Konferencja UKSW. Mec. Wassermann: Nie wiedziałam, że wymiar sprawiedliwości może być tak nieuczciwy

Fot. Youtube.pl
Fot. Youtube.pl

Jeszcze nie odczytano czarnych skrzynek, a Rosjanie już wiedzieli, że winni są Polacy

— mówiła Ewa Błasik w czasie konferencji dotyczącej Smoleńska, jaka odbywa się na UKSW.

Na początku wdowa po gen. pilocie Andrzeju Błasiku wróciła do pierwszych chwil po katastrofie smoleńskiej.

Każdy z nas miał nadzieje, że ktoś przeżył tę katastrofę. Prawda okazała się tak przerażające, że wciąż nie potrafimy o tym mówić spokojnie. Wszyscy zginęli. Złożyli ofiarę życia w służbie Rzeczypospolitej. Równie przerażające były następne dni, miesiące, lata. Media zaczęły rozpowszechniać kłamstwa o braku wyszkolenia pilotów, naciskach prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jeszcze nie odczytano czarnych skrzynek, a Rosjanie już wiedzieli, że winni są Polacy. Potem były następne oszczerstwa. Mówiono choćby o tym, że mój mąż kazał lądować pilotom

— mówiła Ewa Błasik.

Dodała, że „rosyjska komisja zniesławiła i ciężko obraziła mojego męża, uderzając w jego honor kłamstwem”.

Stwierdzono choćby, że był pod wpływem alkoholu. To rozpowszechniano nie tylko w Rosji, ale i w Polsce i na całym świecie

— tłumaczyła.

Ewa Błasik wskazała, że „gdy oczerniano polskiego generała rząd, premier, prezydent milczeli”.

Nie przyszli mi z pomocą, nie sięgnęli po pomoc międzynarodową. Dopiero niezależne działania pokazały skalę kłamstwa. Wydawało się, że kłamstwa są już jasne. Jednak myliłam się, miałam tylko rok spokoju. Prokuratura wojskowa znów wraca do sprawy mojego męża. Znów chce się uwiarygodnić rosyjski scenariusz. Przemysł pogardy pracuje pełną parą. Minione dni do złudzenia przypominają mi pierwsze dni po 10 kwietnia. Podobnie jak dziś rząd i prezydent nie reagują. Gdzie oni są, kto stanie w obronie honoru polskich oficerów? Dlaczego kłamstwem posługują się ludzie w mundurach polskich wojskowych?

Polityka ocieplania wobec Rosji zbankrutowała. Trwa wojna na Ukrainie. Jak to możliwe, że w tym samym czasie prokuratura oskarża polskich pilotów, Dowódcę Sił Powietrznych. W okresie zagrożenia dla Polski powraca się do skompromitowanych wiadomości Moskwy?

— tłumaczyła Ewa Błasik.

Dodała, że „testament jej męża jest aktualny, jego dążenie do budowy zdrowego wojska jest niezrealizowane”.

Inny z członków rodzin Andrzej Melak skupił się na problemach dotyczących upamiętnienia ofiar tragedii smoleńskiej.

Od początku, gdy zginęła nasza elita, ja jako członek Komitetu Katyńskiego zdawałem sobie sprawę, że nie jest to zdarzenie przypadkowe, że ono nie mogło wynikać z błędów załogi. (…) Pytaliśmy o wrak, o zwrot dowodów. Gdyby nie media niezależne, gdyby nie zespół parlamentarny wyjaśniający sprawę smoleńską, sprawa zostałaby zamieciona pod dywan, jak życzyła sobie Moskwa. Rząd abdykował na rzecz obcego mocarstwa w sprawie, w której zginęła niemal cała elita Polski. Gdy po kilku miesiącach nie upamiętniono w żaden sposób tragedia, z inicjatywy Stowarzyszenia Katyń 2010 stanął w Smoleńsku krzyż i wmurowano tablicę dotyczącą Smoleńska. Tablica ufundowana przez rodziny była czymś takim, jak pomnik katyński ustawiony przez Polaków na Powązkach. Ta tablica pół roku była i świadczyła prawdę o tym, co działo się w Smoleńsku. Przed wizytą prezydenta Komorowskiego ona została jednak nagle zdjęta i zastąpiona tablicami nie mówiącymi niczego. Trudno się dziwić, że tak się stało, skoro Komorowski usunął krzyż sprzed Pałacu, skoro sprzed Pałacu znikały znicze itd. Tablica w efekcie trafiła do Polski

— tłumaczy Melak.

Warszawa, stolica Polski, w którym mieszkał Prezydent RP, do dnia dzisiejszego nie wystawiła pomnika. Gdy przewodniczący ogólnopolskiego komitetu wystąpił w tej sprawie z pismem o wskazanie lokalizacji i zasugerował Krakowskie Przedmieście, otrzymał odpowiedź, w której czytamy, że prezydent Warszawy nie wyznacza miejsca na pomniki. Przypomniano, że na prośbę rodzin wskazano po ustaleniach z Prezydentem miejsce za Teatrem Wielkim. Ani słowa nie powiedziano o tym, że Krakowskie Przedmieście podlega ochronie konserwatorów zabytków i że on wyklucza taką lokalizację. Proponowaliśmy, żeby na swoje miejsce wrócił pomnik Poniatowskiego, zaś na jego miejscu, by powstał pomnik ofiar tragedii smoleńskiej

— zaznaczył Melak.

Z kolei mec. Małgorzata Wassermann, córka Zbigniewa Wassermanna wspominała, że bardzo zawiodła się na wymiarze sprawiedliwości w Polsce.

10 kwietnia zdarzyło się coś, co wielu się wydaje, że nigdy ich nie dotknie. Przez pięć lat walczy we mnie podwójna rola córki i prawnika. Ostatnie 10 lat życia mojego taty, to był czas komisji śledczych itd. Widziałam głównie papiery. Potem nagle okazało się, że go nie ma. Gdy o tym myślę, to mam jedno wrażenie. Kojarzyłam tatę z ministrem Macierewiczem. Dziękuję Panu panie ministrze, że walczy Pan o prawdę w tej sprawie, jak walczył Pan wraz z moim ojcem w ważnych dla Polski kwestiach. Dlaczego o tym mówię? Pracuję od 23. roku życia, od ośmiu lat mam własną kancelarię. Zawsze wierzyłam w sprawiedliwość, zawszę bardzo wierzyłam w wymiar sprawiedliwości. Wiedziałam jednak, że wymiar sprawiedliwości nie jest taki uczciwy, ale nie wiedziałam, że może być taki nieuczciwy. Najgorsze jest, gdy policjant wypuszcza kogoś wiedząc, że jest winny lub oskarżając niewinnego. Chciałam wierzyć, że prokuratura wykona pracę swoją uczciwie. Jednak szybko opadły moje złudzenia. Dziś już nie mam takich złudzeń

— mówiła mec. Wassermann.

I przytoczyła spotkanie, jakie miało miejsce w 2010 roku.

Na UJ, który kończyłam, doszło do spotkania rocznicowego. Tam były najważniejsze osoby wymiaru sprawiedliwości. I zostałam zaproszona tam przez rektora, choć nie wiedziałam dlaczego. Ludzie w czasie tego spotkania gratulowali sobie, że nie ulegli i że dzięki nim nie mamy już komuny. Pytałam ich wtedy czy wiedzą co dzieje się ws. Smoleńska, jak się łamie procedury. I nikt do mnie nie podszedł, nikt nic mi nie powiedział. A przecież łamana w tym śledztwie była procedura karna, którą oni pisali. Jedyne co od tych ludzi usłyszałam, było „dzień dobry”. Oni zachowywali się, jakby mnie się bali. To dla mnie jedno z największych rozczarowań zawodowych. Oni są na szczycie, wiedzą jak to powinno działać, myślałam, że oni powiedzą, że tak nie można, że to złamanie zasad i reguł. Dla mnie reakcja tych ludzi to był szok

— tłumaczyła prawnik.

Dodała, że „ci ludzie wielokrotnie mówili, że procedura i standardy są najważniejsze, ale w tej sprawie zamknęli oczy”.

Milczą. Całe środowisko prawnicze jest w największej części ślepe i głuche na to, co się dzieje. Oni się boją powiedzieć coś złego, a nic dobrego nie da się powiedzieć

— zakończyła swoje wystąpienie Mec. Wassermann.

Kolejną osobą, która zabrała głos był Mateusz Kochanowski, syn śp. Janusza Kochanowskiego.

Straciliśmy członków rodzin, wiele osób, straciliśmy również znajomych, ale i zyskaliśmy nowych przyjaciół. Mówi się, że katastrofa smoleńska podzieliła naród, jednak naród był podzielony od dawna. Smoleńsk jedynie pokazał, co się dzieje w Polsce. Tragedia pokazała, jaki był stan państwa. Wiele osób jednak nie wyciągnęło wniosków. Ja dzięki temu poznałem prawdę o państwie, zainteresowałem się nim. Widzę tu wielu młodych ludzi i się cieszę, że ten temat interesuje ich

— wskazał Kochanowski.

Piotr Walentynowicz odniósł się z kolej do prawdy i działania państwa w sprawie smoleńskiej.

Prawdy w sprawie smoleńskiej wciąż nie ma. W czasie ekshumacji zobaczyłem, jak zakłamaną jest polska prokuratura wojskowa. Prokuratura wskazywała za zamkniętymi drzwiami, że nie ma żadnych dowodów na prawdziwość identyfikacji ciała mojej babci. Studiując te dokumenty zobaczyliśmy, jak zakłamany jest rząd w tej sprawie. Pięć lat bez prawdy do straszny wynik. Apeluję, by władzy nie pozwolić bić takich rekordów

— mówił wnuk śp. Anny Walentynowicz, która zginęła w Smoleńsku.

Na koniec głos zabrała Alicja Zając, wdowa po senatorze PiS.

Kochaliśmy naszych zmarłych, kochamy Polskę, ale przede wszystkim kochamy prawdę. (…) W Warszawie nie ma pomnika, ale w całej Polsce widać miejsca pamięci o ofiarach tragedii smoleńskiej. Te pomniki widać też w sercach. W Polsce pamięć o tych, którzy odeszli, wiedza o tym, co się dzieje od pięciu lat przeraża Polaków. Dziś jest czas, by Polacy się obudzili, by nie wierzyli we wszystko, co się pojawia, by wierzyli tym, którzy mówią prawdę

— mówiła Alicja Zając.

saż

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.