Polacy są leniwi, nieuczciwi, naciągają system socjalny i zachowują się jak szarańcza - podobne wypowiedzi prominentnych duńskich polityków wywołały burzę w środowisku polonijnym.

Głos w tej bulwersującej sprawie zabrał ambasador RP w Danii, Rafał Wiśniewski. Stwierdził, że jeśli antyimigracyjna retoryka się nie skończy, to po prostu straci na tym duński biznes.

Trudno będzie powstrzymać narastającą falę Polaków, która przestaje importować duńskie produkty, takie jak mięso i masło -

zaznaczył ambasador.

Swój sprzeciw wobec tych antyimigracyjnych wypowiedzi wyrazili też przedstawiciele duńskich związków zawodowych - Dansk Industri (DI) i Dansk Arbejdsgiverforening.

Zachowanie polityków nie jest warte nawet komentarza -

stwierdził rzecznik Dansk Arbejdsgiverforening i dodał:

Musimy pamiętać, że to są nasi sąsiedzi.

Skandal zaczął się, gdy Brian Mikkelsen z partii Konservative nazwał pracowników z Europy Wschodniej

szarańczą, która wyskakuje z pola, wysysa energię, a następnie przenosi się na następne pole.

Jak później mówił polityk, ta wypowiedź  z pewnością nie przyczyniła się do negatywnego obrazu Polaków w Danii.

Podobne zdanie na temat robotników  z Europy Wschodniej ma rzecznik lewicowego Venstre, który niedawno tłumaczył się ze słów szefa swojego ugrupowania Larsa Rasmussena o :

parze drewniaków w polu truskawek, która ubiega się o zasiłek na dziecko.

Rasmussen mówił później, że:

ta uwaga nie miała nic wspólnego z Polakami, którzy są pracowici i utalentowani.

Martin Lidegaard, minister spraw zagranicznych Danii, podkreślił, że rząd w żaden sposób nie maluje negatywnego wizerunku Polaków. Według niego, ogólny obraz polskich imigrantów w tym kraju jest pozytywny.

ann/londynek.net