Antoni Macierewicz: „Naczelna Prokuratura Wojskowa przeczy oczywistym faktom ws. 10/04”. NASZ WYWIAD

fot. M. Czutko
fot. M. Czutko

wPolityce.pl: Prawie pięć lat śledztwa Naczelnej Prokuratury Wojskowej zaowocowało tym, że mamy powrót do znanej z rosyjskiego przekazu retoryki, że wszystkiemu winni są polscy piloci, którzy nie odeszli na drugi krąg, tylko uderzyli w brzozę. Jak ocenić to zapętlenie śledczych?

Antoni Macierewicz: Prawda o tym, co się naprawdę wydarzyła w smoleńsku jest blisko. Coraz więcej jest ustaleń ws. tragedii smoleńskiej, które obecną władzę napawają przerażeniem, dlatego uznano, że konieczne jest niezwykle brutalne działanie. Chodzi o to, by wpłynąć na ten elektorat Platformy i pana Bronisława Komorowskiego, który także ma wątpliwości wobec oficjalnie przedstawionej wersji wydarzeń. Stąd ta dzisiejsza konferencja NPW, która miała na celu po raz kolejny wysłanie do opinii publicznej przekazu, że winni katastrofy są polscy piloci.

Wiemy, że tupolew rozleciał się na kilkadziesiąt tysięcy części. Jak to możliwe, że prokuratura zupełnie ignorując raport archeologów po prostu stwierdza, że wybuchu nie było?

To jest tak samo możliwe jak powiedzenie, że żadna z części nie była osmalona ani nadpalona i nie uległa destrukcji w wyniku wybuchu, kiedy przed oczami mamy, jak na dzisiejszej mojej konferencji fotografie spalonego kilkusetkilogramowego dźwigara lewego skrzydła. Każdy to widzi, o przepraszam, nie widziały tego dziennikarki TVN24 (podczas konferencji była przepychanka słowna w tym temacie - przyp. MW), ale to chyba jedyne osoby poza prokuratorami wojskowymi, które ten fakt ignorują.

Dlaczego podważa pan wersję przebiegu lotu, którą dziś przedstawili śledczy?

Gdyby samolot leciał tak, jak przedstawili to dzisiaj prokuratorzy, to po zderzeniu z brzozą uderzyłby w ziemię lewym skrzydłem i tak skończyłby się ten dramat. Z tych samych parametrów, na które powoływali się śledczy wynika coś zupełnie innego. Poza tym niepodważalny jest fakt, że pierwsze szczątki samolotu są rozrzucone na ziemi kilkadziesiąt metrów przed brzozą, w którą tupolew miał uderzyć i przed miejscem, w które miał spaść, według prokuratorów w całości. Skąd zatem jego rozpadnięcie się na kilkadziesiąt tysięcy części? To świadczy dobitnie o tym, że samolot rozpadł się po wybuchu, do którego doszło kiedy znajdował się jeszcze w powietrzu. Tych nieprawidłowości, a dokładniej mówiąc błędów i nieprawd w podanych dzisiaj wnioskach prokuratury jest zresztą o wiele więcej.

Prokuratorzy stwierdzili także jednoznacznie, że nie było żadnego wybuchu, bo nie ma na szczątkach wraku śladów nadpaleń, ani wybrzuszeń. Jak to rozumieć?

Prokuratura przeczy oczywistym faktom. Podczas dzisiejszej konferencji zaprezentowałem fotografie pochodzące przecież z materiałów prokuratorskich, a wykonane przez archeologów, którzy jednoznacznie stwierdzili, które odnalezione przez nich części poszycia samolotu były osmalone i nadpalone.

A jak pan ocenia usilna próbę powrotu do kwestii obecności pana generała Błasika w kokpicie tupolewa?

Ta sprawa jest oczywiście skandaliczna, ale zauważmy, że została wprowadzona w oparciu o materiał stworzony przez osobę z góry nastawioną negatywnie do pilotów i do generała Błasika. Ta osoba nie ma ani kompetencji, ani moralnych przesłanek do tego, żeby w tej sprawie się wypowiadać. Wzięcie pod uwagę takiej ekspertyzy świadczy tylko i wyłącznie o politycznych intencjach prokuratury.

Wydaje się, że prokuratura poczyniła także jakiś racjonalny krok stawiając zarzuty rosyjskim kontrolerom lotów z tzw. wieży w Smoleńsku. Czy to dobry ruch?

Postawienie zarzutów rosyjskim kontrolerom lotu jest oczywistą oczywistością. Od samego początku zespół parlamentarny wskazywał na to od dawna. Może dziwić tylko, dlaczego prokuratura wyjmuje spod tego zarzutu generała Benediktowa, który z wieży moskiewskiej o wszystkim decydował i pana pułkownika Krasnokutskiego, który przyjmował od niego instrukcje w tzw. wieży w Smoleńsku. Zrzucenie winy tylko na panów Plusnina i Ryżenkę jest klasycznym działaniem na obarczenie wina najsłabszych, na tych, którzy mają najmniejsza siłę przebicia i nie mogą się bronić.

Czy zaskakuje pana to, że wersja wydarzeń teraz przedstawiona przez NPW tak bardzo podobna jest z wersją rosyjską?

Jeżeli chodzi o analizę przebiegu lotu to ta wersja jest późną kopią raportu Anodiny. Powiedzmy to jasno, prokuratura w ten sposób na użytek polityczny, na użytek kampanii wyborczej wróciła do tez pani generał Anodiny. Przecież ten przebieg lotu, który zarysowała dzisiaj NPW nie ma nic wspólnego z prawdą i z dotychczas ustalonymi faktami. Także przez ekspertów prokuratury, przez Instytut Zena. To pokazuje, że mamy do czynienia z pewna fikcją motywowana politycznie, w której nie ma znaczenia co jest prawdą.

Prokuratura mówi, że działa „według kalendarza ściennego, a nie politycznego”. Można jej wierzyć?

Można powiedzieć, że wszystkie kolejne konferencje prokuratorów wojskowych ws. Smoleńska zbiegały się z istotnymi wydarzeniami politycznymi i zawsze były tak modelowane. Teraz jest to dla mnie równie oczywiste, przecież można było zrobić tę konferencję dwa tygodnie później, prawda?

Prokuratorzy zapowiedzieli, że śledztwo jest przedłużone do 10 października, ale słyszeliśmy też, jak pan prokurator Szeląg stwierdził, że trudno je będzie zakończyć nawet do końca roku. Dlaczego to się tak przedłuża, skoro prokuratora ma rzekomo tak mocne dowody winy pilotów?

Prokuratura sama ma świadomość, sama rozumie, że materiał, który dzisiaj przedstawiła jest nieprawdziwy i chce mieć czas na jego wycofanie. Nie jest gotowa, nie jest zdolna do przedstawienia go organowi sądowemu. Bo gdyby te ustalenia były rzeczywiście solidne, to należałoby je przekazać do sądu i na ich podstawie przeprowadzić postępowanie sądowe. A skoro tak się nie dzieje, to musimy mieć świadomość, że jest to tylko i wyłącznie operacja polityczno - propagandowa.

Rozmawiał Marcin Wikło

CZYTAJ TAKŻE: Marta Kaczyńska o konferencji NPW: „To jest powtarzanie starej śpiewki i pójście w zaparte”. NASZ WYWIAD

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.