Sztuką "Golgota Picnic" można obrażać polskich katolików. A co się działo w czeskiej Pradze, gdy wystawą Polaka Petera Fussa obrażeni poczuli się Żydzi?

basementizid.wordpress.com
basementizid.wordpress.com

Straszny polski ciemnogród atakuje fundamentalne prawo do wolności wypowiedzi artystycznej – wzmogła się minister kultury Małgorzata Omilanowska, a wraz z nią „Gazeta Wyborcza”, lewica, lewactwo i wszelkiego rodzaju ciotki rewolucji.

Tenże straszny polski i katolicki ciemnogród miał się głęboko niesłusznie oburzać na teatralne coś pt. „Golgota Picnic”, okrzyknięte wielką sztuką, a przez to w pełni uprawnione do prowokowania i szargania świętości. W imię wolności sztuki. Sprawdźmy jednak, jak to jest z tą wolnością sztuki, gdy chodzi o wartości święte dla innych wyznań i kultur, niż te związane z katolicyzmem i polskością.

Oto 21 kwietnia 2009 r. o godzinie 18.00 w galerii NoD w czeskiej Pradze zaplanowano otwarcie wystawy „Achtung” Petera Fussa, trójmiejskiego artysty występującego pod takim właśnie pseudonimem. Fuss wybrał kadry z filmów „Lista Schindlera” Stevena Spielberga i „Pianista” Romana Polańskiego i mocno je powiększył. Na tych powiększeniach widać było niemieckich żołnierzy mordujących Żydów. Tyle tylko, że tym żołnierzom Fuss dorobił opaski z Gwiazdą Dawida. Jak potem opowiadał portalowi indeks73.pl, zamierzał „zwrócić uwagę na to, że Izrael używa w stosunku do Palestyńczyków podobnie nieludzkich metod, jakich kiedyś używali naziści w stosunku do Żydów”.

W tym miejscu warto wyjaśnić, że artysta Fuss do czasu wystawy w Pradze był uważany za szermierza wolności sztuki i bezkompromisowego demaskatora polskiego antysemityzmu. I był równo chwalony przez „Gazetę Wyborczą”, lewicę, lewactwo i ciotki rewolucji. Szczególnie był chwalony w związku przygotowywaniem wystawy „Jesus Christ King of Poland”, prezentowanej od 25 stycznia 2007 r. w Galerii Scena w Koszalinie. Tam Fuss pokazał powiększenia wpisów na forach internetowych Fronda.pl i katolik.pl, fragmenty audycji Radia Maryja oraz listę dwóch tysięcy „Żydów i osób pochodzenia żydowskiego” zamieszczoną na stronie Polonica.net. I wszyscy piali z zachwytu, że Fuss genialnie obnażył polski antysemityzm.

Fuss zrobił jednak w Koszalinie coś, co „Gazetę Wyborczą”, lewicę, lewactwo i ciotki rewolucji omal nie doprowadziło do pomieszania zmysłów, bo tego nie było w planach, które znali i chwalili. Na wielkich billboardach w różnych punktach miasta nakleił wybór czarno-białych portretów najbardziej znanych osób z „listy 2000” i te plakaty opatrzył hasłem: „Żydzi won z katolickiego kraju”. I nastąpiła konsternacja, bo chwalący go dotychczas pod niebiosa nie zrozumieli zamiaru artysty i uznali plakaty za ordynarnie antysemickie, podczas gdy one miały antysemityzm piętnować. „Gazeta Wyborcza” najpierw strasznie się oburzyła, a potem zaczęła przerabiać swoje teksty z wyrazami oburzenia na aprobujące, co było czystą komedią. A zaczęła je zmieniać dlatego, że plakatami Fussa zajęła się prokuratura. Wystawę zamknięto już dzień po wernisażu, galerię oplombowano, a prace zabrała policja. Artystę Fussa oraz szefów galerii zaczęto ścigać z artykułu KK dotyczącego znieważenia funkcjonariuszy publicznych (widocznych na plakatach), a później z artykułu dotyczącego szerzenia nienawiści rasowej, narodowościowej i etnicznej. Czyli prokuratura nic nie zrozumiała z tego, co zamierzał artysta Fuss, a co tak wychwalały liberalno-lewicowe media. Nie zrozumieli też miejscowi urzędnicy, którzy zagrozili likwidacją galerii.

Wróćmy jednak do Pragi i wystawy „Achtung” w Galerii NoD. Jak relacjonował Fuss portalowi indeks73.pl, zanim wystawę otwarto, do galerii weszło dwóch mężczyzn i kobieta z praskiej gminy żydowskiej, a potem jeszcze rabin i ktoś z psem. I w ciągu pół godziny ci ludzie kompletnie zdemolowali ekspozycję. Prace zerwano, podarto i podeptano, a potem zapakowano i wyniesiono, na koniec szczując protestujących psem i grożąc podpaleniem galerii. Kiedy krewcy przeciwnicy wystawy dowiedzieli się, że jej autorem jest Polak, poleciały określenia: „polskie świnie” i „Polnische Schweine”. Czeskiego kuratora wystawy próbowano obić i nazwano „czeską lewacką k…ą”. Okazało się, że galeria wynajmowała pomieszczenia w kompleksie należącym do gminy żydowskiej. Właściciele zagrozili, że wypowiedzą umowę najmu, zażądali też wpływu na program galerii. Już następnego dnia fundacja nadzorująca galerię wystosowała przepraszający list do gminy żydowskiej i obiecała konsultowanie programu wystaw z żydowską wspólnotą. Informacje o wystawie Fussa usunięto ze strony internetowej galerii, tak jakby prezentacji „Achtung” nigdy nie było.

Obecny wtedy w galerii NoD polski artysta Zbigniew Libera, który zasłynął z tego, że z klocków Lego zrobił makietę obozu koncentracyjnego, dyplomatycznie zniknął, a potem uznał wystawę Fussa za wysoce „nieodpowiedzialną”. „Gazeta Wyborcza”, lewica, lewactwo i ciotki rewolucji uznały z kolei, że to, co się stało w Pradze nigdy się nie zdarzyło i wszystko przemilczały.

Jak widać są różne miary wolności artystycznej, zależne od tego, kogo ta wypowiedź dotyczy i kogo dotyka.

Komentarze

Liczba komentarzy: 18