

Nie mam już 15 lat. Gdybym czekał w kolejkach, to zwyczajnie straciłbym zęby zanim bym się doczekał, aż mi NFZ zrefunduje wizytę

— mówi tabloidowi 56-letni Stanisław Cieślak.

Zapewne, gdyby rząd bardziej przejął się komfortem życia swoich obywateli, sytuacja uległaby poprawie. Jednak z pustego i Salomon nie naleje. Może więc warto przestać mydlić ludziom oczy mitem tzw. bezpłatnej opieki stomatologicznej, którą przecież i tak musimy utrzymywać z własnych podatków? W obecnej sytuacji, na tymże dobrodziejstwie „państwa opiekuńczego” tak naprawdę nie korzysta nikt.

gah/Fakt

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych