NPW obwinia załogę TU-154M za katastrofę smoleńską. Śledztwo przedłużone do października 2015. Prokuratura stawia zarzuty

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Pietruszka
Fot. PAP/Pietruszka

Biegli w oparciu o materiał dowodowy oraz czynności przeprowadzane osobiście (…) dokonali analizy przebiegu lotu i lądowania

— oznajmił płk Ireneusz Szeląg na konferencji prasowej Naczelnej Prokuratury Wojskowej, podkreślając że przez cztery lata 20 biegłych przygotowywało raport ws. katastrofy smoleńskiej. Jako jedną z przyczyn katastrofy biegli wskazali niewłaściwe działanie załogi.

Na wstępie poinformował, że śledztwo zostało przedłużone do 10 października 2015 r.

Biegli oceniali również działanie szeregu osób i instytucji w związku z organizacją wyjazdu. Biegli wskazali na wiele nieprawidłowości i niedopatrzeń. Materiał przygotowywany był od 2011 roku, dotarł do prokuratury 6 marca. Od tej chwili prokuratorzy oceniali, czy opinia jest kompletna i nie budzi wątpliwości.

Jak już wcześniej podawały media, prokuratura postawiła zarzuty polskim pilotom, którym eksperci zarzucają im  m.in. nieprawidłowe przygotowanie do lotu, błędy w ocenie topografii terenu, nieprzygotowanie urządzeń pokładowych.

Jak stwierdziła NPW, bezpośrednia przyczyna katastrofy jest jasna, a jej bezpośrednie przyczyny są następujące:

Niewłaściwe zachowanie członków załogi. Polegało ono na zniżanie samolotu poniżej warunków minimalnych i nie wydaniu komendy o odejścia na drugi krąg

Było to działania nieadekwatne do warunków meteorologicznych panujących na lotnisku

— powiedział Szeląg, przypominając że pilot powinien się znajdować poniżej 120 m.

Zdaniem biegłych, dowódca nie miał uprawnień do lądowania w warunkach atmosferycznych, jakie panowały w Smoleńsku. Biegli podkreślili, że 15 minut przed katastrofą członek polskiej załogi samolotu JAK 40 przekazał załodze Tupolewa informację, że nad lotniskiem w Smoleńsku jest mgła.

Biegli wskazali, że naruszono instrukcję lotu, przez nieodejście na drugi krąg

— stwierdził Szeląg.

Zdaniem ekspertów NPW, błędem pilota było użycie do lądowania systemu FMS, który nie jest wystarczająco precyzyjny, a najpoważniejszym błędem załogi samolotu było zbyt późne przejście na drugi krąg. Należało to zrobić natychmiast po ostrzeżeniu systemu TAWS nr 35.

Nieprawidłowe działania związane z wyznaczeniem do składu załogi do lotu o statusie HEAD osób bez ważnych uprawnień czy wręcz bez uprawnień do wykonywania tego typu lotów. Jak stwierdzono, jedynie technik pokładowy miał wystarczające uprawnienia, by obsługiwać lot.

Zmiana zarzutów wobec dwóch osób funkcyjnych 36. Spec. Pułku Lotnictwa, którym zarzucono niedopełnienie obowiązków w zakresie: niedokonania analizy wykonania lotniczego i ocenę warunków atmosferycznych i wskazania niewłaściwego składu załogi.

Jako dowódcę załogi wskazano człowieka, który nie miał uprawnień do dowodzenia TU-154

— stwierdził Szeląg.

Do nieprawidłowych działań biegli zaliczyli więc wytypowanie do załogi osób, które nie miały uprawnień do tego typu lotu. Tylko technik posiadał takie uprawnienia.

Jak relacjonuje Szeląg, jako kolejną z przyczyn katastrofy biegi wskazali naruszenie reguł określonych w instrukcji użytkowania samolotu.

Jak podała NPW, biegli ustalili, że dowódca nie miał uprawnień do lądowania w warunkach, jakie panowały w Smoleńsku. Poinformowano również, że znacznik wysokościomierza ustawiony był poniżej wymaganej normy.

Biegli wskazują także na nieprawidłowe działania i brak odpowiedniej organizacji wśród osób i instytucji przygotowujących lot do Smoleńska. Wykazali, że np. szef KPRM nie wystawił formalnego zamówienia na organizacje lotu, naruszając tym samym instrukcję HEAD.

Zdecydowano również o postawieniu zarzutów dwóm obywatelom rosyjskim, kontrolerom z lotniska w Smoleńsku.

Wnioski biegłych dostarczyły podstaw do wydania postanowień o postawieniu zarzutów popełnienia przestępstwa wobec dwóch rosyjskich kontrolerów, członków grupy kierowania lotami - poinformowała w piątek Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie.

Pierwszemu z nich zarzuca się sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym (…), wobec drugiego wydano postanowienie o przedstawieniu zarzutu nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym

—- powiedział szef warszawskiej WPO płk Ireneusz Szeląg.

Dodał, że prokuratura „w oparciu o zapisy europejskiej konwencji o pomocy w sprawach karnych uruchomiła procedurę zmierzającą do możliwości ogłoszenia obywatelom rosyjskim postanowień o przedstawieniu zarzutów i przesłuchania ich w charakterze podejrzanych”. Wyjaśnił, że do czasu tych czynności prokuratura nie będzie informować o szczegółowej treści zarzutów.

Postanowienia o przedstawieniu zarzutów - jak poinformowała prokuratura - zapadły 24 marca. Zgodnie z kodeksem karnym „kto sprowadza bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”. Także jeżeli następstwem nieumyślnego sprowadzenia katastrofy jest śmierć człowieka lub ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób, sprawca podlega karze od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.

Płk Ryszard Filipowicz przedstawia ustalenia dotyczące przebiegu lotu.

Jak stwierdzili biegli, pierwszą przeszkodą, jaką napotkał samolot, była brzoza, której ścięcie zostało dokonane prawym skrzydłem samolotu. Po uderzeniu skrzydłem w brzozę, samolot zderzył się z kolejnym drzewem, topolą. 512 metrów od drogi startowej zetknął się z ziemią.

Jak stwierdził Filipowicz, wszelkie uszkodzenia samolotu nastąpiły w momencie, gdy samolot był przygotowany do lądowania, a do chwili zderzenia z przeszkodą  nie zidentyfikowano żadnych nietypowych dźwięków.

Biegli uznali, że samolot był sprawny, a jego stan techniczny nie przyczynił się do katastrofy.

Nie odnaleziono jakichkolwiek śladów oddziaływania ognia, osmoleń czy nadpaleń - ustalili biegli.

Według biegłych, badanie szczątków na lotnisku pozwoliło ustalić, że na fragmentach nie występują ślady występowania ogni, wybrzuszenia czy nadpalenia. Osmolenia występowały jedynie na drobniejszych fragmentach, tam, gdzie doszło do pożaru, co, jak podkreślono, jest zupełnie naturalne.

Uznali też, że rozkład szczątków samolotu jest naturalnym, fizycznie uzasadnionym skutkiem zderzenia samolotu z ziemią.

Jak poinformował płk Szeląg, biegli przygotowują opinię na temat każdej ofiary z osobna. Jak na razie nie udało się zebrać wszystkich opinii. Zakończenie badań przewidywane jest na koniec roku.

Płk Szeląg odniósł się też do kwestii sprowadzenia wraku.

Konsekwentnie powtarzamy, wrak bez wątpienia musi wrócić do Polski. To jest własność Polski, polskiego rządu, polskich obywateli

— powiedział Szeląg. Dodał, że prokuratura nie może być zakładnikiem braku wraku, dlatego nie uzależnia zakończenia śledztwa od jego obecności.

Uznał, że dostęp biegłych do wraku był taki, jakiego sobie życzyli. Był otwarty i nieskrępowany.

mall

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych