Maja Narbutt: Mieli się nigdy nie wybudzić. Lekarze mówili rodzinie, że trzeba pogodzić się z losem. Niezwykłe historie pacjentów dowodzą jednak, że zawsze jest nadzieja

fot. sxc.hu
fot. sxc.hu

Wybudzenie ze śpiączki to jak zmartwychwstanie.

Pani Barbara straciła przytomność, uderzyła głową w betonowe schody. Była w stanie agonalnym, a po operacji zapadła w śpiączkę. Jej mąż szybko przekonał się, jak działa system. Chorego po kilku tygodniach wypisuje się ze szpitala, czasem z rurką trachemijną i cewnikiem. Przerażona rodzina nie bardzo wie, jak się nim zająć. Czasem pacjent trafia do zakładu opiekuńczego lub hospicjum, gdzie będzie czysty i nakarmiony, ale nic więcej się dla niego nie zrobi.

Mąż pani Barbary nie pogodził się z losem. Cztery lata po wypadku jego żona jest wybudzona. Nie jest idealnie , ale pani Barbara maluje obrazy, wykonuje proste czynności, Maż stara się, by uczestniczyła w normalnym życiu, jeździ z nią w gości.

Przez cztery lata codziennie, wytrwale, przez wiele godzin prowadził rehabilitację żony. Najbardziej irytuje go, gdy ludzie mówią mu, że się poświęcił.

Po prostu szlag mnie trafia. A co miałem zrobić, jakie miałem wyjście? Ale kiedy to mówię, słyszę często od kobiet „ mój mąż by tego dla mnie nie zrobił ”

— przyznaje Zenon Czułyk. Wierzy, że będzie jeszcze lepiej i żona odzyska pełną sprawność. Chociaż jej stan w momencie wypisania ze szpitala lekarze określali na 3 punkty w skali Glasgow, czyli bliski śmierci mózgowej.

Pan Czułyk jest jednym z bohaterów mojego reportażu „Powrót ze snu ”, w najnowszym numerze „wSieci”.

Wybudzenia ze śpiączki wydały mi się tematem, który wiąże się z Wielkanocą. To powrót do życia. A także wiara, nadzieja i miłość, które czuje wiele rodzin ludzi, którzy zapadli w śpiączkę.

Kiedy zbierałam materiały do tekstu, przeraziła mnie łatwość, z jaką niektórzy lekarze dochodzą do wniosku, że nic dla pacjenta nie można zrobić. Bliscy dowiadują się, że jego mózg obumiera i właściwie jest już rośliną. Czasem pojawia się mniej lub bardziej dyskretna sugestia, że rodzina powinna podpisać zgodę na pobranie organów, które nastąpi, gdy komisja stwierdzi śmierć mózgową.

A przecież są udokumentowane przypadki, że właśnie chorzy, którzy znajdowali się na tej ostatniej prostej, wrócili do normalnego życia.

Wśród nich są pacjenci prof. Jana Talara, neurochirurga z Bydgoszczy, Właśnie tego, który parę miesięcy temu wywołał niebywały skandal na kongresie naukowym. Stwierdził, że śmierć pnia mózgu nie istnieje i do transplantacji pobiera się organy ludzi, którzy żyją. Praktycznie znalazł się na marginesie polskiej medycyny.

Trudno wypowiadać się na ten temat, nie będąc specjalistą. Jednak wydaje się uderzające, że właśnie ludzie związani z wybudzaniem ze śpiączki z rezerwa podchodzą do orzekania śmierci mózgowej i transplantacji. Podobne poglądy deklaruje też Ewa Błaszczyk, dzięki której powstała klinika „Budzik ”, wyspecjalizowana w wybudzeniach dzieci.

Maja Narbutt

———————————————————————————————

Wejdź na wSklepiku.pl i sprawdź najnowsze oferty promocyjne na książki!

TU JEST NASZ SKLEP!

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.