Dużo zamieszania powstało wokół informacji, podanej przez Antoniego Macierewicza w „Gazecie Polskiej”, że istnieje nagranie rozmowy Władimira Putina, Donalda Tuska, Waldemara Pawlaka i Krzysztofa Kwiatkowskiego z 10 kwietnia w Smoleńsku. Zdecydowanie trzeba stwierdzić: żadnej sensacji tam nie ma.
Znam tę taśmę, każdy jej kadr. I wcale nie zobaczyłem jej po raz pierwszy w ostatnich dniach, lecz w kwietniu 2010 roku. To ni mniej ni więcej tylko „surówka” materiału nagranego przez operatorów TVP w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r. Gdy pracowałem w „Wiadomościach” często korzystałem z tych zdjęć do ilustrowania materiałów poświęconych wyjaśnianiu katastrofy. Wówczas znajdowały się one w archiwum Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Od pracowników TVP wiem, że później – gdy zmienił się układ sił w publicznej telewizji – zniknęły. Dlatego też obrazki z wieczornych zdarzeń na miejscu katastrofy 10 kwietnia mogły zatrzeć się w pamięci opinii publicznej – dziennikarze Telewizji Polskiej nie mieli możliwości skorzystania z nich.
Teraz się odnalazły. Nie wiem, w jakich dokładnie okolicznościach. Ale dobrze, że własność TVP – to warte zaakcentowania! – wróciła na swoje miejsce.
Co jest na nagraniu? Najbardziej intrygujący wątek to spacer obok miejsca tragedii właśnie przybyłych przedstawicieli polskiego rządu i moskiewskiej ambasady w dużej grupie oficjeli – m.in. z Putinem i ówczesnym rosyjskim ministrem ds. nadzwyczajnych Siergiejem Szojgu (obrazują to kadry, które zamieszczamy powyżej). To ten ostatni, po rosyjsku, poprzez tłumacza, opowiada Tuskowi, jak doszło do katastrofy. Czy nie padły słowa o brzozie? Nie wiadomo, bo całość tego spaceru nie jest zarejestrowana. Kwestia obrócenia się samolotu o 180 stopni jest niejasna, można ją różnie interpretować. Szojgu używa stwierdzenia „przewrócił się”.
Podkreślam: to nie jest żadne tajne spotkanie – uczestniczy w nim co najmniej kilkanaście osób, jest filmowane przez telewizyjnych operatorów.
Ciekawsze są inne zdjęcia. Też nie nowe, choć nieco zapomniane, a po latach – z wiedzą, jaką dziś mamy – warte skonfrontowania z opowieściami wojskowych prokuratorów. Widzimy bowiem, jak wyglądają prace na miejscu katastrofy, jak nie uczestniczy w nich ŻADEN przedstawiciel RP, a na dodatek potwierdza to w rozmowie z dziennikarzami ówczesny pułkownik Krzysztof Parulski, szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
Po szerszy opis nagrania odsyłam do najbliższego wydania tygodnika „wSieci”. Na marginesie – na miejscu decydentów z Woronicza rozważyłbym emisję tego nagrania. Jako pewne remedium na amnezję – urzędników, śledczych i części mediów.
Warto to zrobić, choć należy pamiętać, że ta taśma nie przyniesie jednak przełomu, bo przynieść go nie może. Takowego warto szukać tam, gdzie faktycznie można go znaleźć – np. w naukowych badaniach (również w tych przeprowadzonych po rozpoczynających się niebawem ekshumacjach ciał ofiar) zaplanowanych przez prokuraturę i komisję Berczyńskiego.
To nagranie ani nie pogrąży Tuska ani go nie obroni. Były premier będzie musiał zderzyć się z wymiarem sprawiedliwości z innych powodów, o czym pisaliśmy niedawno we „wSieci” - decyzji podjętych po katastrofie w kwestii podstaw prawnych jej badania.
„Pogrzebana prawda. Zwierzenia rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej” - Marek Pyza. Książka do kupienia w „wSklepiku.pl”.
„Kto nie przeczyta, nie zrozumie współczesnej Polski!”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/312388-nowa-sensacyjna-tasma-ze-smolenska-ani-nowa-ani-sensacyjna-znana-jest-kazda-klatka-na-tym-nagraniu