Ekspert: Kwestia NATO zostanie wykorzystana w Stanach Zjednoczonych przez głównych kandydatów do prezydentury

fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Decyzja ministrów obrony państw NATO w sprawie zwiększenia obecności wojsk na wschodniej flance to kolejny krok, nie postanowiono jednak, czy będzie to obecność stała; kraje regionu muszą przekonująco przedstawiać swoje argumenty

— ocenił w środę wiceprezes think tanku CEPA Marcin Zaborowski.

Dotychczas dyskusja dotyczyła tylko kwestii, czy należy wzmocnić obecność militarną sojuszu na wschodniej flance, dotyczyła przygotowań do operowania na wschodniej flance. Teraz mamy konkrety: Amerykanie podnieśli ostatnio fundusze na ten cel czterokrotnie do 3,4 mld dolarów, dzisiaj mamy też polityczną decyzję sojuszu, że należy te wojska rozlokować wzdłuż wschodniej flanki”

— powiedział PAP Zaborowski, który jest wiceprezesem amerykańskiego think tanku Center for European Policy Analysis (CEPA).

W środę w Brukseli ministrowie obrony państw NATO zgodzili się na wzmocnienie obecności wojskowej na wschodniej flance, o czym poinformował sekretarz generalny sojuszu Jens Stoltenberg. Szef MON Antoni Macierewicz uznał to za jedno z najistotniejszych działań na najbliższe lata.

Moim zdaniem w istocie nie zapadła jeszcze decyzja, że to ma być obecność stała, na razie mówi się o obecności ciągłej - w angielskiej terminologii +persistent+”

— zaznaczył Zaborowski.

Różnica - poza semantyczną - jest istotna, sprowadza się do tego, czy żołnierze będą z rodzinami. Może się wydawać, że różnica jest niewielka. Jednak w istocie przeprowadzka z rodziną na teren Polski czy któregoś z państw bałtyckich oznacza daleko idącą inwestycję, głównie ze strony Stanów Zjednoczonych”

— dodał.

Przypomniał, że taka formuła zadziałała w czasie zimnej wojny.

To, co przemawia do Rosji czy innego adwersarza, to konkretna obecność wojskowa z personelem na terytorium danego państwa. To oznacza, że jakiekolwiek działanie skierowane przeciwko nam będzie natychmiast działaniem także przeciw innym sojusznikom. Teoretycznie mamy taki zapis w traktacie waszyngtońskim, ale one są teoretyczne. Natomiast, kiedy mamy fizyczną, prawdziwą obecność na terytorium Polski, to psychologicznie mamy dużo większy element odstraszania, niż to że teoretycznie są gdzieś jednostki, które pojawią się, gdy zajdzie taka potrzeba. Gwarancji takiej obecności w tym momencie jeszcze nie mamy”

— ocenił.

Zaborowski zwrócił uwagę, że do lipcowego szczytu NATO w Warszawie „będziemy mieć do czynienia z natężeniem amerykańskiej kampanii wyborczej, co oznacza, że kwestia NATO zostanie wykorzystana przez głównych kandydatów”.

Będziemy mieć też do czynienia z napięciami na Bliskim Wschodzie. Im więcej ataków terrorystycznych z tego regionu, tym silniejszy będzie argument np. Francji czy Hiszpanii, że należy się raczej skoncentrować na tym rejonie, a to oznacza potrzebę współpracy z Rosją. Różnie jeszcze może być. Dlatego bardzo ważne, żeby Polska, państwa bałtyckie i Rumunia - kraje, którym zależy na obecności wojskowej sojuszu - przedstawiały swój argument w taki sposób, żeby on był jak najbardziej wiarygodny. Tu ocena naszych zdolności jako sojusznika, przewidywalności naszego systemu politycznego, naszego wkładu w inne operacje sojuszu będzie bardzo istotna”

— zaznaczył.

ansa/PAP

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.