10 kwietnia - Pamięć i miłosierdzie. "Naród jest w stanie rozpoznać tę skalę kłamstw"

fot. PAP/Wojciech Pacewicz
fot. PAP/Wojciech Pacewicz

Co roku, 10 kwietnia zatrzymujemy się i podążamy wspomnieniami ku wydarzeniom sprzed lat, dziś – 6 lat. Zapewne dla każdego Polaka ten dzień okazał się niezwykłym, utrwalonym w pamięci, niepowtarzalnym. Żyliśmy wówczas jak w transie. Zatrzymaliśmy wszystkie bieżące sprawy, odłożyliśmy swoje życie na półce.

Przez kolejne dni i tygodnie tragedia smoleńska wyznaczała nasze decyzje; modliliśmy się razem w świątyniach, staliśmy w kolejce do Pałacu Prezydenckiego, by choć na moment w skupieniu przyklęknąć przy trumnach pary prezydenckiej i pracowników kancelarii, jeździliśmy do Krakowa w wielotysięcznym stojąc tłumie by odprowadzić Parę Prezydencką na Wawel.

Uczestniczyliśmy w ceremoniach pogrzebowych, słuchając przemówień, wspomnień na temat osób, które zginęły. Jak się okazywało powszechnie, osób niezwykłych, nie do zastąpienia… W naszym przypadku, Małgosi i moim, byliśmy razem z Magdą Mertą, jak wielu innych podtrzymujących ją, upadającą z bólu. Ale także – nadal będąc pod wpływem stałego przeżywania tragedii – uczestniczyłem w audycjach radiowo-telewizyjnych, gdzie ze zadziwieniem orientowałem się, że ci sami dziennikarze którzy jeszcze nie dawno włączali się w realizowanie projektu pogardy wobec Prezydenta, teraz znajdowali dlań słowa podziwu, a relacje okraszali zdjęciami uśmiechniętego Lecha Kaczyńskiego. Jakby te zdjęcia i ujęcia powstały po Jego śmierci, a nie były po cenzorsku skryte w szafach telewizyjnych. Bez żenady, bez cienia wstydu. To wszystko działo się na naszych oczach. Stąd tragedia i jej przeżywanie mieszało się nam od początku z pytaniem: czy rzeczywiście stała się przemiana? Czy zamknęła się epoka dominacji nienawistnych, małych ludzi? Czy zatem żyjemy w autentycznym świecie, czy w wirtualnym, w którym cyniczni gracze na moment jeno założyli żałobne stroje, by zaraz z większą jeszcze determinacją otworzyć nowy – stary rozdział medialnych przekłamań, manipulacji i w efekcie niewolenia ludzi, odbiorców pseudoinformacji?

Jakże szybko okazało się, że – podobnie jak po śmierci św. Jana Pawła II – i tym razem dla wielu osób budujących przestrzeń publiczną w Polsce to było za mało, by skruszyć w sobie zło, cynizm i pogardę. W ciągu następnych miesięcy musieli zatem niejako odrobić stracony czas dominacji prawdy w przekazie publicznym. Przeżywaliśmy zatem razem pierwsze kłamstwa smoleńskie, pierwsze bezczeszczenia pamięci, w końcu brutalne najścia zboczonych młodych ludzi, którzy z krzyża przy Krakowskim Przedmieściu zaczęli – na zlecenie cyników i w obecności kamer – drwić, z najświętszych polskich symboli, dotykając do nieznośnego bólu naszą wrażliwość. Nie byli to ludzi anonimowi. To byli konkretni ludzi głównie z ówczesnej Platformy Obywatelskiej, to byli konkretni dziennikarze radiowi, telewizyjni i publicyści.

Dalszy ciąg na następnej stronie ===>

123
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.