Oczekujemy szacunku dla nas – rodzin, które mają prawo i odwagę, by zadawać pytania. Nawet jeśli miałoby to jeszcze trwać wiele lat, jesteśmy przygotowani. Mamy czas. Nie spieszy się nam już donikąd
— mówią w poruszającym wywiadzie dla tygodnika „wSieci” Izabela i Grzegorz Januszkowie, rodzice śp. Natalii, stewardesy z 36. specpułku, najmłodszej ofiary katastrofy smoleńskiej.
W rozmowie z Markiem Pyzą opowiadają o tym, jak - ich zdaniem - funkcjonują instytucje polskiego państwa, co obnażyła tragedia 10/04.
Nasze władze, prokuratorzy często się tłumaczą, że byli w szoku, nieprzygotowani, zaskoczeni. Ale na tym polega ich praca! Pojechali tam w mundurach, by wy- konać swoje państwowe zadania. A oddali całe śledztwo Rosjanom. Nawet z imienia i nazwiska tym samym, którzy zajmowali się katastrofą łodzi podwodnej Kursk czy morderstwem Litwinienki**
— czytamy.
Grzegorz Januszko wspomina jeszcze jedną ponurą historię.
Nie sposób zapomnieć wesołości u niektórych na płycie lotniska w oczekiwaniu na trumny z ofiarami, o przybijaniu żółwików. Być może to wyrwane z kontekstu. Ale nie jest takim fakt, że premier w najbliższym otoczeniu miał ludzi, którzy drwili z katastrofy, jak Palikot czy Graś
— przekonuje.
A jego małżonka dodaje:
Nie można wszystkich oceniać jednakowo. Pamiętam, jak minister Klich dzwonił do nas, dopytywał, jak się czujemy, oferował pomoc. Na pewno należy docenić pamięć wojskowych. Dostaliśmy od nich niemałe wsparcie. Na grobach naszych bliskich zawsze są kwiaty, przed 1 listopada sprzątane są nagrobki, jest warta honorowa.
G.J.: Tylko że to stoi w sprzeczności z zachowaniem niektórych osób. Jeden z generałów w 2010 r. zaproszony na Wigilię do specpułku (obok – czego zupełnie nie rozumiem – ambasadora Rosji) wygłosił przemówienie, w którym stwierdził, że poza „przykrym incydentem” w kwietniu to był dobry rok dla wojska
— opowiada ojciec śp. Natalii.
Na co pytanie Marka Pyzy o przyszłość i szanse na skuteczne poszukiwanie prawdy, odpowiadają:
G.J.: Ostatnie cztery i pół roku nauczyło nas minimalizować oczekiwania. Chciałbym jakiegokolwiek przełomu. A im bardziej jesteśmy atakowani, tym bardziej podskórnie czuję, że mamy rację.
I.J.: Oczekuję przede wszystkim szacunku dla nas – rodzin, które mają prawo i odwagę, by zadawać pytania. Podobnie dla dziennikarzy. Nawet jeśli miałoby to jeszcze trwać wiele lat, jesteśmy przygotowani. Nic nas nie zrazi. Mamy czas. Nie spieszy się nam już donikąd
— kończy.
Cała, poruszająca rozmowa na łamach najnowszego numeru „wSieci”.
svl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/226422-tylko-we-wsieci-nawet-jesli-mialoby-to-trwac-wiele-lat-jestesmy-przygotowani-poruszajaca-rozmowa-z-izabela-i-grzegorzem-januszkami