Krasowski w „Polityce”: "Przed Smoleńskiem Tusk dołączył do gry Putina". Zaskakujący tekst

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl/ANSA
fot. wPolityce.pl/ANSA

Wiem, że to może brzmi dziwnie. Ale naprawdę warto przeczytać tekst Roberta Krasowskiego w bieżącym numerze „Polityki”. Tekst o… Smoleńsku.

Naprawdę warto, choć jaka jest „Polityka” (bardziej nawet od „Wyborczej” gorliwa w obronie IIIRP) każdy widzi gołym okiem. A Krasowski, publicysta inteligentny, generalnie wspierał dotąd (z mniejszym lub większym wahaniem) linię walki z projektem IVRP. Pewnie wspiera ją dalej, ale jego ostatni tekst stawia – może wbrew woli autora, bywa bowiem tak, że własny intelekt zanosi człowieka dalej, niż sobie wyobrażał; przerywa granice które sam zakreślił swej refleksji – znak zapytania nad tą linią.

No bo trudno nabrać innego wrażenia po przeczytaniu np., że Tusk wybrał sobie prezydenta Kaczyńskiego za cel, i „liczne sytuacje, w których prezydent wydawał się stroną zaczepną, w istocie były podstępem Tuska”. Ale to nic, zupełnie nic. Bo Krasowski pisze wprost, że Tusk po katastrofie smoleńskiej „wystraszony, mówił do swoich doradców, że ten potwór nas zniszczy, powsadza za kraty.

„„Potwór” – tak właśnie nazywał Jarosława” – pisze Krasowski. „Ale tego „potwora” sam również rozbudził. W ostatnich miesiącach (przed tragedią – PS) Tusk prowadził walkę na polach, które po katastrofie nabrały nowego znaczenia. Kilkakrotnie odmówił prezydentowi samolotu, a jego kancelaria utrudniała prezydentowi przeloty. Ograł też Kaczyńskiego w kwestii rocznicy katyńskiej. Dołączył do gry premiera Putina (podkreślenie moje – PS), który rocznicę katyńską chciał świętować jedynie z polskim premierem. Tuska nie miał złych intencji, wierzył że swoim pragmatyzmem zdziała więcej niż prezydent swoją rusofobią. Jednak po katastrofie te fakty ułożyły się w inną historię”.

Z tym, jakoby „Tusk nie miał złych intencji”, można polemizować na gruncie słów samego Krasowskiego, który w innym miejscu przywoływanego tekstu pisze, iż ówczesny premier, a obecny sekretarz Merkel i Hollande’a „popadł w pasywność nie z mądrości, lecz z lenistwa; był władcą, który schylał się tylko wtedy, kiedy miał z tego osobistą korzyść”. Jeśli ktoś każde swoje działanie podporządkowuje tylko i wyłącznie osobistej korzyści, to zapewne dla tejże korzyści w naturalny sposób potrafi robić również rzeczy podłe, i trudno nie pomyśleć, że przynajmniej od czas do czasu to czyni. Co chyba wyczerpywałoby definicję działania w złych intencjach.

Lecha Kaczyńskiego dobre wyczucie historii

Według Krasowskiego różnica między Tuskiem a Lechem Kaczyńskim była bardzo głęboka, w istocie filozoficzna. Bo choć jego zdaniem Kaczyński nie był zdolnym politykiem, to zarazem „miał dobre wyczucie historii”, i „poczucie kruchości polskiego istnienia”. Owo dobre wyczucie historii objawiało się według Krasowskiego tym, że śp.Prezydent

nie mógł zrozumieć lekkomyślności Tuska: Polacy osiedli na wulkanie, niezwykle aktywnym, który niedługo znów wybuchnie, bo na obszarze między Niemcami a Rosją nigdy nie ma dłuższego spokoju; a mimo to Tusk zachowuje się tak, jakby Polacy żyli na zielonej wyspie.

Tusk natomiast

uważał, że rządzący nie muszą troszczyć się o poddanych bardziej, niż oni troszczą się o siebie. Skoro oni myślą dniem, to i władza może żyć dniem. Skoro oni nie boją się Rosji, to i władza nie musi się bać.

Czy podobna sobie wyobrazić bardziej miażdżącą diagnozę, bardziej negatywny opis jakiejkolwiek premiera (i, dodajmy, otaczającej go kamaryli)? Diagnozę i opis, w istocie kwestionujący intelektualno-moralną zdolność szefa rządu do sprawowania swojej funkcji?

W jednej lidze z Togo…

Wróćmy jednak do Smoleńska.

W ostatnich dekadach śmierć w samolocie przydarzyła się przywódcom takich państw jak Burundi, Rwanda, Botswana, Mozambik, Panama, Ekwador, Madagaskar, Togo. Polska znalazła się w elitarnym klubie państw, dla których przewiezienie szefa państwa z punktu A do punktu B jest zbyt skomplikowanym zadaniem

— stwierdza Krasowski; i jest to stwierdzenie tyleż trafne, co mordercze.

Publicysta przypomina, że:

dwie największe katastrofy (pierwszą z nich był wypadek CASYPS) wydarzyły się za kadencji jednego ministra obrony. Ministra z PO, Który na rok przed Smoleńskiem oświadczył, że szkoda na to (na zakup nowych maszyn dla VIP-ów – PS) pieniędzy,  i Nie wzmocnił też pułku pilotów. Mimo to po katastrofie na stanowisku pozostał. Premier z obawy, że dymisja będzie przyznaniem się do winy, zostawił go jeszcze przez półtora roku.

Krasowski przypomina też, że z raportu NIK wynika, iż również kancelaria premiera w tych sprawach „działała fatalnie”.

Dbała co najwyżej o przeloty premiera, ale też nie zawsze… Kolejni szefowie MSWiA wiedzieli o wszystkim i nie reagowali”. „Raport NIK ujawnił, ze wszystkie ogniwa państwa zaangażowane w bezpieczny przewóz przywódców zawiodły. Wszystkie pracowały źle, a kierujący nimi ministrowie o tym wiedzieli. Katastrofa była efektem świadomego niedbalstwa.

Krasowski równoważy te słowa przypomnieniem, iż „podobnie działało państwo, gdy premierem był Jarosław Kaczyński”. My przypomnijmy ze swojej strony, iż PiS rządził tylko przez dwa lata, w stanie permanentnego oblężenia.

Nie poczuli naszego gniewu

Po katastrofie Tusk się pogubił

— stwierdza publicysta „Polityki”.

Śledztwo ws.śmierci prezydenta okazało się wielką porażką. Premier zbagatelizował sprawę, uznał za formalność. Włodzimierz Cimoszewicz celnie to ujął – rząd potraktował śledztwo, jakby dotyczyło włamania do garażu.

Nie stworzono ekipy śledczej, sprawnej, doświadczonej, twardej, a tej, którą powołano, nawet nie udzielono wsparcia

— pisze Krasowski.

Polskie państwo nawet nie próbowało wymusić swoich standardów. Po latach znane są raporty kierowane przez polskich śledczych do polskiego rządu. Skargi, że Rosjanie odmawiają dostępu do podstawowych dokumentów, do dowodów rzeczowych, do odsłuchiwanych nagrań, do przepytywanych świadków. Trwało to wiele miesięcy. A premier ani razu nie sprawił, żeby Rosja poczuła się przyparta do muru, żeby poczuła respekt wobec mniejszego sąsiada… Gdyby Niemcy, Anglicy czy nawet Szwedzi znaleźli się w podobnej sytuacji, Rosjanie poczuliby ich gniew. Choćby udawany, odgrywany przed światem, aby nie stracić szacunku… (Możliwych do wykonania – PS) gestów jest wiele, Tusk nie wykonał żadnego… Zachowanie państwa po katastrofie mogło być sygnałem dla wszystkich sąsiadów, że Polska nie jest Burundi. Ale takim sygnałem nie było.

Za to:

nie było lepszej zabawy, jak poczuć się lepszym od reszty Polaków. Dostrzec w rodaku idiotę…. Część Polaków nagle wystraszyła się krzyża. A przecież od tysiąca lat, ilekroć coś się wydarzy nad Wisłą, tutejsi mieszkańcy zbijają dwie deski pod kątem prostym. Skorzystanie z jedynego znanego rytuału pamięci tym razem uczyniło z nich talibów. Ze zdziwieniem opisywano ich śpiewy, ich modły, ich fanatyzm, jakby stanowili nowo odkryte plemię. A przecież tak wyglądają Polacy. Tak wyglądała Solidarność… Tłum spod krzyża był niedawno wielbionym solidarnościowym ludem.

I wreszcie:

skoro polskie państwo nie potrafiło ochronić swojego przywódcy, rodził się problem, czy jest w stanie ochronić zwykłych Polaków. Ochronić w przypadku wojny lub wielkiego nieszczęścia. Bo może piloci F-16 także wpadną na siebie lub na brzozy?

— konkluduje Krasowski.


Starczy tych przydługich cytatów. Oczywiście – Krasowski w swoim tekście krytykuje też śp. Prezydenta i jego obóz polityczny. Parokrotnie stosuje coś, co ja uważam za fałszywe symetrie (ten zły, ale dla równowagi powiedzmy, że jego przeciwnik tak samo). Mógłbym z nimi polemizować.

Nie zrobię tego jednak, bowiem ważniejsze jest chyba coś innego. Coś co chcę podkreślić. To otóż, że tekst Krasowskiego wnosi do debaty – tej okołosmoleńskiej i tej szerszej, dotyczącej stanu Polski - nowy ton. Ton, dotąd bardzo rzadko spotykany po stronie mainstreamowej (i, dodajmy, nie zawsze słyszany również po stronie obozu IV RP). Ton refleksji, w której nie słychać partyjniactwa, sekciarskiej nienawiści. Jest natomiast świadomość, że ta nienawiść zabija Polskę.

Czy ten ton zacznie się przebijać, zmieniać debatę publiczną?

Chciałbym mieć taką nadzieję.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych