Stronie rządzącej zależało na tym, żeby sprawa Smoleńska została jak najszybciej zamknięta. Myślę, że wszystkie rodziny, które tam były i które widziały, co tam się dzieje, poczekałyby jeszcze dwa, a nawet trzy tygodnie, bo tu mówimy w takich jednostkach czasowych
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Ewa Kochanowska, żona śp. Janusza Kochanowskiego, Rzecznika Praw Obywatelskich, który zginął w katastrofie smoleńskiej.
wPolityce.pl: Jak odebrała Pani słowa Ewy Kopacz: „Chcę powiedzieć PiS-owcom, chcecie mieć wojnę, to będziecie ją mieli”?
Ewa Kochanowska: Każdy ma prawo do obrony, ale uważam, że jeśli jest popełnione przestępstwo, to trzeba zebrać dowody, postawić zarzut i niech oskarżony broni się w sądzie. Zresztą to nie tylko dotyczy jej, bo wiele osób ma w tej sprawie coś za uszami. Mówienie o tym nieustanie przez miesiące i lata w mediach nie ma żadnego sensu. Ustalanie winy to nie jest zajęcie dla polityków i dziennikarzy, lecz dla prokuratury.
Bronisław Komorowski stwierdził ostatnio za posłem Neumannem, że najlepiej by było, gdyby ofiary katastrofy smoleńskiej spoczywały w jednym grobie, bo wówczas „nie analizowano by, jaka część ciała należała do kogo”. Nie szokuje to Panią?
Bardzo. Ostatnio w telewizji powiedziałam, że nikomu na świecie nie przyszłoby do głowy powiedzieć coś podobnego np. w przypadku zamachów w Londynie. U nas wychodzi na jaw jak straszliwie się zachowali. To polski rząd jest wyłącznie winny sytuacji, w której się znaleźliśmy. Dokumenty już teraz mówią prawdę obiektywną i historyczną. Wiadomo z najwyższą pewnością, że Rosjanie pobierali próbki do badań genetycznych w dwóch zestawach – dla siebie i dla Polaków. Tych próbek było ok. 400 Jest na to protokół z odebrania kompletu materiałów biologicznych do badań z 17 kwietnia, tydzień po katastrofie. Polacy mieli wszystko w rękach, lecz do sierpnia 2010 r. żadnych badań nie przeprowadzili. Bodajże 24 kwietnia Rosjanie przysłali rezultaty zakończonych przez siebie badań genetycznych. U nas trwały wtedy pogrzeby i jeszcze ostatnie ciała dolatywały do Polski. To następstwo czasu pokazuje jedną rzecz – polski rząd parł na szybkie przeprowadzenie pogrzebów.
Czemu im tak się spieszyło?
Stronie rządzącej zależało na tym, żeby sprawa Smoleńska została jak najszybciej zamknięta. Myślę, że wszystkie rodziny, które tam były i które widziały, co tam się dzieje, poczekałyby jeszcze dwa, a nawet trzy tygodnie, bo tu mówimy w takich jednostkach czasowych. Mówi się, że to są badania trudne, długo trwają, a tam był znakomicie pod tym względem wyposażony instytut. To wyjaśnia też tajemnicę tych pomieszanych szczątków. Jeżeli nikomu z rządzących w Polsce nie zależało na tym, żeby należycie przeprowadzić rozpoznanie, należycie zadbać o ciała, to dlaczego miało na tym zależeć Rosjanom? Oni robili tak, jak im kazano. Jest to kraj niesłychanej biurokracji i wszyscy, którzy byli w Moskwie pamiętają godzinne zeznania do protokołu pisanego ręcznie. Gdy przypadkiem skończył się długopis, trzeba było zaczynać na nowo. My dostaliśmy wszystko, co mogliśmy dostać: ciała, szczątki, materiał genetyczny. To rząd , a nie rodziny naciskał, żeby szybko przeprowadzić pogrzeby.
Dlaczego?
Bo wybuchła żałoba narodowa, w perspektywie były wybory prezydenckie i parlamentarne. Dla nich był to absolutny przymus, żeby skończyć ze Smoleńskiem. Sposób, w jaki zachowują teraz i jak zachowywali się przez te 7 lat, jest największym dowodem na to, na czym im najbardziej zależało.
Czyli oni musieli wiedzieć o tych wszystkich nieprawidłowościach?
Oczywiście, że wiedzieli. Może byli zaskoczeni skalą zniszczeń, bo nikt się tego wtedy nie spodziewał. Dziś pytają jakie mamy dowód na wybuch. Otóż mamy- te ciała są dowodem na to, że katastrofa przebiegła w sposób niezwykle gwałtowny. Gdyby samolot faktycznie upadł na ziemię z tej wysokości, to ¾ ludzi by przeżyło, a samolot złamałby się w 2-4 miejscach. O wybuchu świadczą właśnie te szczątki, te 200 kg , których nie dało się rozdzielić, które zostały przysłane do Polski i spopielone. Teraz otwieramy trumny i każdy może usłyszeć w jakim stanie znajdowały się niektóre osoby. Ale nawet to nikogo z Platformy nie rusza, dalej słyszymy ten sam jazgot, który nie jest do wytrzymania.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Stronie rządzącej zależało na tym, żeby sprawa Smoleńska została jak najszybciej zamknięta. Myślę, że wszystkie rodziny, które tam były i które widziały, co tam się dzieje, poczekałyby jeszcze dwa, a nawet trzy tygodnie, bo tu mówimy w takich jednostkach czasowych
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Ewa Kochanowska, żona śp. Janusza Kochanowskiego, Rzecznika Praw Obywatelskich, który zginął w katastrofie smoleńskiej.
wPolityce.pl: Jak odebrała Pani słowa Ewy Kopacz: „Chcę powiedzieć PiS-owcom, chcecie mieć wojnę, to będziecie ją mieli”?
Ewa Kochanowska: Każdy ma prawo do obrony, ale uważam, że jeśli jest popełnione przestępstwo, to trzeba zebrać dowody, postawić zarzut i niech oskarżony broni się w sądzie. Zresztą to nie tylko dotyczy jej, bo wiele osób ma w tej sprawie coś za uszami. Mówienie o tym nieustanie przez miesiące i lata w mediach nie ma żadnego sensu. Ustalanie winy to nie jest zajęcie dla polityków i dziennikarzy, lecz dla prokuratury.
Bronisław Komorowski stwierdził ostatnio za posłem Neumannem, że najlepiej by było, gdyby ofiary katastrofy smoleńskiej spoczywały w jednym grobie, bo wówczas „nie analizowano by, jaka część ciała należała do kogo”. Nie szokuje to Panią?
Bardzo. Ostatnio w telewizji powiedziałam, że nikomu na świecie nie przyszłoby do głowy powiedzieć coś podobnego np. w przypadku zamachów w Londynie. U nas wychodzi na jaw jak straszliwie się zachowali. To polski rząd jest wyłącznie winny sytuacji, w której się znaleźliśmy. Dokumenty już teraz mówią prawdę obiektywną i historyczną. Wiadomo z najwyższą pewnością, że Rosjanie pobierali próbki do badań genetycznych w dwóch zestawach – dla siebie i dla Polaków. Tych próbek było ok. 400 Jest na to protokół z odebrania kompletu materiałów biologicznych do badań z 17 kwietnia, tydzień po katastrofie. Polacy mieli wszystko w rękach, lecz do sierpnia 2010 r. żadnych badań nie przeprowadzili. Bodajże 24 kwietnia Rosjanie przysłali rezultaty zakończonych przez siebie badań genetycznych. U nas trwały wtedy pogrzeby i jeszcze ostatnie ciała dolatywały do Polski. To następstwo czasu pokazuje jedną rzecz – polski rząd parł na szybkie przeprowadzenie pogrzebów.
Czemu im tak się spieszyło?
Stronie rządzącej zależało na tym, żeby sprawa Smoleńska została jak najszybciej zamknięta. Myślę, że wszystkie rodziny, które tam były i które widziały, co tam się dzieje, poczekałyby jeszcze dwa, a nawet trzy tygodnie, bo tu mówimy w takich jednostkach czasowych. Mówi się, że to są badania trudne, długo trwają, a tam był znakomicie pod tym względem wyposażony instytut. To wyjaśnia też tajemnicę tych pomieszanych szczątków. Jeżeli nikomu z rządzących w Polsce nie zależało na tym, żeby należycie przeprowadzić rozpoznanie, należycie zadbać o ciała, to dlaczego miało na tym zależeć Rosjanom? Oni robili tak, jak im kazano. Jest to kraj niesłychanej biurokracji i wszyscy, którzy byli w Moskwie pamiętają godzinne zeznania do protokołu pisanego ręcznie. Gdy przypadkiem skończył się długopis, trzeba było zaczynać na nowo. My dostaliśmy wszystko, co mogliśmy dostać: ciała, szczątki, materiał genetyczny. To rząd , a nie rodziny naciskał, żeby szybko przeprowadzić pogrzeby.
Dlaczego?
Bo wybuchła żałoba narodowa, w perspektywie były wybory prezydenckie i parlamentarne. Dla nich był to absolutny przymus, żeby skończyć ze Smoleńskiem. Sposób, w jaki zachowują teraz i jak zachowywali się przez te 7 lat, jest największym dowodem na to, na czym im najbardziej zależało.
Czyli oni musieli wiedzieć o tych wszystkich nieprawidłowościach?
Oczywiście, że wiedzieli. Może byli zaskoczeni skalą zniszczeń, bo nikt się tego wtedy nie spodziewał. Dziś pytają jakie mamy dowód na wybuch. Otóż mamy- te ciała są dowodem na to, że katastrofa przebiegła w sposób niezwykle gwałtowny. Gdyby samolot faktycznie upadł na ziemię z tej wysokości, to ¾ ludzi by przeżyło, a samolot złamałby się w 2-4 miejscach. O wybuchu świadczą właśnie te szczątki, te 200 kg , których nie dało się rozdzielić, które zostały przysłane do Polski i spopielone. Teraz otwieramy trumny i każdy może usłyszeć w jakim stanie znajdowały się niektóre osoby. Ale nawet to nikogo z Platformy nie rusza, dalej słyszymy ten sam jazgot, który nie jest do wytrzymania.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/343104-nasz-wywiad-kochanowska-nie-pojmuje-tumanstwa-ktore-produkuje-sie-w-mediach-i-opowiada-bzdury-o-wspolnym-grobie-rodem-z-czasow-stalinowskich