Konferencja UKSW. Ważny wykład Glenna Jorgensena: Samolot utracił dwa fragmenty skrzydła, w wyniku eksplozji...

Fot. Youtube.pl
Fot. Youtube.pl

Rozpocząłem swoje badania, ponieważ mój kolega opowiadał mi, jak sądziłem, teorie spiskowe. Chciałem więc go przekonać, że raport MAK i wersja rosyjska jest prawdziwa i wiarygodna. Analizowałem dane i weryfikowałem raport rosyjski. Jestem w stanie obliczyć, jak zachowuje się samolot po utracie części skrzydła. Gdy rozpocząłem pracę nie miałem żadnych związków, prywatnych, czy zawodowych z Polską

— w ten sposób rozpoczął wykład Glenn Jorgensen, kolejny wykładowca, który wystąpił na Konferencji UKSW poświęconej tragedii smoleńskiej. Dodał, że raport MAK okazał się niewiarygodny.

Wskazał na model, który opracował na potrzeby swoich badań.

Zobaczmy, na oficjalną wersję wydarzeń. Piloci lecieli na wysokości decyzyjnej. Podejmując pilot decyzję musi widzieć pas startowy. Jeśli nie widzi powinien odejść. Gdy to robi musi odejść i poszukać miejsca do lądowania. Wiemy, że intencją pilota w Smoleńsku było właśnie odejście. Widzimy, że pilot przestawił barometr, co było znakiem, że pilot przygotował się do alternatywnego lądowania. To wbrew temu, co mówi oficjalna wersja, pokazuje, że pilot wiedział, co robi

— tłumaczy Jorgensen.

Dodał, że według oficjalnej wersji wydarzeń samolot zaczyna nurkować i w momencie gdy już niemal dotyka ziemi pilot zaczyna podnosić maszynę, bowiem dopiero wtedy widzi ziemię.

Oficjalna wersja mówi, że samolot uderza w brzozę, traci skrzydło, podlatuje do góry i uderza w ziemię

— dodaje Glen Jorgensen.

Inżynier podkreśla, że wedle oficjalnej wersji wydarzeń nawigator odczytywał wysokości w niemożliwym tempie, zaś pilot nic nie robił.

Rosjanie wskazują, że tupolew stracił 5,5 metrów skrzydła. Gdyby tak było, nie doszłoby do katastrofy. Samolot wylądowałby. Samolot nie obróciłby się tak mocno

— tłumaczy.

Pokazał również zdjęcia satelitarne ze Smoleńska.

Nie jest możliwe, by takie ślady samolot zostawił po utracie kawałka skrzydła

— wskazywał Jorgensen.

Dodał, że drugiego wstrząsu widocznego w zapisach lotu nie tłumaczą oficjalne raporty. Glenn Joorgensen wskazuje, że wydarzenia ze Smoleńska można wyjaśnić jedynie, gdy założy się, że tupolew stracił dwa fragmenty skrzydła, co właśnie jest odzwierciedlone w zapisach rejestratorów samolotu.

Wtedy wszystko pasuje do tej teorii. Samolot nie utracił więc jedynie końców skrzydła, ale również środkową część skrzydła. To był dwa razy większy fragment skrzydła w sumie niż mówi oficjalna wersja wydarzeń

— tłumaczył Jorgensen, prezentując wizualizację zachowania samolotu.

Drugi fragment skrzydła został zniszczony przez małą eksplozję, która niszczy głównie górną część skrzydła. Od tego momentu skrzydło zaczyna się niszczyć na skutek podmuchu wiatru

— tłumaczył Jorgensen.

Gdyby skrzydło zostało zniszczone przez brzozę cięcie skrzydła byłoby zgodne z linią lotu, zaś było odchylone o 20 stopni względem tej linii

— podkreślał.

Pokazał również zdjęcie płotu, który stał tuż przy brzozie.

Obliczenia wskazują, że ten płot zostałby zwiany, on zaś tymczasem stał nienaruszony. To nie możliwe, by tak było po przelocie tupolewa nad nim, na wysokości jedynie kilku metrów

— tłumaczy.

Dodaje, że wskazanie, że ofiary tragedii były poddawane przeciążeniom rzędu 100 G nie jest wiarygodne w przypadku katastrofy, która miałaby przebiegać według oficjalnej wersji.

Glenn Jorgensen wskazał również, że gdyby skrzydło miało zostać odcięte przez materiał wybuchowy i kierunkową eksplozję, linia cięcia byłaby właśnie taka, jaką widać w Smoleńsku.

To można zrobić jedynie w jeden sposób, w linii która jest odchylona o 20 stopniu do linii lotu. To miało właśnie miejsce w Smoleńsku. Samolot utracił końcówkę skrzydła w czasie swobodnego lotu

— zaznaczał Jorgensen.

Naukowiec dodał, że wszystkie elementy układanki pasują do siebie, gdy właśnie uzna się, że mieliśmy do czynienia z eksplozją kierunkową, która odstrzeliła końcówkę skrzydła, zaś potem doszło do kolejnego wybuchu.

Naukowiec odnosił się również do ostatniej konferencji NPW.

Narracja prokuratury dotycząca winy pilotów nie jest istotna. Gdy w samochodzie masz ładunek wybuchowy i przejeżdżasz przez światła i samochód wybucha, czy jesteś winien przejechania na zielonym świetle?

— mówił Glenn Jorgensen.

Dodał, że dane GPS wskazują, że piloci wiedzieli co robią i gdzie się znajduje.

Gdy analizujemy lot widać, gdzie nastąpiła eksplozja samolotu. Maszyna zaczęła się obracać. To jednak zostało zneutralizowane przez pilotów. Następuje wtedy kolejny wybuch, co sprawia, że samolot już nie jest pod kontrolą załogi. Maszynę znosi. Pilotom nie udaje się już korygowanie lotu

— tłumaczył Jorgensen.

Wskazuje, że na zdjęciach satelitarnych widać na ziemi zniszczenia wynikające z oddziaływania płynu hydraulicznego i paliwa.

Te ślady korespondują z miejscem, w którym doszło do utraty kolejnego fragmentu skrzydła

— dodaje Jorgensen.

I wskazuje miejsce, które sygnalizuje lądowanie samolotu. Goleń samolotu mogła się schować, co odnotowane zostało, jako lądowanie,

Na kolejnym slajdzie Glenn Jorgensen wskazuje, że możliwe było również wystąpienie kolejnej eksplozji w końcowej fazie lotu tupolewa.

saż

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.