Lasek znów manipuluje. Za każde kłamstwo i nierzetelność będzie musiał kiedyś zapłacić. Prawda smoleńska idzie po Pana!

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Istotą działalności tzw. zespołu Laska jest utrzymywanie w mocy pełnej luk, nierzetelnej i niewiarygodnej wersji przebiegu katastrofy smoleńskiej. U jej podłoża znajduje się polityka i wspólne polsko-rosyjskie kłamstwa i dezinformacja. Nic więc dziwnego, że sam Lasek zabrał głos natychmiast po tym, jak zespół parlamentarny przedstawił swój ostatni raport dotyczący przyczyn tragedii z 10 kwietnia. Niestety Lasek dopisał kolejne manipulacje i fałsze do długiej listy swoich „dokonań”.

Odnosząc się do tezy, że w rządowym tupolewie doszło do wybuchów, Lasek kłamie jak z nut. Twierdzi bowiem, że „przeprowadzone badania nie wskazały na jakiekolwiek ślady materiałów wybuchowych na szczątkach samolotu” (cyt. za PAP). Tymczasem, jak wykazali polscy chemicy analizujący ekspertyzę CLKP ws. obecności mat. wybuchowych w Smoleńsku właśnie odkryto materiały wybuchowe w próbkach ze Smoleńska. Zrobili to również polscy biegli i prokuratorzy, którzy byli w Rosji. Używane do badań przesiewowych detektory wykryły kilkaset miejsc, w których były materiały wybuchowe. Oficjalnie prokuratura nie wyklucza ich obecności, czekając na kolejne uzupełnienie ekspertyzy CLKP w tej sprawie. Na jakiej zatem podstawie Lasek twierdzi, że nie ma materiałów wybuchowych? Być może wziął za dobrą monetę badania rosyjskie, które są niewiarygodne i był robione w sposób wadliwy, bowiem dotyczyły jedynie części pobranych próbek. Dla Laska być może strona rosyjska i rosyjskie badania są rzetelne. Jednak szef zespołu wyjaśniającego przyczyn tragedii narodowej Polaków nie powinien być rzecznikiem interesów Kremla.

Doktor Lasek wiele razy dowodził, że faktom się jednak nie kłania. Kolejny raz to robi, by przekonuje, że „na miejscu w Smoleńsku była polska delegacja oczekująca na przylot pana prezydenta i żadna z osób, która była na miejscu, nie wskazuje, by słyszała jakikolwiek wybuch”.

Jedynym odgłosem, który był słyszany, był narastający dźwięk silników, czyli próba odejścia na drugi krąg, a następnie zderzenie samolotu z ziemią

— powiedział Lasek.

To zwykłe kłamstwo, w świetle zeznań i relacji, jakie świadkowie złożyli w tej sprawie.

Słyszałam świst i eksplozję, a chwilę później kosmiczny dźwięk silnika, który zaczął słabnąć”; „Ludzie, usłyszawszy wybuch, zaczęli biec w kierunku szosy. Ja ruszyłam za nimi…”; „Zwykle gdy samoloty lądują, słychać tu odgłos obrotów silnika. Tym razem dźwięk był jakiś dziwny. Potem słyszeliśmy tylko WIELKI HUK”; „Przybyłem chwilę po uderzeniu samolotu o ziemię. Wielu słyszało HUK. Ktoś wezwał straż” - to fragmenty relacji świadków, którzy 10 kwietnia 2010 roku byli obecni w okolicach lotniska Siewiernyj w Smoleńsku. Cztery lata po tragedii smoleńskiej zespół parlamentarny badający przyczyny tej katastrofy publikuje kolejny raport. A w nim 46 relacji ludzi, którzy widzieli i słyszeli, co działo się 10/04. Smoleńska publikacja jest bardzo niewygodna dla promotorów oficjalnej, rządowej wersji wydarzeń

— pisałem w tygodniku „wSieci”, gdy zespół smoleński wydał raport na 4. rocznicę tragedii smoleńskiej. Każda z relacji cytowanych w tej publikacji zadaje kłam obecnym słowom Laska, wskazując, że jest to polityk, a nie ekspert.

Niestety z racji swojej politycznej rangi Lasek jest traktowany, jako osoba wiarygodna i dobra do recenzowania badań niezależnych naukowców. Co ciekawe, w tym przypadku Lasek przykłada wielką wagę do materiału dowodowego, twierdząc, że komisja rzetelnie zbadała sprawę smoleńską.

Żadna z tych informacji, która została przekazana w tym tak zwanym kolejnym raporcie zespołu parlamentarnego, nie ma pokrycia w faktach i materiale dowodowym. Jest jedynie powielaniem hipotez niemających żadnych podstaw i którymi próbuje się oszukiwać społeczeństwo przez ostatnie trzy lata

— mówi szef zespołu okłamującego przez już niemal pięć lat Polaków.

Lasek dodał, że ekspertyzy przeprowadzone na potrzeby komisji Millera oraz prokuratury prowadzącej śledztwo ws. katastrofy, jednoznacznie wskazały, że zapisy rejestratorów nie podlegały żadnej manipulacji.

Te ekspertyzy wykazały, że zapis jest jednoznaczny, nie nosi żadnych cech ingerencji i nie ma w nim żadnych prób manipulacji

— powiedział i przekonywał, że w mocy pozostaje oficjalne stanowisko dotyczące przyczyn katastrofy z 10/04.

Problem w tym, że komisja, w której zasiada Lasek broni przegranej sprawy, stając się adwokatem kłamców, manipulatorów i ignorantów. I dowodził tego wiele razy sam Lasek, przyznając na różnych forach, czego komisja Millera i zespół Laska nie badali.

Przypomnijmy, że komisja Millera nie badała: wraku, miejsca tragedii, trajektorii lotu po rzekomym zderzeniu z brzozą, nie wyjaśniała np. dlaczego zapisy radiowysokościomierza przeczą wersji o obrocie samolotu w sposób, w jaki opisała komisja Millera.

W innym piśmie Lasek przyznawał, że komisja Millera nie przeprowadziła badań aerodynamicznych, nie badała brzozy, która miała doprowadzić do tragedii. Ba, nawet nie była w stanie jej rzetelnie zmierzyć! Lasek przyznawał, że nie badano również szczegółowo fragmentów znalezionych w brzozie, a do lutego 2014 roku w sprawie smoleńskiej nie pojawiły się żadne nowe wiadomości, dotyczące przyczyn tragedii, które warto by rozważyć i zbadać. Lasek przyznawał również, że komisja oficjalna nie prowadziła żadnych badań weryfikujących, czy brzoza była w stanie złamać skrzydło tupolewa, ani nawet nie robiła pomiarów utraty siły nośnej rządowego samolotu w Smoleńsku.

Lasek o błędach i niedopatrzeniach komisji mówił przy różnych okazjach.

CZYTAJ WIĘCEJ:

Kolejna kompromitacja członków komisji Millera. Lasek i jego współpracownicy przyznają, że nie badano miejsca katastrofy, ani wraku, a „lotnisk się nie zamyka”

Specjalista od pancernych brzóz znów się kompromituje. Lasek wymienia, czego komisja nie badała i co jej nie interesowało. Rosjanie dyktowali?

5 odsłon kompromitacji Komisji Millera

TYLKO U NAS. Co odpisał mi zespół Macieja Laska… ABSU, czyli ci wspaniali eksperci w swoich latających maszynach

Widząc skalę kompromitacji, do której sam Lasek się przyznaje, nie sposób traktować go wiarygodnie. On, dzięki politycznie znaczonym pieniądzom oraz sprzyjającym władzy mediom może szerzyć swoje manipulacje i zarzucać kłamstwa niezależnym naukowcom. Ich oskarża się w Polsce o fałszerstwa, zawiązanie międzynarodowego spisku przeciwko rządowi PO-PSL i działanie we mgle.

Niestety jednak dla rządowych propagandystów prawa fizyki nie słuchają politycznych wytycznych polskich władz. One są zawsze i wszędzie takie same. Prawa logiki również nie zważają na zaklinanie przez Laska sprawy smoleńskiej. I to właśnie one dają podstawy, by sądzić, że już od niemal pięciu lat Polacy są cynicznie oszukiwani i dezinformowani o śmierci swojego prezydenta i wielu innych ważnych dla narodu i państwa postaci.

Prawda drąży jednak skałę i polityczny beton, jaki przykrywa sprawę Smoleńską. Jego zmycie jest kwestią czasu. A to będzie niezwykle trudny czas dla Macieja Laska i funkcjonariuszy smoleńskiego kłamstwa.

Doktor Lasek za każde swoje kłamstwo, każdą manipulacje i nierzetelność będzie musiał zapłacić. Panie Lasek, prawda smoleńska idzie po Pana!

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.