W najbliższym tygodniu parlament europejski będzie rozpatrywał rezolucję potępiającą zabójstwo Borysa Niemcowa – to inicjatywa głównych grup politycznych. PiS forsuje poprawkę przypominającą o katastrofie w Smoleńsku i wzywającą Rosję do zwrotu wraku samolotu i czarnych skrzynek. I są widoki na jej przyjęcie.
Rozmawiamy z Ryszardem Czarneckim, wiceprzewodniczącym parlamentu europejskiego, europosłem PiS.
Zabójstwo Niemcowa zmieniło definitywnie klimat wokół Rosji? W polityce nie istnieje słowo „definitywnie”, ale to nastawienie się zmienia od roku. Wspieranie Berkutu przez Rosjan jeszcze słabo się przebijało do europejskiej świadomości. Po ucieczce Janukowycza stało się jasne, że rosyjski diabeł macha ogonem na Ukrainie. Zajęcie Krymu, agresja na Ukrainę wschodnią to kolejne powody spadania bielma z oczu Zachodu. A momentem prawdziwego przełomu było zestrzelenie samolotu malezyjskiego. Holandia z gołębia stała się jastrzębiem. Inna sprawa, że takie procesy mogą być nietrwałe, po kilku miesiącach Holendrzy wystygli. Dlaczego? A choćby dlatego, że ponad 8 procent udziałów w firmie budującej Nordstream posiada holenderska spółka Gasunie.
To są realne uwarunkowania polityki.
Tak, ale Rosja sama dba o powrót złego klimatu wokół niej. W Parlamencie Europejskim w Brukseli sala konferencyjna nosi imię Anny Politkowskiej. Każdy w Europie wie, że Niemcow padł ofiarą brutalnej propagandy antyopozycyjnej Putina. Agresja zewnętrzna przyniosła prezydentowi Rosji wzrost popularności, a elementem kampanii wewnętrznej jest walka z opozycją. Nie jest istotne, czy strzelano za wiedzą Putina czy nie. Putin wskazał „chwasta” do wyrwania i go wyrwano.
Temat praw człowieka przeważy nad niewątpliwymi korzyściami ekonomicznymi, jakie wiele krajów czerpie z relacji z Rosją?
Jednak Zachód przy całej swej hipokryzji ma to czego nie ma w Rosji: opinię publiczną, wolne media. Pewnej granicy przekroczyć tam nie można, stąd choćby usztywnienie rządu holenderskiego. To się stało pod presją nastrojów. Takie zabójstwa jak Niemcowa zdarzają się w Azji czy w Afryce, ale w Europie byłych wicepremierów się nie zabija. Sceptycy wobec polityki rosyjskiej zyskali poważny argument do ręki.
Ci sceptycy to większość czy mniejszość elit politycznych Europy?
W Parlamencie Europejskim w styczniu przeszła rezolucja tak daleko idąca, że zachęcała wręcz do sprzedawania broni Ukrainie. Tu prawa człowieka mają większe wzięcie niż choćby w Komisji Europejskiej, gdzie niektórzy komisarze zabiegali o pozycję przyjaciół Rosji, chwalili Nordstream i Southstream. W europarlamencie stałym sprawozdawcą ds. Rosji został Litwin Gabrielius Landbergis, wnuk prezydenta Landbergisa, którego za przyjaciela Putina uznać trudno. Nawet niemieccy zieloni, niegdyś rozbrajający Zachód, są dziś w pierwszym szeregu krytyków Rosji. A premier David Cameron, nasz kolega z jednej europejskiej partii politycznej AECR, wysyła instruktorów wojskowych na Ukrainę. To dobrze, nawet jeśli stoją za tym przyczyny taktyczne.
Jakie?
W Europie Zachodniej jest trochę obawy przed drażnieniem wyborców muzułmańskich, politycy obawiają się kategorycznie atakować Państwo Islamskie. Bicie w Rosję jest za to wygodne. Cameron rolę przyjaciela Rosji zostawił Nigelowi Farage’owi, bo wie, że mainstreamowy elektorat brytyjski nie zagłosuje na kogoś, kto sprzyja „putiniadzie”. Zachód ma wybór: albo przeciw muzułmanom, albo przeciw Rosji? To zależy gdzie, bo z kolei na przykład na konferencji Republikanów w Waszyngtonie, z której wróciłem, kandydaci do prezydenckiej nominacji atakowali chętniej ekstremistów muzułmańskich niż Rosję. Ja tłumaczyłem Republikanom, że ekstremizm muzułmański jest na rękę Moskwie. Ona przez lata wręcz go podsycała. Jeszcze kilka lat temu na Kremlu przyjmowano delegację Hamasu, i to nie tylnymi drzwiami.
Czy to wszystko oznacza także koniunkturę do powrotu sprawy Smoleńska?
Tak, należy wrócić do tego tematu. Jest szansa aby przejść od dawania świadectwa do osiągania realnych politycznych celów. Smoleńsk i Niemcow to część tej samej układanki. Jak zresztą mnóstwo innych, nawet mniej spektakularnych faktów, łącznie z dyskryminacją w Rosji zachodnich firm, w tym brytyjskich. Zachodni inwestorzy są zmuszani do układów z władzą pod groźbą okradnięcia, wywłaszczenia.
A mimo to się tam pchają.
Nie tylko Niemcy i Brytyjczycy. Brat szefa sztabu armii Francji, znany prawicowy polityk Phillipe de Villiers, jest nadal pieszczochem rosyjskiej władzy, organizuje tam rozmaite przedsięwzięcia biznesowe, jest przyjmowany przez Putina i to na Krymie.
Eurosceptycy zachodnioeuropejscy są logiczni: skoro nie podoba im się Unia Europejska, lgną do Putina. PiS próbuje krytykować kierunek rozwoju Unii, a jednocześnie walczyć z Putinem szukając europejskiej solidarności. To nie za ambitna polityka?
Euroentuzjazm zbankrutował, obecny ustrój Unii nie uczynił jej ani bardziej zwartą, ani bardziej skuteczną. Skończyło się żenującymi swarami na szczytach np. Van Rompuy- Barroso. Mieliśmy rację wzywając Unię do powrotu do korzeni. Euroentuzjaści byli tak zajęci szukaniem abstrakcyjnego ideału Europy, że nie zauważyli rosyjskiego niedźwiedzia.
A eurosceptycy? Bywacie do nich zaliczani.
My jesteśmy eurorealistami. Radykalny eurosceptycyzm – lewicowy, spod znaku greckiej Syrizy, i prawicowy, Farage’a czy francuskiego Frontu Narodowego, tańczy z Rosją Putina pod rękę. Jeśli ktoś dziś potępia w czambuł Unię, powinien jednak zauważyć solidarne stanowisko w sprawie sankcji. Nie mówię o wypowiedziach różnych państw, Europa jest pluralistyczna, mówię o działaniach. Są może nierychliwe, ale są. W głosowaniach nawet Grecja czy Cypr idą wciąż za europejskim mainstreamem. Unia się bardzo zmieniła.
Skoro europejski mainstream ma dobre strony, dlaczego Andrzej Duda domaga się w swojej kampanii żeby nie płynąć w głównym nurcie?
Europejski mainstream można i trzeba wykorzystywać dla polskich narodowych celów. Umieli to robić Lech i Jarosław Kaczyński. W Samarze, w roku 2007, osiągnęli na szczycie UE – Rosja pomoc kanclerz Merkel w walce o zniesienie rosyjskiego embargo na polskie mięso. Nie warto być poza mainstreamem, ale warto go do siebie naginać. O to chodzi Andrzejowi Dudzie.
Ma Pan poczucie, że nastawienie zachodnich elit wobec Smoleńska się zmienia? Nawet radykalni krytycy Putina, jak brytyjski dziennikarz Edward Lucas, ten temat konsekwentnie do tej pory pomijali.
Tragedia Niemcowa powinna zmienić spojrzenie w wielu sprawach, także Smoleńska. Myślę, że europejskie elity dojrzewają do kojarzenia różnych faktów, ale to jest proces. Kropla drąży skałę, dlatego próbujemy przekonywać w Parlamencie Europejskim do poparcia w sprawie sprowadzenia wraku TU 154 i czarnych skrzynek. Przecież to jest cały czas ten sam problem: rosyjskiego imperializmu.
Rozmawiał Piotr Zaremba
Warto kupić tę książkę:„wPolityce.pl. Polska po 10 kwietnia 2010 r.”
W publikacji znalazły się analizy dziennikarzy oraz wzruszające wspomnienia czytelników związane z wydarzeniami z 10 kwietnia 2010 roku. Teksty w niej zawarte pozwalają zrozumieć, co tak naprawdę wydarzyło się w Smoleńsku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/236490-jest-szansa-na-powrot-do-tematu-smolenska-rozmowa-piotra-zaremby-z-ryszardem-czarneckim