Glenn Jorgensen: Skrzydło tupolewa mogło zostać odcięte jedynie przez kierunkowy wybuch. NASZ WYWIAD

Fot. wPolityce.pl/PE
Fot. wPolityce.pl/PE

wPolityce.pl: Mówił Pan niedawno w Parlamencie Europejskim, że oficjalna wersja wydarzeń dotyczących tragedii smoleńskiej nie jest wiarygodna, że brzoza nie spowodowała katastrofy. Tymczasem prokuratura wojskowa kolejny raz powtórzyła, że to właśnie przez brzozę doszło do tragedii. Czy w Pana ocenie możliwe jest, że Pan się pomylił?

Glenn Jorgensen: Pytania w sprawie smoleńskiej zadawano wielu ludziom i wiele osób szukało odpowiedzi. Wielu ekspertów wskazuje, że brzoza nie była przyczyną tragedii. Jako pierwszy tą sprawą zajmował się prof. Wiesław Binienda, który w bardzo przekonujący sposób pokazał, że brzoza nie była w stanie odciąć skrzydła samolotu.

Ufa Pan tym badaniom?

Procedura upubliczniania wyników pracy prof. Biniendy jest długa, jego badania wyczerpujące. Zaś wyniki były konsultowane i recenzowane przez wysokiej klasy specjalistów. I dlatego uznaje te badania za wiarygodne i solidne. Zresztą prof. Binienda wyciąga wnioski tożsame z tym, do czego również ja sam dochodzę w zupełnie niezależnych badaniach. Z moich prac wynika, że samolot był ponad brzozą. Jednym z potwierdzeń pośrednich tego faktu jest siła odrzutowa Tupolewa. On generuje bardzo silny podmuch wiatru, a słup tego podmuchu sięga kilkadziesiąt metrów. Jeśli Tupolew miałby przelecieć tak nisko brzozy, jej czubek oraz wszystko, co znajduje się pod nią musiałoby odfrunąć na wiele metrów. Wiemy, że tak się nie stało, że te rzeczy wciąż leżały pod drzewem. W czasie swojego wystąpienia na UKSW pokazałem dowody i czynniki, które układają się w spójny obraz i pasują do siebie.

Jak Pan tłumaczy sprawę narracji polskiej prokuratury wojskowej?

Sądzę, że prokuratura jest zdesperowana, musi tak mówić. Ona musi mówić o brzozie, ponieważ jeśli z tej tezy się wycofa wszystko runie jak domek z kart. Oni o tym wiedzą i są zdesperowani.

Mówił Pan wiele razy o tym, jak rozpoczął badanie sprawy smoleńskiej. Wskazywał Pan, że czytał raport MAK-u i liczył, że on wyjaśnia sprawę, ale okazało się, że nie był on dla Pana wiarygodny. Co dziś Pan sądzi o tym dokumencie?

W czasie posiedzenia w Parlamencie Europejskim, o którym Pan wspominał, mieliśmy wyczerpujący wykład Bogdana Gajewskiego w tej sprawie. On jest ekspertem od tych spraw, zajmuje się katastrofami od 20 lat. On wie o czym mówi. Tłumaczył, że jeśli w raporcie dotyczącym jakiejś katastrofy znajdzie się choć jeden poważny błąd, należy odrzucić cały raport. Następnie dr Gajewski wymienił przynajmniej dziesięć poważnych błędów w raporcie MAK. Ja sam próbowałem pozyskać dane z tego raportu. Pracuję z tym raportem i widzę, jak wiele luk on zawiera. Wiele wiadomości nie pasuje do siebie. Z punktu widzenia inżyniera stwierdzam, że raport MAK nie jest wart papieru, na którym go wydrukowano.

Jurgen Roth informuje opinię publiczną od kilku dni, że niemieckie służby są w posiadaniu raportu, który wskazuje, że w Smoleńsku doszło do wybuchu. Wielu naukowców też o tym mówi. Czy widzi Pan inną możliwość? Nie brzoza, ale wybuch? Czy jest jakaś inna „opcja”?

Badałem czy w tej sprawie możliwe są inne wyjaśnienia. Wciąż jestem otwarty na inne hipotezy, ale wiarygodne. Takich jednak nie słyszę. Pamiętajmy, że zbudowano do tej pory tysiące tupolewów, one przeleciały w sumie miliony kilometrów, przy każdej pogodzie. Nigdy nie widzieliśmy, by jakikolwiek Tupolew stracił kawałek skrzydła, co miało miejsce w Smoleńsku. Wiemy z obliczeń i analizy danych, że tupolew był ponad brzozą. Żaden taki samolot nie stracił sam z siebie skrzydła. Dla mnie więc oczywiste jest, że skrzydło mogło zostać odcięte jedynie przez kierunkowy wybuch. W czasie wykładu mówiłem, że jeśli chce się wykonać takie cięcie należy zrobić to przy pomocy „cięcia” o kącie 20 stopniu względem kierunku lotu. Jeśli brzoza ucięłaby skrzydło, cięcie powinno być dokonane zgodnie z linią lotu.

Jaką sytuację mamy w sprawie smoleńskiej?

Widać cięcie właśnie o kącie ok. 20 stopni. I ono jest dokładnie w tym samym miejscu, które jako inżynier wskazałbym jako jedyne do przeprowadzenia takiego cięcia. Sądzę, że mamy tu do czynienia z kierunkowym wybuchem, który odciął skrzydło. Następnie zaś mieliśmy kolejny, mały wybuch na skrzydle, co odstrzeliło z samolotu kolejny fragment konstrukcji. To spowodowało, że piloci nie byli w stanie dalej utrzymywać kontroli nad samolotem. Samolot się odwrócił i uderzył w ziemię. Szczegółowe informacji i obrazy dot. Smoleńska pasują do siebie.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.