Grube pieniądze na ekspertyzy w sprawie sfałszowanej rosyjskiej dokumentacji. U Jana Pospieszalskiego o tym i innych absurdach smoleńskiego śledztwa

Winni zostali wskazani już pierwszego dnia po katastrofie. Sprowadzenie wraku i czarnych skrzynek do kraju nie jest śledczym potrzebne. Sekcji zwłok ofiar też nie było potrzeby przeprowadzenia. Czy to możliwe żeby tak wyglądało najważniejsze śledztwo III RP?

W programie Jana Pospieszalskiego „Blizej” członkowie rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej - Janusz Walentynowicz i Joanna Racewicz, a także pełnomocnicy innych rodzin mec. Monika Strus-Wołos i mec. Piotr Pszczółkowski - dzielili się swoimi refleksjami w związku z trwającym pięć lat śledztwem.

Joanna Racewicz, wdowa po kapitanie Pawle Janeczku zaczęła o wspomnienia.

Dziś są urodziny mojego męża. Gdyby żył kończyłby 42 lata

Dziennikarka przyznała, że była dziś na cmentarzu  na Powązkach - na grobie męża. I podzieliła się takim spostrzeżeniem:

Jestem tam dość często i widzę jak złym pomysłem było postawienie tam pomnika. Ta pamieć została zepchnięta na te Powązki. .

Jej zdaniem powinien on się znaleźć na Krakowskim Przedmieściu.

Jest taki piękny projekt pomnika światła. Piękny i symboliczny. Nie wiem jakim cudem można to skojarzyć z nazistowskim pomnikiem, Bo wtedy trzeba by przyjąć, że w Nowym Jorku też są nazistami, że ogród fontann przy Placu Zamkowym też ma coś wspólnego z nazizmem

Ten pomnik może być szansą na zbudowanie mostów, między zwaśnionymi stronami

— powiedziała.

Te 96 snopów świateł miałyby być dowodem dla naszych bliskich w innej rzeczywistości, iskierką naszej pamięci

— mówiła Joanna Racewicz.

Janusz Walentynowicz, syn Anny Walentynowicz - przypomniał swoją historię związaną z zamianą ciała jego matki:

To przeciętnemu człowiekowi trudno zrozumieć, W pierwszych godzinach nie Przyszło mi do głowy by nie ufać wysokim urzędnikom państwowym. Wierzyliśmy, że działają w interesie rodzin

—mówił.

Ale kiedy kiedy spłynęła pierwsza dokumentacja rosyjska - stwierdziliśmy z przerażeniem , że dokumentacja nie odpowiada w żadnym szczególe osobie mamy. Złożyliśmy wniosek o ekshumację. W Moskwie rozpoznałem mamę bez najmniejszych wątpliwości. Rozpoznanie było 100 proc. Rozpoznałem ją po rysach twarzy, sylwetce, bliznach pooperacyjnych. Natomiast dokumentacja opisywała coś zupełnie innego. Po ekshumacji okazało się, że w grobie leży Teresa Walewska - Przyjałkowska

— przypomniał.

Z tego wynikało, że jej grobie powinna leżeć moja mama. Gdy wydobyto ciało - oba były w dobrym stanie jak na dwa lata przebywania pod ziemią - nie było to ciało które oglądałem w Moskwie. Prokuratura twierdzi, że to ciao Anny Walentynowicz. Ja nie. Prokuraturze nie wierzę za grosz. Pytaliśmy czy jest możliwe ponowne badanie genetyczne - za granicą. Usłyszeliśmy, że to w ogóle nie wchodzi w rachubę.

— relacjonował gość programu.

Do dziś wątpliwości są nierozwiane, a ja nie wiem gdzie przebywa moja mama

— podsumował.

Również Joanna Racewicz przyznała, ze w dokumentacji medycznej jej męża - stwierdziła liczne nieścisłości.

Ja też widziałam mojego męża  w Moskwie. Rozpoznałam go bez najmniejszych wątpliwości. Zostałam z nim sama, co podobno było wbrew procedurom. Tymczasem w dokumentach nie zgadza się grupa krwi. Jest napisane,że miał miażdżycę. To był młody zdrowy 36-letni mężczyzna. Krótko przed lotem - przebiegł maraton… Tymczasem czytałam opis starszego schorowanego mężczyzny

—mówiła dziennikarka.

Zapoznając się z dokumentacją, usłyszałam jest pani w szczęśliwej sytuacji - bo pani mąż jest jedynym sfotografowanym na sole sekcyjnym

— opowiadała zbulwersowana.

W programie przypomniano też wypowiedź pułkownika Szeląga z 27 marca, który zapowiedział, że śledztwo smoleńskie będzie przedłużone do października, ale prawdopodobnie potrwa dłużej, gdyż do końca roku nie zostaną najprawdopodobniej sporządzone opinie biegłych na temat rosyjskiej dokumentacji z sekcji.

Biegli przygotowują opinie dot wszystkich ofiar

— mówił prokurator.

Komentując to oświadczenie mec. Pszczółkowski stwierdził:

Nigdy nie byłoby wątpliwości ani oczekiwania, gdyby polska prokuratura dokonała sekcji. Polscy prokuratorzy spóźnili się na sekcje rosyjskie. Mimo to nie dokonali własnych. 6 ciał zamieniono. Mało kto wie, że przy tych czynnościach rosyjskich nie było żadnego Polaka. Nikogo. A mimo to prokuratura nie zdecydowała się na otwarcie zalutowanych trumien. Mało kto sobie wyobraża, że na dokumentację sekcyjną czekano kilka lat. Że oskarżano rodziny ofiar o zamianę ciał

— mówił mecenas.

Tu przytoczono wypowiedź rzecznika Prokuratury Okręgowej z Warszawy, prok. Przemysława Nowaka, który przyznał, że jego jednostka prowadzi śledztwo dotyczące poświadczenia nieprawdy przez funkcjonariusza publicznego. Chodzi o rosyjskich biegłych.

Z kolei Jan Pospieszalski poinformował z kolei, że z informacji, które uzyskał jedna opinia dotycząca rosyjskiej dokumentacji sekcyjnej będzie kosztowała ok. 20 tys złotych.

Zwykła sekcja kosztuje ok 3 tys zł

— zauważył Pszczółkowski..

Z kolei mec. Monika Strus - Wołos podkreślała, że wbrew publicznym deklaracjom rządu niektóre rodziny ofiar zostały pozostawione po katastrofie same sobie, bez jakiejkolwiek opieki państwa. Nikt do nich nawet nie zadzwonił. Zaś odszkodowanie za konieczność uczestniczenia w ekshumacjach i sekcjach - po stwierdzeniu zamiany ciał - wyceniono na 10 tys . zł. Podczas, gdy za bezprawne zdjęcie wykonane celebrycie sąd orzeka zwykle 100 tys…

Są rodziny które nie dostały ani złotówki, bo skarb państwa zakreślił krąg osób które są rodziną niezgodnie z praktyką. Wyłączono z prawa do odszkodowania rodzeństwo, w przypadkach gdy zmarły nie miał innej rodziny.

— mówiła pełnomocniczka. Adwokat kwestionowała też wysokość odszkodowań.

Konwencja montrealska -przewiduje, że minimalna kwota odszkodowania dla rodzin ofiar katastrofy lotniczej to 540 tys. zł. Ten lot nie był ubezpieczony. Obowiązek ubezpieczenia spoczywa na państwie. Gdyby ci pasażerowie lecieli państwowymi liniami lotniczymi- musieliby dostać minimum 540 tys. na pasażera. Germanwings - rezerwuje dużo wyższe kwoty.

— podkreśliła Strus-Wołos.

Pszczółkowski przypomniał tez, że prokuratura nie chce wydawać rodzinom materiałów dowodowych. Zrobiła to tylko raz, w kwestii ekspertyz chromatograficznych, które zostały podważone przez niezależnych biegłych. (Chodziło o obecność heksogenu na wraku tupolewa.) Teraz w obawie przed podobnymi incydentami - uniemożliwia na alternatywne ekspertyzy.

Joanna Racewicz skarżyła się, że prokuratura zatraciła jakąkolwiek wrażliwość w komunikowaniu się z rodzinami ofiar.

Rodziny zostały całkowicie zmarginalizowane

—oceniła.

W programie wyemitowano też wypowiedź Antoniego Macierewicza, który poinformował o zawiadomieniu o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prokuraturę poprzez wprowadzenie do obiegu sfałszowanego dowodu. Chodzi o głośna ekspertyzę Artymowicza.

Prokuratura po 5 -ci latach wróciła do komunikatów rosyjskich, powtarzanych w sms -ie rozsyłanym przez PO, „Winni polscy piloci - pozostaje ustalić kto ich do tego skłonił…**

Cała załoga jest obarczana winą, by bronić prawdziwych sprawców, Rosjan, którzy odpowiadają za zamach

— podkreślił poseł PiS.

W programie przypomniano na koniec, że głośną ekspertyzę za całkowicie niewiarygodną uznał brytyjski biegły. Jego opinię wydrukowała nawet gazeta Wyborcza. Ale jak zauważono zło się dokonało. Na ekspertyzę poszły ciężkie pieniądze - a co ważniejsze - powstał „odpowiedni” szum medialny…

ansa/TVP Info

Cały program możesz obejrzeć TUTAJ

fot. TVP Info
fot. TVP Info


NOWOŚĆ!

Nieznane kulisy katastrofy i śledztwa smoleńskiego: „Zamach na prawdę” autorstwa Małgorzaty Wassermann i Bogdana Rymanowskiego. Książka dostępna wSklepiku.pl. Polecamy!

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.