Gdy tego typu informacje podaje wiarygodna osoba, możemy mówić o skandalicznej sytuacji. Zagrożone zostało bezpieczeństwo państwa oraz bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie. Przecież ten oficer służył w pułku, który obsługiwał loty VIP-ów
— mówi w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Piotr Bączek, były członek komisji weryfikacyjnej ds. WSI. Odniósł się w ten sposób do informacji podanej przez posła PiS Marka Opiołę, z komisji ds. służb specjalnych, że w rozwiązanym po katastrofie smoleńskiej 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego działał rosyjski szpieg.
Według niego szpieg uplasowany w różnych instytucjach, zwłaszcza o znaczeniu militarnym, może – po przeszkoleniu przez służby, które mu płacą za zdradę kraju – prowadzić także działania sabotażowe.
W kluczowych momentach mogą być wykorzystane do akcji sabotażowych, dywersyjnych czy terrorystycznych. Każdy scenariusz jest możliwy. Trudno jest ocenić na bazie doniesień medialnych, do jakich celów była ta osoba szkolona i przeznaczona
— mówi Bączek.
Informacja o szpiegu z 36. SPLT jest o tyle ważna, że w książce „Tajne akta S.”, jej autor Jürgen Roth, powołując się na dane wywiadu niemieckiego, napisał:
Umieszczenie w samolocie ładunków TNT wyposażonych w zdalne zapalniki byłoby niemożliwe bez zaangażowania polskich sił.
Slaw/ „Nasz Dziennik”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/256689-rosyjski-szpieg-w-36-pulku-mial-dostep-do-tupolewa-ktory-rozbil-sie-1004-o-takiej-mozliwosci-kilka-miesiecy-temu-napisal-niemiecki-dziennikarz-sledczy