Gdyby głupota miała skrzydła, Gronkiewicz-Waltz fruwałaby nad Warszawą…
– brzmiał tytuł mojego komentarza na naszym portalu wPolityce dokładnie sprzed dwóch lat. Chodziło o projekt tzw. pomnika świateł, który miał upamiętnić ofiary smoleńskiej tragedii. Apolityczna koncepcja prof. Pawła Szychalskiego okazał się strasznie groźna dla rządzącej wówczas Platformy Obywatelskiej, a dla jej wiceszefowej, prezydent Warszawy w szczególności. Dlatego, że projekt upamiętnienia światłami naszego zbiorowego, największego w powojennej historii dramatu z 10 kwietnia 2010r., i bezprecedensowego w dziejach cywilizowanego świata, spodobał się prawie wszystkim Polkom i Polakom. Prawie, bo z wyjątkiem wyżej wymienionej Platformy tzw. Obywatelskiej. Oto pojawiło się „niebezpieczeństwo”, że idea architekta Szychalskiego zakończy tak podsycane przez nią podziały wśród Polaków.
Cierpiąca na pisofobię Gronkiewicz-Waltz wytoczyła najcięższe działa: „pomnik świateł” skojarzył jej się z… Hitlerem i faszystowską NSDAP. Stołeczna prezydent wystąpiła przed kamerami TVN24 i zestawiła fotografię happeningu zaaranżowanego podczas zjazdu tej partii w Norymberdze, przy użyciu reflektorów przeciwlotniczych, z wizualizacją projektu Szychalskiego. Pominę fakt, że mogła chociaż sprawdzić daty, bo ów zjazd nie odbył się - jak błędnie podała - w 1937 lecz w 1936 roku. Gdyby głupota miała skrzydła…
Wykpiłem wówczas, że zwolennicy Adolfa Hitlera istnieli na długo przed „pisowcami”. Byli nimi już antyczni kapłani, dla których atmosferyczne słupy świetlne stanowiły jakieś znaki Boże, bo niekiedy układały się w kształcie krzyży. W czasach nam bliższych, zgodnie z „logiką” prezydent Warszawy, duch Hitlera pojawił się też w Victoria Park Gardens nad Tamizą, gdzie Brytyjczycy umieścili instalację świetlną, dedykowaną bohaterom wojny obronnej z Niemcami, a także w Walii, przy World War One North Wales Memorial Arch w Bangor, czy w Północnej Irlandii, gdzie rozświetlono Belfast’s City Hall, jak również w Nowym Jorku, gdzie słupy świetlne upamiętniły ofiary zamachu na World Trade Center. Gdyby Gronkiewicz-Waltz była burmistrzem NY, z pewnością by do tego nie dopuściła…
U nas pisowscy naziści ujawnili się m.in. przed Muzeum Historii Żydów Polskich, gdzie parę lat temu włączono reflektory w rocznicę wybuchu powstania w getcie, i pewnie też sprawką tych hitlerowskich pogrobowców z PiS był „Marsz światła”, w dziesiątą rocznicę śmierci papieża Jana Pawła II. Gronkiewicz-Waltz tego nie zauważyła i nie zablokowała zapewne tylko z przepracowania. Ale żarty na bok, bo sprawa jest o wiele bardziej poważna, niż doniczkowa prezydent Warszawy. Pod wyborczą presją kierowany przez nią magistrat zgodził się łaskawie na budowę „jakiegoś pomnika” u zbiegu ulic Focha i Trębackiej. Jak ogłosiła Gronkiewicz-Waltz:
Podjęliśmy inicjatywę wychodzącą naprzeciw oczekiwanim wielu Polaków.
Postęp niebywały! Oto prezydent Warszawy po latach dostrzegła „oczekiwania wielu Polaków”… W kwestii formalnej, na wskazanym przez nią placyku miałaby być upamiętniona największa tragedia w naszej najnowszej historii, w której zginęło 96 reprezentantów najwyższych, polskich władz, życia politycznego i społecznego, dwóch prezydentów, marszałkowie, posłowie, generałowie armii, duchowni, szefowie najróżniejszych instytucji i organizacji, kombatanci…
Jak słusznie stwierdziła w kampanii wyborczej sprzed półtora roku wtedy jeszcze premier Ewa Kopacz, pomnik powinien stanąć tam, gdzie „będzie wzbudzał dobre emocje”. Dla większości Polek i Polaków jest tylko jedno takie miejsce: przed Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu. Tam, gdzie w obliczu naszej zbiorowej tragedii, w spontanicznym odruchu przybyło setki tysięcy ludzi, bez względu na sympatie polityczne, na ich przekonania, w poczuciu wspólnoty i więzi narodowej, którzy palili w tym miejscu morze zniczów, by oddać hołd podsmoleńskim ofiarom. Tym rodakom, którzy w naszym imieniu polecieli dać wyraz pamięci o Polakach zabitych w katyńskim lesie, ale też po to, aby w oparciu o prawdę wyrazić wolę pojednania z narodem sprawców, o czym chciał mówić prezydent śp. Lech Kaczyński…
Pomnik zaprojektowany przez prof. Szychalskiego nawiązuje właśnie do tamtej chwili, na powrót łączy, a nie dzieli, na czym przez lata bazowali politycy PO. Jak napisano w uzasadnieniu powołanego wówczas, społecznego komitetu, wizja pomnika światła zrodziła się z ludzkich wzruszeń:
Cechy pomnika są przetworzeniem obrazu tego największego żywego ogniska pokoju, zadumy i bólu, jaki dane nam było widzieć. Projekt pomnika składający się z 96 świateł dedykowanych wszystkim ofiarom tragedii 10/04, to architektoniczna synteza, próba przestrzennej sublimacji tego właśnie hołdu złożonego im przez rodaków.
Ale nie tylko. „Pomnik świateł” to także pomnik naszej godności. Ta akurat koncepcja w żaden sposób „nie kłóci się z otoczeniem”, byłaby natomiast ciągle żywym zapisem naszej pamięci w przestrzeni miasta. 96 świateł, skierowanych ku niebu na Krakowskim Przedmieściu, symbolizujących każdą z ofiar, od prezydenta po stewardessę… - w zamyśle autora nie ma być to miejsce składania zniczy czy wieńców, od osobistej zadumy przy mogiłach są cmentarze, także już istniejący, kamienny pomnik - pęknięta, przełamana bryła na Powązkach. „Pomnik świateł” upamiętnia tragedię z 10 kwietnia 2010r., ale przede wszystkim wyraża poczucie wspólnoty wszystkich Polaków w obliczu nieszczęścia. Ma on także i tę wielką zaletę, jakkolwiek to zabrzmi, że nigdy nie spowszednieje, ani dla tych, którzy przeżywali ten dramat, ani dla przyszłych pokoleń, że może stać się swoistą atrakcją turystyczną, a dzięki temu stałą lekcją naszej historii.
Idea „pomnika świateł” spotkała się w sondażach z wielkim poparciem, pochwaliła ją m.in. Marta Kaczyńska, córka śp. Pary Prezydenckiej, opowiedziały się za nią tzw. rodziny smoleńskie, a już po prezentacji projektu prof. Szychalskiego, podczas tylko jednej niedzieli zebrano na Krakowskim Przedmieściu od przechodniów aż kilkanaście tysięcy podpisów „za”. Jak odniósł się wówczas do tej koncepcji w swej lirycznej narracji Sławomir Wróbel, jeden z niezliczonej liczby internautów, to tak, jakby…:
Łapać za ręke anioła…. To jest trochę tak jakby obcować z magią… Małe dziecko pytające tatusia na spacerze, co to za światełko, i ojciec odpowiadający mu: to córeczko światełko jakie wysyła nam anioł prezydenta i wszystkich patriotów, którzy z nim lecieli. Oni pokazują nam, tam z nieba, że nad nami czuwają…
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Gdyby głupota miała skrzydła, Gronkiewicz-Waltz fruwałaby nad Warszawą…
– brzmiał tytuł mojego komentarza na naszym portalu wPolityce dokładnie sprzed dwóch lat. Chodziło o projekt tzw. pomnika świateł, który miał upamiętnić ofiary smoleńskiej tragedii. Apolityczna koncepcja prof. Pawła Szychalskiego okazał się strasznie groźna dla rządzącej wówczas Platformy Obywatelskiej, a dla jej wiceszefowej, prezydent Warszawy w szczególności. Dlatego, że projekt upamiętnienia światłami naszego zbiorowego, największego w powojennej historii dramatu z 10 kwietnia 2010r., i bezprecedensowego w dziejach cywilizowanego świata, spodobał się prawie wszystkim Polkom i Polakom. Prawie, bo z wyjątkiem wyżej wymienionej Platformy tzw. Obywatelskiej. Oto pojawiło się „niebezpieczeństwo”, że idea architekta Szychalskiego zakończy tak podsycane przez nią podziały wśród Polaków.
Cierpiąca na pisofobię Gronkiewicz-Waltz wytoczyła najcięższe działa: „pomnik świateł” skojarzył jej się z… Hitlerem i faszystowską NSDAP. Stołeczna prezydent wystąpiła przed kamerami TVN24 i zestawiła fotografię happeningu zaaranżowanego podczas zjazdu tej partii w Norymberdze, przy użyciu reflektorów przeciwlotniczych, z wizualizacją projektu Szychalskiego. Pominę fakt, że mogła chociaż sprawdzić daty, bo ów zjazd nie odbył się - jak błędnie podała - w 1937 lecz w 1936 roku. Gdyby głupota miała skrzydła…
Wykpiłem wówczas, że zwolennicy Adolfa Hitlera istnieli na długo przed „pisowcami”. Byli nimi już antyczni kapłani, dla których atmosferyczne słupy świetlne stanowiły jakieś znaki Boże, bo niekiedy układały się w kształcie krzyży. W czasach nam bliższych, zgodnie z „logiką” prezydent Warszawy, duch Hitlera pojawił się też w Victoria Park Gardens nad Tamizą, gdzie Brytyjczycy umieścili instalację świetlną, dedykowaną bohaterom wojny obronnej z Niemcami, a także w Walii, przy World War One North Wales Memorial Arch w Bangor, czy w Północnej Irlandii, gdzie rozświetlono Belfast’s City Hall, jak również w Nowym Jorku, gdzie słupy świetlne upamiętniły ofiary zamachu na World Trade Center. Gdyby Gronkiewicz-Waltz była burmistrzem NY, z pewnością by do tego nie dopuściła…
U nas pisowscy naziści ujawnili się m.in. przed Muzeum Historii Żydów Polskich, gdzie parę lat temu włączono reflektory w rocznicę wybuchu powstania w getcie, i pewnie też sprawką tych hitlerowskich pogrobowców z PiS był „Marsz światła”, w dziesiątą rocznicę śmierci papieża Jana Pawła II. Gronkiewicz-Waltz tego nie zauważyła i nie zablokowała zapewne tylko z przepracowania. Ale żarty na bok, bo sprawa jest o wiele bardziej poważna, niż doniczkowa prezydent Warszawy. Pod wyborczą presją kierowany przez nią magistrat zgodził się łaskawie na budowę „jakiegoś pomnika” u zbiegu ulic Focha i Trębackiej. Jak ogłosiła Gronkiewicz-Waltz:
Podjęliśmy inicjatywę wychodzącą naprzeciw oczekiwanim wielu Polaków.
Postęp niebywały! Oto prezydent Warszawy po latach dostrzegła „oczekiwania wielu Polaków”… W kwestii formalnej, na wskazanym przez nią placyku miałaby być upamiętniona największa tragedia w naszej najnowszej historii, w której zginęło 96 reprezentantów najwyższych, polskich władz, życia politycznego i społecznego, dwóch prezydentów, marszałkowie, posłowie, generałowie armii, duchowni, szefowie najróżniejszych instytucji i organizacji, kombatanci…
Jak słusznie stwierdziła w kampanii wyborczej sprzed półtora roku wtedy jeszcze premier Ewa Kopacz, pomnik powinien stanąć tam, gdzie „będzie wzbudzał dobre emocje”. Dla większości Polek i Polaków jest tylko jedno takie miejsce: przed Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu. Tam, gdzie w obliczu naszej zbiorowej tragedii, w spontanicznym odruchu przybyło setki tysięcy ludzi, bez względu na sympatie polityczne, na ich przekonania, w poczuciu wspólnoty i więzi narodowej, którzy palili w tym miejscu morze zniczów, by oddać hołd podsmoleńskim ofiarom. Tym rodakom, którzy w naszym imieniu polecieli dać wyraz pamięci o Polakach zabitych w katyńskim lesie, ale też po to, aby w oparciu o prawdę wyrazić wolę pojednania z narodem sprawców, o czym chciał mówić prezydent śp. Lech Kaczyński…
Pomnik zaprojektowany przez prof. Szychalskiego nawiązuje właśnie do tamtej chwili, na powrót łączy, a nie dzieli, na czym przez lata bazowali politycy PO. Jak napisano w uzasadnieniu powołanego wówczas, społecznego komitetu, wizja pomnika światła zrodziła się z ludzkich wzruszeń:
Cechy pomnika są przetworzeniem obrazu tego największego żywego ogniska pokoju, zadumy i bólu, jaki dane nam było widzieć. Projekt pomnika składający się z 96 świateł dedykowanych wszystkim ofiarom tragedii 10/04, to architektoniczna synteza, próba przestrzennej sublimacji tego właśnie hołdu złożonego im przez rodaków.
Ale nie tylko. „Pomnik świateł” to także pomnik naszej godności. Ta akurat koncepcja w żaden sposób „nie kłóci się z otoczeniem”, byłaby natomiast ciągle żywym zapisem naszej pamięci w przestrzeni miasta. 96 świateł, skierowanych ku niebu na Krakowskim Przedmieściu, symbolizujących każdą z ofiar, od prezydenta po stewardessę… - w zamyśle autora nie ma być to miejsce składania zniczy czy wieńców, od osobistej zadumy przy mogiłach są cmentarze, także już istniejący, kamienny pomnik - pęknięta, przełamana bryła na Powązkach. „Pomnik świateł” upamiętnia tragedię z 10 kwietnia 2010r., ale przede wszystkim wyraża poczucie wspólnoty wszystkich Polaków w obliczu nieszczęścia. Ma on także i tę wielką zaletę, jakkolwiek to zabrzmi, że nigdy nie spowszednieje, ani dla tych, którzy przeżywali ten dramat, ani dla przyszłych pokoleń, że może stać się swoistą atrakcją turystyczną, a dzięki temu stałą lekcją naszej historii.
Idea „pomnika świateł” spotkała się w sondażach z wielkim poparciem, pochwaliła ją m.in. Marta Kaczyńska, córka śp. Pary Prezydenckiej, opowiedziały się za nią tzw. rodziny smoleńskie, a już po prezentacji projektu prof. Szychalskiego, podczas tylko jednej niedzieli zebrano na Krakowskim Przedmieściu od przechodniów aż kilkanaście tysięcy podpisów „za”. Jak odniósł się wówczas do tej koncepcji w swej lirycznej narracji Sławomir Wróbel, jeden z niezliczonej liczby internautów, to tak, jakby…:
Łapać za ręke anioła…. To jest trochę tak jakby obcować z magią… Małe dziecko pytające tatusia na spacerze, co to za światełko, i ojciec odpowiadający mu: to córeczko światełko jakie wysyła nam anioł prezydenta i wszystkich patriotów, którzy z nim lecieli. Oni pokazują nam, tam z nieba, że nad nami czuwają…
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/336058-czy-przed-palacem-prezydenckim-zablysnie-96-swiatel-symbolizujacych-nasze-poczucie-wspolnoty-i-wiezi-narodowej