Wieprzki kwiczą, karawana idzie dalej. Przemysł pogardy nie zagłuszy prawdy o Smoleńsku

fot. wikipedia/ CC BY-SA 2.5
fot. wikipedia/ CC BY-SA 2.5

Bliski przyjaciel Komorowskiego, wiceszef partii rządzącej Janusz Palikot żartował, że Prezydentowi podmieniono trumny (okazało się to prawdziwe w innych przypadkach), że kaczka po smoleńsku, że krwawa Mary. Potem zakładał okulary zerówki, twierdząc, że „wszyscy na pokładzie tupolewa byli pijani” i spuszczał ze smyczy chamusia o nazwisku Taras oraz ludzi obrażających innych tylko dlatego, że się modlą. A przecież im więcej wyrzucał z siebie medialnych „wymiocin”, tym chętniej zapraszała go do siebie zapłakana Monika Olejnik, twierdząca, że jej znajomy jest w posiadaniu taśmy, na której widać kłótnię przed lotem generała Błasika z kapitanem Protasiukiem. Taśmy takiej nie ma i nigdy nie było – oznajmiła prokuratura. Andrzej Wajda błagał, by palić znicze, ale na cmentarzach sowieckich żołnierzy, tych samych, którzy, jak twierdził, zamordowali mu ojca. Kazimierz Kutz dostawał ataków wściekłości na widok posłanki Jakubiak w żałobie, gdyby mógł, to by ją chyba zdzielił wtedy pejczem. Kolejny baron (a nie baran?) filmowy – Juliusz Machulski śmiał się, że Smoleńsk to dobry filmowy temat, ale na komedię.

Postulat ten próbował zrealizować Paweł Wroński z „GW”, któremu żarty niemal wylewały się uszami, gdy po „aferze meleksowej” z udziałem kilku działaczy PiS na Cyprze drwił, że oni także byli „na kursie i na ścieżce”.

Pieszczoszek Czerskiej, pisarz Andrzej Stasiuk opowiadał (i to w katolickim podobno „Tygodniku Powszechnym”!), że chce „kupić czarnego barana i nazwać go „Smoleńsk”. „Rozdęte urzędnicze ego nie pozwala o sobie zapomnieć nawet po śmierci, ci ludzie nie żyją, a nadal mają fioła na swoim punkcie”. Teatralny reżyser Michał Zadara pytał w „Krytyce Politycznej”: „Czy wiodący politycy polskich partii prawicowych przypadkiem nie podłożyli tej właśnie bomby pod samolotem w Smoleńsku i rozpylili mgłę, żeby się pozbyć niezbyt popularnego prezydenta, uratować jego wizerunek, robiąc z niego męczennika, stworzyć atmosferę zagrożenia i doprowadzić do wyboru kandydata bardziej reakcyjnego”. A Krystyna Kofta kontynuowała:

„Kto najbardziej skorzystał na tej katastrofie, czyje ambicje się teraz spełniają? Panie prezesie Kaczyński, pytam czy te czarne msze mściwości, które się odbywają, to naprawdę „tylko” efekt poczucia winy, za namawianie brata do lotu, za wszelką cenę? Czy „tylko” nieposkromiona żądza władzy?”.

A jeśli dodamy do tego żółć zalewającą Niesiołowskiego? I niby-anonimowe wrzutki mainstreamu o słowach, które nigdy nie padły, o „debeściakach”, o „jak nie wyląduję, to mnie zabiją”, o pijanym Błasiku, który „był w kokpicie”, a nawet jeśli nie ma na to żadnych dowodów, to przecież dziś nie ma także i tych, które by temu zaprzeczały…

Mają Państwo dosyć? Niestety – jako się rzekło – to nie koniec. To szambo wybije jeszcze wiele razy i jest na to tylko jeden sposób. Musimy uznać za obowiązującą zasadę ludzi przyzwoitych, że z tymi, którzy drwią z cudzej śmierci i czyjegoś bólu po utracie bliskich, naprawdę nie ma już o czym rozmawiać. Bo to są rzeczywiście ludzie gorszego sortu.

« poprzednia strona
12

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.