Kto kogo i co depcze. Czy blokująca „pomnik światła” prezydent Gronkiewicz-Waltz jest kryptonazistką?

fot. twitter.com
fot. twitter.com

Do niektórych tematów wracać trzeba, jako że puszczane w eter bzdury i głupoty zbyt szybko idą u nas w niepamięć, a bywa, że pozostają w niej jako prawda objawiona. Tak chciałaby na przykład Hanna Gronkiewicz-Waltz, autorka fałszerstwa dotyczącego upamiętnienia w Warszawie smoleńskiej tragedii.

Dla przypomnienia, pani prezydent usiłowała uciąć debatę o lokalizacji pomnika, którego nagle stała się orędowniczką. Jak przekonywała z maniakalnym uporem, najbardziej odpowiedni ku temu będzie wykpiony powszechnie placyk przy ul. Trębackiej i zwolennicy tzw. pomnika światła przed Pałacem Prezydenckim powinni wreszcie zamknąć jadaczki. Bo ta ciemna masa nie zdaje sobie sprawy, w jaki kanał chce ją wpuścić pomysłodawca takiego upamiętnienia tragedii z 10 kwietnia 2010r. I, żeby raz na zawsze skończyć ten temat, Gronkiewicz-Waltz pokazała do kamer dwie foty: archiwalną, niby z 1937r. ze zjazdu hitlerowskiej partii NSDAP oraz niby wizualizację projektu prof. Pawła Szychalskiego Piszę: niby, ponieważ:

po pierwsze, zjazd NSDAP w Norymberdze i ówczesny happening z użyciem wielkich reflektorów przeciwlotniczych, (tzw. Katedra światła/Lichtdom) odbył się w 1936r.

po drugie, wizualizacja projektu „pomnika światła” była paskudnym, zamierzonym, komputerowym fałszerstwem projektu „pomnika światła” na Krakowskim Przedmieściu, które miało optycznie upodobnić obie te nieporównywalne aranżacje.

Gronkiewicz-Waltz jest nie tylko przepojona troską, aby nie doszło do zbezczeszczenia królewskiego traktu przez nazistowski „plagiat”, zwróciła też uwagę, że - o zgrozo! - lampki w bruku, symbolizujące 96 przerwanych istnień członków prezydenckiej delegacji w drodze do Katynia, byłyby… deptane przez przechodniów.

Jest taki od dawna realizowany projekt - o zgrozo po stokroć! - pod nazwą „Stolpersteine”, po naszemu „zawady”, czyli kamienie brukowe z mosiężnymi tabliczkami upamiętniającymi pomordowanych przez hitlerowców. Akcję tę wymyślił Gunter Demnig. Są to kostki cementowe o wymiarach 96x96 mm, na których widnieją nazwiska, daty urodzenia i śmierci ofiar, zdegradowanych w obozach koncentracyjnych do numerów; aby nie popadły w zapomnienie, nie utonęły w bezdusznych statystykach, Demnig wmurowuje dedykowane im kamienie pamięci w chodnikach, przed domami, przed bramami, gdzie kiedyś żyli i skąd zostali zabrani… Pierwsze słowa na tabliczkach brzmią: „Tu mieszkał…” Do tej pory ten koloński artysta plastyk wmurował około 50 tys. takich „kostek” w siedemnastu (sic!) krajach, m.in. w Polsce, nikomu jednak nie wpadła do głowy argumentacja, że jest to deptanie pamięci ofiar przez przechodniów. Niekiedy zdarzały się, acz nieliczne, protesty jak np. właściciela domu w berlińskiej dzielnicy Charlottenburg Karla F., który de facto prosił o „przesunięcie o 40 cm” sprzed drzwi kamienia upamiętniającego żydowskie małżeństwo Gertrudy i Carla Cohnów, zgładzonych w Auschwitz. Do tej pory w stolicy RFN wmurowano w chodniki ok. 7 tys. tego rodzaju „zawad” sumienia. O wiele częściej zdarzają się natomiast przypadki wyrywania bruku z mosiężnymi tabliczkami przez neonazistów…

W tym kontekście nasuwa mi się pytanie: czy prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz jest kryptonazistką?

Dla Hanny Gronkiewicz-Waltz zawadą stał się „pomnik światła”, który notabene nie byłby w swej treści i formie żadnym betonowym sarkofagiem ani mosiężnym monumentem, lecz upamiętniałby jedność Polaków w chwili tragicznego zdarzenia z 10 kwietnią 2010r. Wszystkich, którzy wstrząśnięci śmiercią prezydenckiej delegacji przybywali tłumnie bez względu na swoje przekonania i sympatie polityczne pod bramę pałacu na Krakowskim Przedmieściu, aby zapalić znicz czy złożyć kwiaty.

„Pięć lat temu, kiedy dowiedziałam się, że spadł samolot, natychmiast wsiedliśmy z mężem do autobusu, by pojechać na Krakowskie. To był odruch. W autobusie ludzie byli jacyś osłupiali i wszyscy trzymali tulipany w dłoniach. Okazało się, że jedziemy w to samo miejsce”…

— wspomina w wywiadzie dla „GW” znakomita aktorka Ewa Dałkowska. Ten „odruch” mieliśmy wówczas wszyscy. Właśnie do tej chwili nawiązuje projekt prof. Szychalskiego i tylko ktoś w wyjątkowym partyjnym zaślepieniu, ciasnocie umysłowej i złej woli tego nie pojmuje. Prezydent Gronkiewicz-Waltz, wiceprzewodnicząca Platformy tzw. Obywatelskiej uczyniła z tej narodowej tragedii partyjny problem. Nie łączy, lecz dzieli i jątrzy, z buzią pełną demagogii i frazesów o „pojednaniu”, którego sama jest zaprzeczeniem. Kto, kogo i co depcze? Zamiast służyć społeczeństwu i dać się zapamiętać, jako ta reprezentantka lokalnej władzy, która wychodzi naprzeciw jego oczekiwaniom, ponieważ zdecydowana większość Polaków poparła apolityczny projekt „pomnika światła”, usiłuje w sposób arbitralny zmarginalizować to jedno z najstraszniejszych wydarzeń w naszej najnowszej historii, a jego ofiary zdegradować do danych z kroniki wypadków…

Pani Prezydent, prędzej czy później światła pojednania na Krakowskim Przedmieściu zabłysną! Czy chce Pani utkwić w zbiorowej pamięci jako zawada na drodze do spełnienia tej idei?

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.