To była jedna z najciekawszych spraw jakie może sobie wymyślić autor powieści kryminalnych. I to tych klasycznych – w angielskim stylu. Samotny dom, wąski krąg podejrzanych, skomplikowane relacje pomiędzy członkami rodziny, w której dochodzi do zbrodni. Ofiarą staje się atrakcyjna młoda dziewczyna, potencjalną sprawczynią inna piękna kobieta o egzotycznym pochodzeniu, zagmatwanej przeszłości i wybuchowym charakterze.
Sprawa Rity Gorgonowej. Historyczna zagadka nie wyjaśniona do końca niczym śmierć generała Sikorskiego…
Rozpaliła wyobraźnię i emocje całej Polska lat 30. ub. wieku. A przecież były to czasy przedtelewizyjne, gdzie władzę nad z umysłami ludzi miały co najwyżej gazety…
Czy Rita Gorgonowa zabiła swoją podopieczną – 17 letnią Lusię Zarembiankę? Sąd II RP uznał – że tak. W pierwszej instancji ława przysięgłych wydała na nią wyrok śmierci. W procesie kasacyjnym wyrok złagodzono do 8 lat więzienia, ale winy z niej nie zdjęto. Za okoliczność łagodzącą uznano, że działała w stanie silnego wzburzenia.
Przypomnijmy Emilia Małgorzata Gorgon, z domu Ilić, była Dalmatynką urodzoną w Serbii. Wcześnie - bo już w wieku 15 lat - wyszła za mąż za Polaka Jana Gorgona, któremu urodziła syna. Jednak wkrótce mąż wyjechał do Ameryki „za chlebem”, a Rita zamieszkała z teściami, z którymi popadła w konflikt. Ci oskarżyli ją (także przed mężem) o niemoralne prowadzenie się. W efekcie musiała się wyprowadzić z domu. Nie pozwolono jej zabrać dziecka. Była atrakcyjna i zaradna. Ale nie miała wykształcenia. Skończyła więc kursy pielęgniarskie i została opiekunką do dzieci. W końcu trafiła do domu inżyniera Henryka Zaremby, ojca dwojga dzieci Elżbiety, zwanej Lusią i młodszego Stasia. Praca dała jej nie tylko nadzieję na ustabilizowanie sytuacji materialnej ale i osobistej. Nawiązała romans ze swoim pracodawcą, ale oficjalnie poślubić go nie mogła, ponieważ inżynier miał żonę, która przebywała w szpitalu psychiatrycznym. Konkubinat to wszystko na co mogła liczyć. Ze związku z inżynierem przychodzi na świat córka - Romana. Sytuacja przestaje być sielankowa, gdy dorastająca Lusia zaczyna sprzeciwiać się związkowi ojca z nianią. Podobnie jak wcześniej teściowie – oskarża ją o skłonność do romansów. Musi być przekonywająca, skoro ojciec zgadza się przenieść ze starszymi dziećmi do Lwowa, a nianię – konkubinę pozostawić w podlwowskim dworku, w niejasnej sytuacji materialnej i towarzyskiej…
Sytuacja w domu robi się napięta. W nocy z 30 na 31 grudnia 1931 r. dochodzi do zbrodni. Lusia zostaje zamordowana tępym narzędziem we własnym łóżku. Morderca pozoruje gwałt. Zabitą dziewczynę znajduje brat. Ze snu wyrywa go skowyt psa.
Dalsze wypadki odtwarzano i analizowano szczegółowo po wielokroć. Niewątpliwie jednak miejscowa policja mocno zawaliła sprawę nie zabezpieczając wszystkich śladów. Nawet tak kluczowych, jak ślady stóp wokół domu, które ponoć jednoznacznie wskazywały na kobietę. Cóż skoro ich nie sfotografowano… Nie zabezpieczono też znalezionego na miejscu zbrodni kału, tak - że nawet nie wiadomo czy był on ludzkiego czy zwierzęcego pochodzenia. Ale okoliczności zdawały się wyraźnie wskazywać winnego. A raczej winną.
Piękna Rita szybko staje się główną podejrzaną, choć początkowo o współudział oskarżony jest również Henryk Zaremba.
Kluczowe znaczenie mają zeznania Stasia, który w kilka minut po zabójstwie widział sylwetkę kobiety i, choć nie od razu, zgodził się, że mogła to być jego niedoszła macocha.
Mimo to proces był głównie poszlakowy. Owszem, na ubraniu Rity odnaleziono ślady krwi, która najprawdopodobniej należały do ofiary. Ale obronie udało się zakwestionować poprawność przeprowadzonych badań. Rozważano też czy oskarżona zmieniła koszulę nocną w noc zbrodni, czy spaliła tę, w której popełniła zbrodnię, czy to na pewno ją widział w nocy chłopiec. Sytuację komplikował fakt, że na domniemanym narzędziu zbrodni – nie odnaleziono śladów krwi.
Rita nigdy nie przyznała się do winy. Choć – swoje zeznania w szczegółach – kilkakrotnie zmieniała. W więzieniu urodziła drugą córkę. Jak twierdziła, było to również dziecko Zaremby. Jednak ten nigdy jego nie uznał. Ostatecznie Rita skazana na 8 lat więzienia za zbrodnię w afekcie . 3 września 1939 wyszła na wolność na mocy wojennej amnestii. Jej dalsze losy są niepewne. Ponoć mieszkała i zmarła gdzieś na Śląsku. Ponoć wyszła drugi raz za mąż. Ponoć zmarła w latach 40 tych. Jej grobu jednak nikt na razie wskazać nie potrafi.
Lepiej znane są dzieje pozostałych osób zamieszanych w sprawę. Henryk Zaremba ze Stasiem i córką Romą po procesie – przeprowadził się do Warszawy. W czasie wojny trafił do obozu. Ożenił się powtórnie. Po wojnie stracił majątek. Wierzył w winę swojej kochanki. Nie pozwolił jej na kontakt ze starszą córką. Pod jego wpływem, Roma wierzyła w winę swojej matki. Zaremba zmarł w 1954 r.
Staś – główny świadek oskarżenia zginął tragicznie. W styczniu 1939 roku w górach przysypała go lawina.
Młodsza córka Gorgonowej - Ewa, wychowywała się w sierocińcach. Matka po wyjściu z więzienia - nie zdołała jej odnaleźć. Ewa – w przeciwieństwie do siostry – z którą nawiązała kontakt już jako osoba dorosła, wierzyła w niewinność matki. Dziś chce jej dowieść wraz z własną córką, która nosi imię swojej babki – Margarita.
Podstawą do wniesienia rewizji procesu jest m. in fakt, że w okolicy, w której mieszkali Zarembowie miesiąc wcześniej dokonano podobnego morderstwa, co sądy absolutnie zlekceważyły.
Wśród faktów które mogłyby przemawiać za niewinnością Gorgonowej jest i sensacyjna informacja jakoby ogrodnik z domu Zarembów przyznał się do zbrodni w chwili słabości. Jednak gdy powojenne popołudniówki wydrukowały taką informację – rodzina ogrodnika wytoczyła im procesy i je wygrała.
Dziś adwokat wnuczki i córki Gorgonowej mec. Michał Olechnowicz, szuka wszystkich punktów poddających w wątpliwość winę rzekomej zbrodniarki. Nie jest łatwo. Nie żyją już świadkowie. Ale zachowało się wiele dokumentów i spisanych reakcji. Był to przecież najgłośniejszy proces epoki. Stosunkowo najmocniejszą przesłanką wydaje się motyw. W gruncie rzeczy pozorny. Sąd przyjął,że Gorgonowa zabiła Lusię by usunąć przeszkodę stojącą na drodze do jej trwałego związku z Zarembą. Ale jak zauważa adwokat tak naprawdę nic na tej śmierci by nie zyskała.
Miała nieuregulowany status materialny, dziecko z poprzedniego małżeństwa, które ze względu na jej niewielkie fundusze wychowywali teściowie. W związku z mającym nastąpić rozstaniem z Zarembą, dostała od niego pokaźną kwotę w dolarach. Zaremba miał jej zostawić dom w Brzuchowicach. Czy on sam był dla niej tak atrakcyjną partią, by zabić jego córkę, przeciwną związkowi ojca i Rity? Wątpię. Gorgonowa miała wielu adoratorów, w aktach zachowały się od nich liściki. Zaremba nie był jedynym, który mógłby być nią zainteresowany. Była ładną kobietą.
— podkreśla adwokat w rozmowie z Rzeczpospolitą. Ponadto Zaremba miał już wtedy poważne kłopoty finansowe i nie był tak atrakcyjną partią, gdyby przyjąć że Ritą kierowały pobudki wyłącznie natury materialnej. Kochanka Zaremby była osobą inteligentną i trzeźwo myślącą. Czy mogła kalkulować, że utrata córki przybliży inżyniera właśnie do niej, której Lusia okazywała tyle niechęci? Ryzykowne założenie…
Oczywiście prawnik mówi też o tym na co zwracali uwagę już współcześni obrońcy guwernantki – czyli na ogromną presję społeczną, w której zapadał wyrok. We Lwowie omal nie doszło do linczu na rzekomej zabójczyni. To jednak zdaje się mieć mniejsze znaczenie niż nowa ocena faktów, ewentualnie ekspertyzy, które umożliwia współczesna kryminalistyka.
Czy jednak eksperci mają jeszcze co badać? Zachowało się co prawda narzędzie zbrodni – tajemniczy wyłowiony z basenu dżagan, ale już 80 lat temu nie znaleziono na nim śladów krwi… Można za to dopasować jego kształt do kształtu obrażeń na ciele denatki. Co ponoć w śledztwie zrobiono dość niedbale.
Adwokat twierdzi, że chce zaangażować eksperta, który dokonał rekonstrukcji zbrodni sprzed 6 tys. lat. To ciekawy eksperyment. Problem w tym, że przebiegu zdarzeń sprzed tysięcy lat raczej nie zakwestionują członkowie rodzin zainteresowanych i jest to czysto intelektualna spekulacja bez konsekwencji.
Tymczasem rewizją wyroku ws. Gorgonowej są zainteresowane konkretne osoby, które latami żyły z piętnem tej zbrodni. Pytanie tylko czy ich wiara i zaangażowanie utrudnia, czy ułatwia dochodzenie do prawdy. Nigdy jednak nie jest za późno, by ją wyświetlić i oddać sprawiedliwość ofiarom. Kimkolwiek by one nie były… Taka przynajmniej jest logika klasycznych powieści kryminalnych.
Anna Sarzyńska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/190290-rita-gorgonowa-zbrodniarka-czy-ofiara-czy-po-latach-jest-szansa-na-wyswietlenie-glosnego-morderstwa