„Co drugi ojciec zachowuje rozsądek”. Czy Tomasz Terlikowski, który własnych dzieci nie bije, ale promuje bicie dzieci, jest rozsądny?

Fot.stopklapsom.pl
Fot.stopklapsom.pl

W serwisie fronda.pl ukazał się 26 czerwca komentarz Tomasza Terlikowskiego do fragmentu badań Fundacji Dzieci Niczyje i Millward Brown na temat ojcostwa.

Wyniki tych badań są raczej pozytywne, co podkreśliła prezes FDN dr Monika Sajkowska, mówiąc, że:

Jesteśmy świadkami ważnej zmiany obyczajowej. Ojcowie chcą uczestniczyć w wychowaniu dzieci, angażować się w nie i być partnerami dla matek. Taka zmiana jest potrzebna wszystkim: dzieciom, ojcom i mamom. […] Bycia rodzicem trzeba się nauczyć. Generacja młodych ojców nie wyniosła wzorów aktywnego rodzicielstwa ze swoich rodzin. To oni wyznaczają nowe trendy i przełamują stereotypy. Ważne, by mogli liczyć na wsparcie.

Fronda.pl, podobnie zresztą jak niektóre inne media, nie wspomniała o tym, że 90% polskich ojców uważa, że opieka i wychowanie powinny być dzielone pomiędzy mamę i tatę, 86% – bawi się z dzieckiem, 68% – opiekuje się nim w trakcie choroby, 55% – przygotowuje posiłki, a 53% – pielęgnuje niemowlę, lecz skoncentrowała się na informacji, że 47% ojców zdarzyło się dać dziecku klapsa.

Tomasz Terlikowski swój komentarz zatytułował: „Co drugi ojciec zachowuje rozsądek. Czy wsadzą go za to do więzienia?”, a zakończył słowami:

Kara cielesna, wymierzana z miłością, akceptacją, ale też sprawiedliwością, jest istotnym, szczególnie gdy stosowane jest rzadko, elementem wychowawczym, który daje dziecku więcej niż obojętność i totalna tolerancja dla wszelkich jego zachowań.

Artykuł ten wywołał oczywiście falę sprzeciwu i słusznego oburzenia, m.in. na profilu autora na Facebooku. Co ciekawe, sam publicysta – choć uważa, że przyznanie się do dawania klapsów jest rozsądne i wymaga odwagi – nie przyznał się do stosowania kar cielesnych wobec własnych dzieci (a więc, zgodnie z jego logiką, nie zachował rozsądku ani nie udowodnił odwagi). Nie miałby zresztą do czego się przyznawać, ponieważ… własnych dzieci nie bije. Mówiła o tym jego żona w wywiadzie dla „Wysokich obcasów”.

Pomijając fakt, że postępowanie wbrew głoszonym przez siebie poglądom do chwalebnych nie należy, chciałabym zwrócić uwagę na niestety nie dla wszystkich oczywistą kwestię, że nie da się wymierzyć kary cielesnej z miłością, nie da się uderzyć nikogo, w tym własnego kochanego dziecka, „z miłością i akceptacją”. To po prostu nie możliwe, a wmawianie dzieciom, że „rodzic kocha, więc bije”, jest wręcz niebezpieczne. Wywołuje u nich bowiem przekonanie, że miłość wiąże się z bólem i krzywdą, i może przynieść przykre, a nawet tragiczne skutki pod postacią choćby wchodzenia w toksyczne, pełne przemocy związki. Pisałam o tym obszernie w artykule „Lanie jako akt miłości?” opublikowanym niedawno w miesięczniku „Znak” – zachęcam redaktora naczelnego fronda.pl do lektury i rozważenia swego najwyraźniej nieprzemyślanego stanowiska.

Na koniec odpowiem na pytanie postawione w tytule tekstu pana Terlikowskiego. Za klapsa nikt nie pójdzie do więzienia, ponieważ celem zakazu bicia dzieci, określonego przez publicystę mianem „kretyńskiego”, nie jest rozbijanie polskich rodzin, lecz – przyspieszenie zmian świadomości społecznej. Zmian, które już następują, czego pan Terlikowski dowodzi codziennie we własnym domu.

Anna Golus

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.