"Nie" dla poszerzania kompetencji UE bez referendów! Zmieńmy Konstytucję

freeimages.com
freeimages.com

„Władza w Rzeczpospolitej Polskiej należy do Narodu. Naród sprawuje swoją władzę poprzez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio” – głosi art. 4 ust. 1 i 2 Konstytucji RP, wskazując obywateli naszego kraju jako najwyższy podmiot w państwie, który poprzez wybrany przez siebie parlament bądź referenda ma stanowić o losie Polski.

Omawiany fragment ustawy zasadniczej opisuje zjawisko znane doktrynie prawniczej jako zasada suwerenności Narodu, stanowiąca fundament wszelkich demokracji parlamentarnych. Bez wątpienia art. 4 jest jednym z najważniejszych przepisów całej Konstytucji, który przynajmniej teoretycznie stanowi gwarancję, iż w każdej sprawie ostatnie słowo będzie pozostawione Narodowi.

Obserwując polskie życie publiczne niestety bardzo łatwo się przekonać, że omawiana zasada ustrojowa stanowi wyłącznie założenie, które często odbiega od praktyki funkcjonowania naszego państwa. Na różne sposoby jej stosowanie jest ograniczane, czego jesteśmy świadkami za każdym razem, gdy Sejm wyrzuca do kosza olbrzymie ilości podpisów pod ustawami obywatelskimi czy też społecznymi wnioskami o referenda. Dzieje się tak również wówczas, kiedy parlament bądź rząd podejmuje decyzje ewidentnie sprzeczne z wolą zdecydowanej większości Polaków, od których w teorii otrzymał mandat społeczny.

Mimo wszystko chyba najbardziej jaskrawe ograniczanie znaczenia zasady suwerenności Narodu ma związek z stale poszerzającym się katalogiem kompetencji przekazywanych od instytucji państwowych do Brukseli. Związane jest to z tym, iż polskie organy władzy – prezydent RP, Sejm, Senat, czy rząd – wywodzą swój mandat z demokratycznych wyborów. Pomimo, iż polska demokracja jest dalece niedoskonała, pewnego rodzaju kontrola społeczna nad decyzjami podejmowanymi przez te podmioty pozostaje w rękach Narodu. Przebijając się przez przeszkody takie jak m. in. zabetonowany układ medialny czy konieczność organizowania obserwacji wyborów, jesteśmy w stanie patrzeć na ręce władzy i mamy szanse zmienić ją przy urnie wyborczej. Abstrahując od tego, jakie stronnictwo w danym okresie rządzi Polską, istnieje możliwość odsunięcia go od władzy w razie kierowania krajem w sposób niezgodny z wolą społeczną.

Tego niestety nie da się powiedzieć o organach unijnych, podejmujących swoje postanowienia całkowicie poza społeczną kontrolą i bardzo daleko od obywateli. Instytucje Unii Europejskiej, które według obliczeń Instytutu Globalizacji faktycznie stanowią około 90% prawa obowiązującego w Polsce, nie mają demokratycznego mandatu porównywalnego z instytucjami narodowymi. Komisja Europejska, która w Unii ma niemalże wyłączność na inicjatywę ustawodawczą, czy też quasi-legislator jakim jest Trybunał Sprawiedliwości, nie mają legitymizacji demokratycznej. W jedynej instytucji UE pochodzącej z wyborów jaką jest Parlament Europejski, posiadamy zaledwie 50 przedstawicieli na około 750. Podobnie sprawa wygląda w przypadku Rady UE, gdzie z łatwością możemy zostać przegłosowani przez najsilniejsze państwa. Bardzo łatwo o wniosek, iż obowiązujące Polaków w życiu codziennym prawo tylko w niewielkim stopniu pozostaje zależne od nas jako wyborców.

Postulowanie jako recepty na ów deficyt demokracji dalszej integracji, mającej prowadzić do szerszego stosowania mechanizmów wyborczych w UE, nie ma sensu. W Unii nie istnieje jeden polityczny naród europejski, tylko 28 różniących się od siebie pod wieloma względami, przede wszystkim mentalnymi. Wszyscy w Europie odczuwamy i myślimy w kategoriach narodowych, postrzegając się jako Polacy, Niemcy, Hiszpanie czy Włosi. Z tej przyczyny tego typu „instytucjonalna demokracja”, jako system pozbawiony tożsamościowej nadbudowy, byłaby fikcją.

Jedynym sposobem by nie dopuścić do przekształcenia się narodowych demokracji parlamentarnych w europejską oligarchię elit pozostaje szeroka społeczna kontrola nad procesem integracji. Pamiętając, że każde przekazanie kompetencji z instytucji narodowych na unijne stanowi bez wątpienia osłabianie fundamentalnej dla demokracji zasady suwerenności Narodu, warto rozpocząć debatę nad poszerzającymi społeczną kontrolę w tym zakresie zmianami Konstytucji RP. Czy parlament powinien mieć prawo do samodzielnej ratyfikacji traktatów przekazujących fragmenty władztwa narodowego do Brukseli? Wydaje mi się, że proces integracji europejskiej zaszedł tak daleko, iż każde następne poszerzenie kompetencji Unii Europejskiej powinno być poprzedzone obligatoryjnym prawnie referendum ogólnokrajowym.

Sergiusz Muszyński

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.