To ktoś w polskim rządzie puścił farbę i przekazał taką informację niemieckim służbom. Agent BND miał z tą osobą regularny kontakt. Nie wiem, dlaczego dał mi ten raport. Nie każę też nikomu bezkrytycznie wierzyć w zawarte w nim tezy
— mówi Jürgen Roth, autor książki „Tajne akta. Smoleńsk” w wywiadzie przeprowadzonym przez Aleksandrę Rybińską.
Jürgen Roth w rozmowie z dziennikarką „wSieci” mówi o swojej książce, która właśnie ukazała się na rynku niemieckim. Wyznaje, że ta książka nie jest tylko o Smoleńsku.
To, co się tam stało, jest elementem polityki kłamstwa Władimira Putina, którą uprawia on od początku swojego urzędowania w 1999 r. Najpierw Czeczenia, potem wojna w Gruzji, później Smoleńsk, następnie przejęcie Krymu, wojna na Ukrainie. Zestrzelenie samolotu malezyjskich linii lotniczych. Za sprawą tego ostatniego zdarzenia polityka kłamstwa Kremla stała się widoczna dla Zachodu. Nie mógł jej już dłużej ignorować. To skomplikowana układanka, w której Smoleńsk odgrywa decydującą rolę. Jednocześnie jest tylko jednym z elementów szerszej gry. Niemcy wierzą w wersję rosyjską, czyli ustalenia zawarte w raporcie końcowym MAK, bo tylko ta wersja została przedstawiona w niemieckich mediach. Chciałem, by zrozumieli, że jest w tej kwestii dużo niejasności
— podkreśla niemiecki dziennikarz.
Autor książki mówi też o kontrowersyjnym raporcie BND, z którego wynika, że katastrofa smoleńska była zamachem. Wspomina, że jego źródła przedstawiły tę samą wersję wydarzeń: że na pokładzie Tu-154M doszło do eksplozji.
Za przeprowadzenie zamachu odpowiedzialna była jedna z jednostek FSB. W raporcie znajduje się skan dowodu osobistego generała FSB Jurijego D. Ten człowiek rzeczywiście istnieje, sprawdziłem to. I to on miał dowodzić całą operacją. Wiem, że BND twierdzi, iż taki raport nie istnieje i nigdy nie istniał, a oni nie mają żadnych przecieków. Jeśli o mnie chodzi, mogą to powtarzać do upadłego. Raport istnieje, agent BND, który go sporządził, istnieje, jego źródła także istnieją
— czytamy.
Na koniec wywiadu Jürgen Roth podsumowuje:
Ze Smoleńskiem jest trochę jak z Katyniem. To mur zbudowany z kłamstw i manipulacji oraz układów politycznych, który trudno będzie przebić. Na razie mamy tylko spekulacje. I nie dowiemy się prawdy, w każdym razie w ciągu najbliższych 10, 15, nawet 20 lat. A może i dłużej. Pozostanie świadomość, że wokół Smoleńska piętrzą się kłamstwa. Należałoby wyciągnąć z tego polityczne konsekwencje. Ale to już nie moje zadanie
— zauważaRoth.
O książce Jürgena Rotha „Tajne akta. Smoleńsk” pisze też na łamach „wSieci” Piotr Cywiński.
Ani Bronisław Komorowski ani były premier Donald Tusk, ani jego następczyni Ewa Kopacz, ani cała Platforma Obywatelska się nie spodziewali, że sprawą smoleńską może zająć się - akurat przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi dziennikarz z zaprzyjaźnionych Niemiec, i to nie jakiś młody gryzipiórek, ale 70-letni ceniony reporter śledczy Jürgen Roth. I to jak się zajął
— pisze Piotr Cywiński.
Więcej o katastrofie smoleńskiej i Jürgenie Rothu w najnowszym numerze tygodnika „wSieci” w sprzedaży od 13 kwietnia br. Tygodnik dostępny jest teraz także w formie e-wydania na tablety i smartfony w AppStore i Google Play. Wystarczy pobrać bezpłatną aplikację wSieci, działającą na platformach iOS i Android. Szczegóły także na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.
svl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/240842-jurgen-roth-we-wsieci-raport-bnd-o-smolensku-naprawde-istnieje-to-ktos-w-polskim-rzadzie-puscil-farbe-i-przekazal-taka-informacje-niemieckim-sluzbom