Rozpaczliwa próba „zagrania” Smoleńskiem w ramach przedwyborczych manewrów, świadczy o panice w szeregach władzy

PAP/Marcin Obara
PAP/Marcin Obara

Miara się powoli przebiera i do coraz większej ilości ludzi dociera, że bez prawdy o Smoleńsku nie ma mowy o wolnej Polsce.

Kto jest bardziej wiarygodny? Czy pilot JAK – 40, który był na płycie lotniska w Smoleńsku, kpt. Artur Worsztyl czy przez pięć lat lawirująca Prokuratura plus Maciej Lasek.

Tuskoland i jego Kopaczowe przedłużenie ma do zaoferowania Polakom dwie rzeczy: Nienawiść do braci Kaczyńskich (do Lecha także pośmiertnie) i szyderę z tych, którzy ośmielają się rozgłaszać publicznie, że w Smoleńsku był zamach. Przytłaczające jest to, że te podłe piarowskie sztuczki o finezji konstrukcji cepa są w dużej mierze skuteczne. Nawet biorąc pod uwagę, że media piorą mózgownice obywateli z siłą wiodącego proszku, sukces tej prostackiej metody jest zadziwiający.

Można domniemywać, że energia tego przekazu kiedyś się musi wyczerpać, ale jesteśmy świadkami kolejnej niecnej próby rozniecenia smoleńskiego konfliktu. Najwyraźniej macherzy zawodowo mącący w naszych sprawach by przykrywać rozkradanie majątku narodowego, postanowili jeszcze raz „zagrać” Smoleńskiem. Opinia publiczna już dawno pogubiła się w niezliczonych ekspertyzach, nagraniach, badaniach, raportach, oświadczeniach. To ułatwia podburzenie mniej lotnych, ale za to jakże licznych u nas umysłów.

Scenariusz jest taki sam od lat. Prokuratura organizuje konferencje i oznajmia informacje korzystną dla Rosjan, a zupełnie dezawuujące naszych pilotów  i przy okazji tych, którzy próbują dociec prawdy, o tym co się wydarzyło 10.04.2010 w Smoleńsku.

Teraz okazało się, że pilot Jaka – 40, nie dość, że słabo zna rosyjski, to jeszcze nie dosłyszy, a pamięć ma taką, że bez dowodu osobistego nie powinien z domu wychodzić. No a co najbardziej świadczy przeciwko niemu, udało mu się wtedy wylądować w Smoleńsku.

Nonszalancko podważa się jego wiedzę o tamtej katastrofie, dając do zrozumienia, że konfabuluje jakoby słyszał komendę z wieży do załogi feralnego TU – 154M, nakazującą zejście na wysokość 50 m. Jakie pan kapitan miałby korzyści z mówienia o rzeczach, które się nie zdarzyły. Tym bardziej, jak groźna jest ta wiedza, świadczy to co się przydarzyło technikowi JAK – 40, śp. Remigiuszowi Musiowi. Najprawdopodobniej odwiedził go „seryjny samobójca”.

To jest wręcz nieprawdopodobne, żeby polska Prokuratura, trzymała się kurczowo rosyjskiej wersji katastrofy smoleńskiej i bez skrupułów odrzucała słowa polskiego pilota, podważając jego wiarygodność. Zbliża się piąta rocznica tragedii. Wypada tuż przed wyborami prezydenckimi, a także przed tegorocznymi wyborami parlamentarnymi. Przez pięć lat, tej władzy nie udało się niczego wyjaśnić, ani przedstawić wiarygodnego przebiegu zdarzeń. Nie udało się sprowadzić wraku, czarnych skrzynek, telefonu prezydenta, ani rzeczy osobistych ofiar.

Udało się natomiast uczynić zespół sejmowy Antoniego Macierewicza obiektem niewybrednego hejtu, oskarżyć rodziny smoleńskie o chęć wzbogacenia się na śmierci najbliższych i okrzyknąć wszystkich podważających oficjalną wersję „sektą smoleńską”.

Co najdziwniejsze teraz, kiedy Rosja pokazała swoje prawdziwe oblicze. Kiedy staje się coraz bardziej ewidentne, nawet dla niedowiarków, że w Smoleńsku mógł być zamach, agresywny atak na prawdę, ekipy z pod znaku „pancernej brzozy” wygląda wręcz niewiarygodnie.

Wiadomo, że ta władza nie cofnie się prze niczym, żeby utrzymać zdobyte przyczółki. Jednak bezkrytyczne powielanie schematów smoleńskich, by dzielić społeczeństwo, doprowadzi ją do nieuchronnego upadku.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.