Osiem rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej ma dość łamania ich praw przez wojskowych prokuratorów i sposobu, w jaki prowadzą oni postępowanie. Chcą, by najważniejszemu polskiemu śledztwu przyjrzała się najwyższa instancja wymiaru sprawiedliwości.
Do Sądu Najwyższego złożona została skarga „na naruszenie prawa do rozpoznania sprawy w postępowaniu przygotowawczym bez nieuzasadnionej zwłoki”.
Rodziny wskazują, że mamy do czynienia z przewlekłością śledztwa. Wnoszą, by Izba Wojskowa SN zaleciła prokuratorom m.in.:
— Zwrócenie się do Rosji z ponownymi wnioskami o wydanie bądź wypożyczenie rejestratorów z TU-154M głosowego i parametrów lotu oraz wraku samolotu, a także ponowienie wniosków dotyczących pomocy prawnej, które Moskwa ignoruje bądź realizuje opieszale. To skutek wielomiesięcznego nieprzejmowania się polskich śledczych wyraźną obstrukcją Rosjan i niewykorzystywania międzynarodowych przepisów.
Opieszałość w realizowaniu przez stronę rosyjską wniosków o międzynarodową pomoc prawną, czy też odmowa realizacji wniosku powinna wiązać się z odpowiednią reakcją strony polskiej. Należy podjąć działania zmierzające do wyegzekwowania realizacji niezbędnych, złożonych uprzednio wniosków. Działania takie powinny polegać zarówno na monitowaniu państwa wezwanego do realizacji wniosków, wskazując i argumentując potrzebę ich realizacji, względnie ponowieniu wniosków niezrealizowanych, z inną niż dotychczasowa argumentacją lub w innym zakresie
— czytamy w skardze.
— Wydania załączników do pozyskanych w śledztwie opinii. Pokrzywdzeni nie są informowani o zlecanych przez prokuraturę ekspertyzach biegłych i wpływaniu ich opinii (jak w takiej sytuacji ma wyglądać np. gwarantowana kodeksowo możliwość wnioskowania o wykluczenie biegłego?). Często z konferencji prasowych dowiadują się o istnieniu opinii i ich treściach. A dodatkowo, gdy wreszcie doproszą się (nie zawsze) dostępu do ekspertyz, odmawia im się dostępu do załączników, w których jest sedno problemu - np. od lat prokuratorzy nie chcą wydać materiałów źródłowych do opinii firmy ATM, w której znajdują się dane o parametrach lotu TU-154M. A bez tego nie jest możliwe zweryfikowanie opinii i procesowe odniesienie się do niej, co stanowi podstawowe prawo każdego pokrzywdzonego w postępowaniu przygotowawczym.
— Wydania w całości akt śledztwa. Nie dość, że prokuratorzy wedle uznania wydają pokrzywdzonym akta, to często pozwalają je tylko przeglądać w czytelni. A przecież nie sposób przejrzeć np. 2000 stron fachowej wiedzy i na podstawie ledwie notatek złożyć wnioski dowodowe.
— Włączenia do akt jawnych materiałów zdeponowanych w kancelarii tajnej, które nie mają nadanej klauzuli tajności. Dlaczego prokuratorzy ukrywają jawne dokumenty w kancelarii tajnej? Z jednej strony wywołuje to uzasadnione niepokoje, z drugiej - narusza prawa pokrzywdzonych, a z trzeciej - wpływa na przewlekłość postępowania, skoro stronom utrudnia się dostęp do materiału dowodowego. Konsekwencją tych działań prokuratorów może być lawina wniosków na koniec śledztwa, co znów je wydłuży.
— Zwrócenie się do Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie, by ten wreszcie określił, kiedy ukończy ekspertyzę genetyczną mającą odpowiedzieć na pytanie, czy prawidłowo zidentyfikowano ofiary katastrofy. Minęło pięć lat, a brakuje tak elementarnej wiedzy! Musi to trwożyć w kontekście dotychczasowych przypadków zamienionych ciał.
— Rozpoznania wielu wniosków procesowych rodzin, które śledczy konsekwentnie ignorują. Wymieńmy tylko dwa jaskrawe tego przykłady. Od kilku miesięcy prokuratorzy nie zauważają wniosku o przesłuchanie dwóch biegłych z CLKP, którzy badali próbki smoleńskie na obecność śladów materiałów wybuchowych. Dotychczas śledczy dość szybko reagowali na opinie niezależnych naukowców kwestionujących ekspertyzę i zlecali biegłym jej uzupełnianie. Gdy jednak biegli zostali złapani za rękę - w czasie akademickiego wykładu przyznali de facto, że ich metodologia nie miała prawa doprowadzić do stwierdzenia odnalezienia substancji wybuchowych - i wpłynął wniosek o ich przesłuchanie na tę okoliczność, śledczy zamilkli. Trudno też pojąć, dlaczego do tej pory prokuratura nie rozpoznała wniosku Andrzeja Melaka o ekshumację i sekcję zwłok ciała jego brata, Stefana. Nie ma jakiejkolwiek odpowiedzi od ponad czterech lat! Przypomnijmy, według rosyjskich dokumentów medycznych Stefan Melak miał ponad 20 cm więcej niż w rzeczywistości. Nie zgadzało się też mnóstwo innych danych. Pan Andrzej od pięciu lat nie wie, czy chodzi na grób brata.
Ta w skrócie przedstawiona litania problemów generowanych przez prokuratorów w mundurach to nie jest jakieś widzimisię rodzin, lecz dowód na to, jak lekceważone są ich prawa i jak odbija się to na jakości tego śledztwa, co wojskowi kompletnie ignorują. A trzeba pamiętać, że gdyby nie bliscy ofiar uważnie patrzący prokuratorom na ręce, bylibyśmy dużo dalej od prawdy na temat okoliczności tragedii z 10/04.
Skarga rodzin to też pierwszy smoleński test dla Sądu Najwyższego - czy potrafi zatroszczyć się o najważniejsze postępowanie prowadzone w Polsce.
NOWOŚĆ!
Nieznane kulisy katastrofy i śledztwa smoleńskiego: „Zamach na prawdę” autorstwa Małgorzaty Wassermann i Bogdana Rymanowskiego. Książka dostępna wSklepiku.pl. Polecamy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/240671-nasz-news-rodziny-ofiar-traca-cierpliwosc-jest-skarga-do-sadu-najwyzszego-na-wojskowych-prokuratorow