Waldemar Kuczyński postanowił z okazji Świąt… zaproponować rozejm PiS-owi, czyli partii, o której – jak sam przyznaje – napisał już ponad sto tekstów, i która jak wszystko wskazuje mu się śni nocami. Czy nawet zaproponować jej pokój. Oczywiście, na swoich warunkach, sprowadzających się do uznania przez tę partię, że we wszystkim dotąd się głęboko myliła, i przejściu na stronę jej przeciwników.
Bóg z Kuczyńskim, rzeczywiście są Święta, więc może nie warto byłoby tego komentować, gdyby nie jeden z punktów, po wypełnieniu których ten były polityk UW byłby skłonny zdjąć z PiS klątwę. Odrywam się więc na chwilę od spraw wigilijnych i piszę, bo punkt to ciekawy i osobliwy.
Pisze otóż Kuczyński, iż domaga się od PiS „porzucenia sugestii o rzekomym udziale władz polskich w mającym mieć miejsce zamachu na samolot prezydencki 10 kwietnia 2010 r. W tym kontekście kwestia, czy był zamach, czy go nie było, ma znaczenie drugorzędne (podkreślenie moje – PS). Nie może jednak być porozumienia przy utrzymywaniu tego strasznego i całkowicie bezzasadnego oskarżenia władz Rzeczpospolitej”.
Nie, nie wymyśliłem tego, proszę sprawdzić, to punkt trzeci w tym tekście.
Oczywiście chodzi mi o drugie zdanie tego akapitu. Nie da się go zrozumieć inaczej, niż jako stwierdzenie, że Kuczyński zamachu nie wyklucza. Wyklucza jedynie, aby uczestniczyły w nim polskie władze.
Oczywiście – można utrzymywać, że to tylko taki chwyt retoryczno-logiczny. Że tak naprawdę Kuczyński wie, iż zamach to absurd i oczywisty wymysł, tylko że uważa, iż Putina można sobie bezsensownie i niesprawiedliwie atakować, ale niesprawiedliwe oskarżenie przez Polaka własnego rządu o coś takiego – to już eliminuje Polaka z grona partnerów do rozmowy o Polsce.
Tylko że to, co napisał Kuczyński, czyta się jednak inaczej, a jest on na tyle wytrawnym autorem, że gdyby chciał przekazać taką treść, jaką zrekonstruowałem wyżej, to bez wątpienia potrafiłby to zrobić tak, by czytelnik zrozumiał ją bez żadnych wątpliwości. Nie uczynił tego. Napisał natomiast zdanie, brzmiące jak deklaracja, iż tak naprawdę to nie wie, co się stało na Siewiernym, i żadnej ewentualności – w tym zamachowej – nie uważa za wykluczoną. Czyli że przeszedł manifestacyjnie do obozu „smoleńskich agnostyków”, w którym znajduję się i ja.
Można by się tu teraz rozpisać na sto tematów. Na przykład o tym, że jeśli był zamach, a rząd Tuska w nim nie uczestniczył, to przecież nie zwalnia go to z odpowiedzialności za grę z Rosjanami przeciw prezydentowi, która ów zamach ułatwiła, itd. Ale to mało ważne szczegóły wobec fundamentalnego faktu: oto na łamach „Wyborczej” ceniony przez tę redakcję publicysta, dodajmy że antypisowski na poziomie Niesiołowskiego co najmniej, stwierdził że zamachu w Smoleńsku nie wyklucza.
W uszach tych czytelników „GW”, którzy dostrzegli to zdanie, musiało ono zabrzmieć co najmniej dziwnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/227085-kuczynski-nie-wyklucza-zamachu-w-smolensku-w-uszach-czytelnikow-wyborczej-to-zdanie-musialo-zabrzmiec-dziwnie