"Sprawę Chazana relacjonuje się w sposób histeryczny, jako demonicznego katotaliba"

Fot. YouTube
Fot. YouTube

Sprawa profesora Chazana wciąż porusza media, a środowiska lewicowe - mimo iż osiągnęły swoje, gdyż profesor został przecież usunięty ze stanowiska - nadal, gdy tylko mogą krytykują byłego już dyrektora Szpitala im. Świętej Rodziny.

*Sprawę prof. Bogdana Chazana relacjonuje się w sposób histeryczny, jako historię demonicznego katotaliba, religijnego kosiarza umysłów, który zanim ubezwłasnowolnił i unieszczęśliwił rodziców śmiertelnie chorego dziecka, przedtem zniewolił do współudziału w tym unieszczęśliwianiu podległy mu personel

— pisze w Tygodniku Powszechnym Justyna Bargielska. I warto ten głos dostrzec. Mimo, że autorka podkreśla w swoim tekście, że nie jest on obroną Chazana, to jest to głos, który przeciwnikom lekarza na pewno się nie spodoba.

Sama autorka poznała wiele par, którym dziecko zmarło tuż przy po rodzie. W wielu przypadkach towarzyszyła takim rodzicom. Z jej tekstu wyłania się kolosalna różnica - jak takie pary mogły pożegnać się ze swoim dzieckiem w szpitalach (równie renomowanych), a jak w placówce przy ul. Madalińskiego.

Dziecko już jest w kostnicy, pracownik wystawia nam trumienkę na korytarz. Korytarz, tak słusznie kojarzy się z zerowym pozorem intymności i ciągłym tranzytem. Dziewczynka zmarła podczas porodu i jest szczelnie owinięta - ma za sobą, wnoszę z tego, co mówią rodzice, chyba nie do końca potrzebną sekcję. Noworodka trzeba porządnie rozciąć, żeby ją zrobić, więc mała jest owinięta, żeby się nie rozpadła. (…) Pracownika kostnicy słusznie niepokoi nasza przedłużająca się obecność na korytarzu, u nich nie ma takiego zwyczaju

— opisuje pożegnanie matki z córką w jednej z polskich placówek. To nie jedyny przykład tak drastycznego potraktowania przez pracowników zbolałych rodziców.

Jednak nie wszędzie tak jest. Zupełnie inaczej opisuje pożegnanie w Szpitalu im. Świętej Rodziny.

To jedyny w Warszawie szpital, gdzie wydzielono (kosztem, o ile pamiętam, palarni) pokój, który nazwano pokojem pożegnań. Zaopatrzony najpierw w zwykłą lodówkę, a potem profesjonalną chłodnię, ukrytą przed rodzicami rodziców i innych krewnych, którzy chcą się pożegnać z dzieckiem, krzesła i - tak, ale dlaczego miałoby to kogokolwiek dziwić? - krzyż na ścianie, pokój ten był świadkiem scen, które wielu nie mieściły się w głowie.

Kobiety przynosiły w foliowych torebkach płatki kwiatków, które sypały do malutkich trumienek swoim dzieciom, w których tylko wykwalifikowany patolog, dopatrzyłby się ludzkich cech i które w normalnych szpitalu poszłyby do spalarni razem z pooperacyjnymi odpadami. To dyrektor Chazan umożliwił im to sypanie kwiatków na sczerniałe, zmarcerowane ciała i wytęsknionych dzieci. Przypominam: Chazan, ten wróg kobiet

opisuje Bargielska.

Teraz już takich pożegnań w szpitalu przy Madalińskiego prawdopodobnie nie będzie. Ostatnie chwile, które zbolałe matki mogły spędzić z wyczekanymi pociechami odebrała im prezydent Warszawy.

CZYTAJ TAKŻE:

Tygodnik wSieci: Rysy „na szkle”, czyli kulisy biznesu in vitro. O czym nie mówią lobbyści?

wSieci: Jedenaście pięter manipulacji. Marzena Nykiel odsłania kulisy prowokacji wobec prof. Chazana!

mc,Tygodnik Powszechny

————————————————————————————-

Polecamy wSklepiku.pl książkę:„Aborcja.Spojrzenie filozoficzne, teologiczne, historyczne i prawne”.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.