W kwietniu 2010 roku - jak przypomniał dziś w „Salonie Dziennikarskim” w TVP Info Piotr Zaremba - śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej nie budziło jeszcze wielkich emocji. To był czas kampanii prezydenckiej, w czasie której Prawo i Sprawiedliwość eksponowało inne wątki, zwłaszcza wezwanie do zakończenia wojny polsko-polskiej.
Mimo to Jerzy Miller właśnie wówczas skierował do członków kierowanej przez siebie komisji jasne zalecenie: trzeba dbać o „jednolity przekaz” dotyczący przyczyn katastrofy. Jednolity oczywiście z Rosjanami.
Komisja dra Berczyńskiego dysponuje nagraniem z tej wypowiedzi. Kontekst nie ulega wątpliwości: chodzi o podporządkowanie prac polskiej komisji celowi polityczno-propagandowemu. Stawka jest wysoka („Albo zadbamy o jednolity przekaz, który nie sprzyja budowaniu mitów i podejrzeń, albo sami sobie ukręcimy bicz na własne plecy”), a w tle pojawia się premier Tusk, który zastrzegł sobie „prawo do ostatecznego nadzoru”. Nawet wybór formuły prawnej ma być - oświadcza Miller - podporządkowany trosce o spójność polsko-rosyjskiego przekazu.
Wielu komentatorów mówi wprost: to nagranie dowodzi po prostu zdrady. Śmierć urzędującego prezydenta, pierwszej damy, dowódców sił zbrojnych i tylu innych ważnych dla narodu ludzi spotkała się z nikczemną odpowiedzią ówczesnego rządu. Państwo PO-PSL nie stanęło po stronie swojego prezydenta i swoich obywateli. Stanęło po stronie Moskwy.
Kto polecił Jerzemu Millerowi podporządkowanie pracy komisji celowi propagandowemu? Czy był to ówczesny premier Tusk? Jaka była rola ówczesnego marszałka Sejmu, za chwilę prezydenta Komorowskiego? Kto przekładał ogólne zalecenia na konkretne działania medialno-polityczne? Jak konkretnie wyglądało budowanie „jednolitego przekazu”? Które badania sfałszowano, których celowo zaniechano?
Pytań jest wiele. Nie można dopuścić, by rozmyły się one w morzu ważnych kwestii dotyczących przebiegu samej katastrofy. Wątek politycznego nadzoru nad polskim „śledztwem” i nad pracami rządowej komisji powinien zostać starannie wyjaśniony. Osobno.
To jest ten punkt, w którym rozstrzyga się nasza, polska przyszłość. Tylko uświadomienie naszym rodakom - tak wielu przecież - że zostali oszukani, że od początku do końca udawano badanie katastrofy, pozwoli nam na wyjście z klinczu. To jest sprawa absolutnie fundamentalna.
Dlatego warto, a nawet trzeba, powołać sejmową komisję śledczą ds. zbadania fikcyjnego śledztwa. Mechanizmy manipulacji na sowiecką skalę muszą być nie tylko ujawnione, ale i bardzo mocno nagłośnione. I nie ma lepszej drogi niż poprzez jawne prace komisji w parlamencie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/308695-sprawe-fikcyjnego-sledztwa-w-sprawie-smolenska-powinna-wyjasnic-komisja-sledcza-kto-zlecil-kto-kierowal-co-sfalszowano-czego-zaniechano