Sprawa katastrofy smoleńskiej jest dla „elit” III RP tym samym, czym była „sprawa katyńska” dla „elit” PRL

fot. wPolityce.pl/ Fakty TVN/ TVN24
fot. wPolityce.pl/ Fakty TVN/ TVN24

Sprawa katastrofy smoleńskiej dla „elit” III RP jest tym samym co „sprawa katyńska” dla „elit” PRL: służy do niszczenia przeciwników politycznych i zastraszania zwykłych ludzi, do ich tresowania w kierunku jednomyślności.

W ciągu krótkiego czasu w dwóch mediach ukazały się wywiady z prezydentem-elektem: w „Rzeczpospolitej” (zajawka, całość w sobotę) i na falach RMF FM. W obu sprzyjających rządowi i byłemu prezydentowi ośrodkach medialnych prowadzący wywiad zapytali o sprawę pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej. Andrzej Duda udzielił odpowiedzi tej co udziela zawsze od pięciu lat – czyli, że pomnik powinien stanąć przy Krakowskim Przedmieściu, aby przypominał także o wielkiej żałobie z dni po katastrofie. Te odpowiedzi zawierały mniej niż kilka procent całości rozmowy

Nie było w tym żadnej sensacji, bowiem Andrzej Duda mówił tak nawet podczas kampanii wyborczej. Jednak co zrobiły redakcje obu mediów z tą wypowiedzią? „Sprawę smoleńską” wytłuściły w tytułach robiąc z niej rdzeń wywiadów, czym wykreowały rzeczywistość.

Machina ruszyła. Od razu w mediach prorządowych zaczęła się jazda bez trzymanki po prezydencie-elekcie i jego środowisku.

„tok.fm”

Pluciu na wszelkie sposoby nie ma końca. Wielu komentarzy pod paszkwilami przypominającymi donosy do SB, nie da się nawet cytować bez obrażania dobrego smaku.

Cały ten wieloletni nieustanny jazgot mainstreamu wokół „sprawy smoleńskiej” służy temu samemu, do czego podnoszenie „sprawy Katynia” przez wrogów ustroju służyło władcom PRL; do negatywnej weryfikacji ludzi. Jeśli ktoś mówił o Katyniu wylatywał z pracy, ze studiów, dostawał „wilczy bilet”. W czasach stalinowskich groziły za podnoszenie tej „sprawy” surowe kary. I nie ważne było, co się mówiło o „sprawie katyńskiej”. Wystarczyło w ogóle wymienić nazwę tej podsmoleńskiej miejscowości.

Dziś jest podobnie. Monika Olejnik zadaje pytanie o „sprawę smoleńską” natychmiast po tym, gdy jej rozmówca dobrze wyszedł z poprzedniego pytania. Pytanie o Smoleńsk u red. MO służy bowiem do tego samego co „sprawa katyńska” na posterunku Milicji Obywatelskiej w PRL – do weryfikacji „prawomyślności” obywatela. Milicjanci nie pytali o Katyń (bo ten przecież nie istniał). Ale jeśli ich „podopieczny” wymienił tę nazwę podczas przesłuchania, to „miał przerąbane”. Dziś też można mieć kłopoty poddając w wątpliwość wersję MAK-owsko-Millerowską. W czasie kampanii wyborczych mainstream wrzeszczy o „schowaniu Macierewicza”. Zaś PiS często poddaje się temu wrzaskowi i stosuje autocenzurę ku szyderczej radości funkcjonariuszy agit-propu.

Nie tylko polityczne kłopoty spotykają Polaków. Gdy szefem firmy jest aparatczyk PO można mieć problemy, gdy powątpiewa się w kremlowsko-platformerską wersję zdarzenia 10/04. Z gazety wylatują dziennikarze, jeśli napiszą to, co jest niezgodne z wersją rosyjsko-platformerską.

PO już po katastrofie podjęła działania, które miały doprowadzić właśnie do tej sytuacji. Ukuto nawet iście orwellowską nazwę dla wątpiących w błąd pilota i inne rzeczy ze słynnego sms-a rozsyłanego w środowisku PO, a którego treść ujawnił nieżyjący już dziś gen. Petelicki. Od tamtej pory wątpiący w wersję kremlowsko-platformerską, wysnuwający teorie zamachowe lub jedynie domagający się rzetelnego śledztwa, stali się „sektą smoleńską”.

Jednym z ostatnich dokooptowanych do „sekty” jest niemiecki autor książki „Tajne akta S.” Jürgen Roth. Jako osoba z zewnątrz, od razu zwrócił on uwagę i nie krył zaskoczenia, że został napiętnowany i zniesławiony przez prorządowe media w Polsce tylko dlatego, że ośmielił się wydać książkę, która nie rozstrzyga przyczyn katastrofy, lecz jedynie poddaje w wątpliwość oficjalny przekaz i ustalenia. Roth nie ukrywa, że przeciera oczy ze zdumienia, gdy dowiadywał się, co o nim wypisywano. Zrozumiał, że pod rządami Platformy Obywatelskiej Polsce stało się bliżej do Azji, niż do Europy…

Działacze PO i jej media popełniają jednak błąd otaczając Smoleńsk swoistym drutem kolczastym. Reagując na sprawę katastrofy tak jak reagowali na „sprawę katyńską” komuniści, dają do zrozumienia że – podobnie jak oni – także mają wiele „za uszami”. No bo skoro boją się nawet dyskusji o tym, to coś musi być na rzeczy… Jednak wcześniej czy później Polacy wszystkiego się dowiedzą, włącznie z tym kto tworzył plan wyciszania sprawy katastrofy smoleńskiej i kto stworzył medialno-polityczną akcję pilnowania kremlowsko-platformerskiej wersji zdarzeń 10/04.


NOWOŚĆ!

Nieznane kulisy katastrofy i śledztwa smoleńskiego: „Zamach na prawdę” autorstwa Małgorzaty Wassermann i Bogdana Rymanowskiego. Książka dostępna wSklepiku.pl. Polecamy!

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.