Najwięcej zależy od determinacji polskiej strony. Nikt nas nie zastąpi i nie wystarczy się cieszyć z tego, że ten czy inny kraj wszczyna jakieś śledztwo
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl mec. Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik części bliskich ofiar katastrofy 10/04.
wPolityce.pl: Czy wszczęcie przez niemiecką prokuraturę generalną postępowania sprawdzającego, czy w Smoleńsku doszło do zamachu, jest ważne z polskiego punktu widzenia?**
Mec. Piotr Pszczółkowski: Nie jestem w stanie wypowiedzieć się w szczegółach na temat tego niemieckiego postępowania, bo nie znam niemieckich procedur. Nie wiem też jakimi racjami kierują się Niemcy wszczynając to postępowanie. Mogę jedynie domyślać się, że tu chodzi o coś w rodzaju polskich czynności sprawdzających.
Myślę jednak, że to śledztwo nie będzie miało długiego bytu, bo chyba nie leży ono w interesie państwa niemieckiego. Być może to śledztwo jest po prostu odpowiedzią na obywatelskie zapytanie.
Będą jakieś echa w Polsce tego postępowania?
Tak. Uważam, że będzie ono miało nie do przecenienia znaczenie dla polskiego śledztwa. Otóż będzie można zobaczyć, z jakim olbrzymim wstydem mamy do czynienia w Polsce. Wstydem polskiego aparatu ścigania, wstydem polskiego aparatu administracyjnego. Przykład najnowszy. Publikacja Jürgena Rotha była dyskutowana i w zasadzie jej zręby były znane na długo przedtem zanim ukazała się w j. niemieckim. Potem ukazała się w j. niemieckim, więc można było ją przetłumaczyć i potwierdzić wstępny przekaz. Wreszcie, już w maju, ukazała się książka w Polsce. Złożyłem wniosek w imieniu rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, których mam zaszczyt reprezentować, aby zwrócono się do strony niemieckiej o pomoc prawną, aby zwrócić się do służb niemieckich w celu uzyskania informacji, czy posiadają te służby jakieś dane na temat katastrofy smoleńskiej i czy mogą nam przekazać dokumenty, na które powołuje się w swojej książce dziennikarz śledczy.
I co? Cisza!
Owszem. Ale sądzę, że ruch ze strony prokuratury niemieckiej powinien mi zagwarantować przychylne rozpatrzenie mojego wniosku. Jestem szczęśliwy, że niemiecka prokuratura wykonała taki ruch. Skoro prokuratura niemiecka tak zrobiła, to polska prokuratura raczej nie oddali mojego wniosku i zasięgnie informacji od strony niemieckiej. Już inną kwestią jest, czy strona niemiecka w ogóle będzie chciała współpracować, ale zapytać trzeba. Powinni wykonać jakiś ruch minister sprawiedliwości, czy minister spraw zagranicznych, premier lub nawet sam prezydent. Otworzyły się drzwi.
Być może zrobią jakiś ruch ci urzędnicy, gdy się zmienią. Okazja do tego będzie już wkrótce. Prezydent już jest nowy.
Nie mam żadnych wątpliwości, że przełom, z jakim będziemy mieli do czynienia w listopadzie spowoduje zdecydowanie bardziej sprzyjający klimat dla ustalenia przyczyn katastrofy smoleńskiej. Natomiast do tego czasu – mam taką nadzieję – że skompromitowana prokuratura, skompromitowany złamaniem prawa przez oddanie śledztwa Rosjanom polski aparat państwowy, rzutem na taśmę wykonają jakiś pozytywny ruch i zrobią coś, z czego będzie pożytek. Wydaje się też, że Republika Federalna Niemiec zachowa się w sprawie ewentualnej pomocy prawne w śledztwie w zależności od tego, kto o nią wystąpi. Jeśli wystąpi jedynie prokuratura, to pewnie odpowiedź będzie standardowa, jak to bywa w takich sytuacjach, gdy w grę wchodzi wiedza służb specjalnych. Natomiast obecnie zmienia się sytuacja geopolityczna spowodowana zachowaniem Putina. Starcie się interesów rosyjskich i niemieckich, ich pewne rozejście się, daje nadzieje, że dowiemy się, co Niemcy wiedzą na temat katastrofy. Ale to trzeba podkreślić. Najwięcej zależy od determinacji polskiej strony. Nikt nas nie zastąpi i nie wystarczy się cieszyć z tego, że ten czy inny kraj wszczyna jakieś śledztwo.
Rozmawiał Sławomir Sieradzki
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/254361-mec-pszczolkowski-ruch-ze-strony-prokuratury-niemieckiej-ws-1004-powinien-wymusic-dzialania-polskich-sledczych-nasz-wywiad