Rosyjski szpieg w 36. pułku miał dostęp do tupolewa, który rozbił się 10/04? O takiej możliwości kilka miesięcy temu napisał niemiecki dziennikarz śledczy...

fot. KBWKLP
fot. KBWKLP

Gdy tego typu informacje podaje wiarygodna osoba, możemy mówić o skandalicznej sytuacji. Zagrożone zostało bezpieczeństwo państwa oraz bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie. Przecież ten oficer służył w pułku, który obsługiwał loty VIP-ów

— mówi w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Piotr Bączek, były członek komisji weryfikacyjnej ds. WSI. Odniósł się w ten sposób do informacji podanej przez posła PiS Marka Opiołę, z komisji ds. służb specjalnych, że w rozwiązanym po katastrofie smoleńskiej 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego działał rosyjski szpieg.

Według niego szpieg uplasowany w różnych instytucjach, zwłaszcza o znaczeniu militarnym, może – po przeszkoleniu przez służby, które mu płacą za zdradę kraju – prowadzić także działania sabotażowe.

W kluczowych momentach mogą być wykorzystane do akcji sabotażowych, dywersyjnych czy terrorystycznych. Każdy scenariusz jest możliwy. Trudno jest ocenić na bazie doniesień medialnych, do jakich celów była ta osoba szkolona i przeznaczona

— mówi Bączek.

Informacja o szpiegu z 36. SPLT jest o tyle ważna, że w książce „Tajne akta S.”, jej autor Jürgen Roth, powołując się na dane wywiadu niemieckiego, napisał:

Umieszczenie w samolocie ładunków TNT wyposażonych w zdalne zapalniki byłoby niemożliwe bez zaangażowania polskich sił.

CZYTAJ WIĘCEJ: Publikujemy fragmenty książki Jürgena Rotha o katastrofie Smoleńskiej: „Umieszczenie w TU-154M ładunków wybuchowych byłoby niemożliwe bez zaangażowania polskich sił”

Slaw/ „Nasz Dziennik”

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.