Fedorowicz: W czyim imieniu występuje ta prokuratura? Panowie śledczy, gdzie wasze sumienia? NASZ WYWIAD

fot.PAP/Radek Pietruszka
fot.PAP/Radek Pietruszka

wPolityce.pl: Jak Pan ocenia przedstawione dziś „nowe ustalenia” Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie w sprawie katastrofy smoleńskiej?

Dariusz Fedorowicz, brat Aleksandra Fedorowicza, tłumacza i dyplomaty, który zginął w Smoleńsku: Jestem wzburzony tym wszystkim, co się wydarzyło na tej konferencji. To jest odgrzewany kotlet z Anodiny, polany mocno nieświeżym sosem. Przypominanie jakichś, moim zdaniem, zupełnie wyimaginowanych sytuacji, że rzekomo generał Błasik mógł być w kokpicie, chociaż wprost się tego nie mówi. A zaraz po tej konferencji pan Hypki nazwał pana generała „winnym” katastrofy w Smoleńsku. Jestem więc szczerze oburzony. Rozmawiałem również z Ewą Błasik i jest ona zdruzgotana tym wszystkim, podobnie jak pozostałe rodziny. Są to posunięcia niegodziwe i nieprzyzwoite. Sama konferencja prokuratury pokazuje jakieś jej polityczne uwikłanie, jakąś grę, która nie wiedzieć czemu ma służyć. Natomiast te mainstreamowe komentarze, które się pojawiają w związku z nią są poniżej wszelkiej krytyki.

Ale prokuratorzy nie mieli sobie nic do zarzucenia. Twierdzili, że wszystko odbywało się według najwyższych standardów. Czy zgadza się Pan z taką oceną?

Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że systematycznie i bardzo skutecznie odmawiano nam, a ściślej rzecz biorąc naszym pełnomocnikom, dostępu do wielu wyjątkowo ważnych materiałów. Była to czysta gra w kotka i myszkę i efekt jest taki, że duży materiał, który powinien być zostać obejrzany, nie tylko przez naszego pełnomocnika, i naszych zaufanych ekspertów, nie został nam udostępniony. Uniemożliwiono nam możliwość zapoznania się z nim, dlatego że obawiano się, żeby nie było w dniu dzisiejszym jakiejś konkretnej odpowiedzi z naszej strony. Są to działania niegodziwe, pomijając sam fakt, że rodziny ofiar katastrof lotniczych na całym cywilizowanym świecie są traktowane w sposób szczególny. Nikt się nie poważy na podawanie danych bez wcześniejszego uprzedzenia rodzin. Tutaj tego nie zrobiono. Widocznie jakieś cele były ważniejsze.

Być może chodziło o podanie nowych, przełomowych danych…

Jak widać można sobie wziąć i po raz kolejny skopiować materiały MAK-owskie i przedstawiać je z odpowiednimi komentarzami, jako nowe ustalenia, ale w rzeczywistości to niczego nowego nie wnosi. Pytam po raz kolejny gdzie jest wrak i gdzie jego drobiazgowe zbadanie na polskiej ziemi? Także i tego nie zrobiono. Nie zrobiono także tego co mogło być zrobione od razu w kwietniu 2010 roku czyli zbadanie większości ciał ofiar. A tym materiałem dowodowym strona polska przecież dysponowała. Dlatego nie można mówić o jakiejkolwiek rzetelności prokuratury. Czy to, że panowie mając za sobą uzbrojonych funkcjonariuszy FSB i OMON, zapewniali, że udostępniono im wszystko co chcieli i mieli wystarczającą ilość czasu, ma świadczyć o tej rzetelności? Nie tak się rekonstruuje wrak i nie tak się dokumentuje przebieg katastrof lotniczych w całym współczesnym, cywilizowanym świecie. Myślę, że jeśli można wydobyć wrak z dna oceanu, to powinno się udać wydobyć tego naszego tupolewa od Rosjan i przeprowadzić badania za pomocą wszelkich dostępnych metod naukowych. A nie powodować sytuacje, w których czyjeś przypuszczenia i pseudonaukowe, wyrywkowe analizy mają być podstawowym materiałem dowodowym. To tylko mnoży ból i niepewność i jest to przyczyna poczucia utraty bezpieczeństwa przez Polaków, w tej dzisiaj napiętej  i wyjątkowo niekorzystnej dla nas sytuacji międzynarodowej.

Na niektóre pytania pułkownik Szeląg nie chciał jednak formułować żadnych konkretnych zarzutów, starał się odpowiadać bardzo wymijająco. Dlaczego?

To wszystko dzieje się w pewnej sferze niedopowiedzenia. Dlatego też mamy takie zostawienie tej sprawy w pewnym zawieszeniu. Obecnie nawet przełożenie jej na październik obrazuje pewien schemat myślenia typu: „zobaczmy jak pójdą wybory i czy będziemy mogli być podnóżkiem tej samej władzy, czy może trzeba będzie się obawiać co z nami zrobi władza inna”. A chciałbym przypomnieć, że ta prokuratura prowadzi śledztwo w naszym imieniu jako pokrzywdzonych, jako rodzin ofiar i całego społeczeństwa polskiego, które utraciło prezydenta i swoją elitę. A ja nie mam poczucia, że ona nie występuje w naszym imieniu lecz przeciw nam. Jeżeli nawet pan prokurator Szeląg twierdzi, że jedne rodziny są mu wdzięczne, a pozostałe to jacyś „wichrzyciele” to przypomina mi się retoryka z minionej już epoki. To są dokładnie te same sformułowania i ta sama polaryzacja.

Ten podział na „dobre i złe rodziny smoleńskie” stosuje także pałac prezydencki, choćby w kwestii budowy pomnika smoleńskiego…

To jest przecież stara zasada rzymska „Dziel i rządź”. Tego nie wymyślili piarowcy żadnej partii , lecz jest to zasada starożytna lecz jak widać wciąż jest aktualna. Ja się przeciwstawiam szerzeniu jakichkolwiek podziałów wśród rodzin bo nam wszystkim zależy wyłącznie na dojściu do prawdy. Ja osobiście stawiam na fakty i na materiał dowodowy. Jak choćby tysiące zdjęć, które są dostępne w sieci, i na których pewne rzeczy widać bardzo dobrze. Szkoda, że prokuratura nad tymi wątkami w ogóle się nie pochyla. Śledczy omijają szerokim łukiem te tomy, w których jest mowa o śladach osmalenia, stopienia czy nadpalania. Nad tym materiałem dowodowym prokuratura stawia bardzo ostrożny i duży krok, udając, że go nie ma. Niestety panowie prokuratorzy ten materiał istnieje, krzyczy i będzie krzyczał. Jeżeli wasze sumienia pozwalają wam na takie działania to mogę tylko serdecznie współczuć.

Rozmawiał Łukasz Sianożęcki

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.