"wSieci": Nie iść po śladach wybuchu. Sprawdź, jak "ukręca się łeb" niewygodnym faktom ws. 10/04!

wSieci
wSieci

W najnowszym numerze tygodnika „wSieci” Marek Pyza opisuje sposób na „ukręcanie łba” tezom o obecności materiałów wybuchowych na próbkach z wraku Tupolewa 154M.

Zrobiliśmy wszystko jak należy i nie mamy zamiaru z niczego się tłumaczyć

— tak można podsumować postawę biegłych z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji, którzy prowadzili swoje prace tak, by nie znaleźć na wraku Tu-154M śladów materiałów wybuchowych”.

Dziennikarz tygodnika ze szczegółami opisuje, jak na potrzeby smoleńskiego śledztwa Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji (CLKP) dostarczyło wojskowej prokuraturze kolejne pismo, które zamiast wyjaśniać najbardziej zagadkową kwestię związaną z katastrofą, mnoży tylko pytania o rzetelność badań:

Przypomnijmy – instytucja ta w ubiegłym roku prowadziła laboratoryjne badania nad 732 próbkami pobranymi na miejscu katastrofy w Smoleńsku jesienią 2012 i latem 2013 r. Po przygotowaniu medialnego gruntu przez polityków, wojskowych śledczych, prokuratora generalnego i część dziennikarzy usłyszeliśmy, że „substancji wybuchowych” nie stwierdzono”. Kazano nam zapomnieć, że w wielu przypadkach urządzenia, którymi badano wrak, wskazywały obecność m.in. trotylu (TNT) i heksogenu (RDX) – popularnych składników materiałów wybuchowych. A sygnały na wyświetlaczach spektrometrów informujące o TNT czy RDX nie były ani jednostkowe, ani wątpliwe. A – dodajmy – mowa o aparatach, które się nie mylą. W czerwcu tego roku sprawa wróciła

— czytamy w artykule.

CZYTAJ WIĘCEJ: „wSieci”: Cała prawda o trotylu. Dlaczego prokuratura badała wrak tak, aby nic nie wykryć?

Marek Pyza przypomina, że „ekspertyzę CLKP zmiażdżyło w tzw. opinii prywatnej przygotowanej dla mec. Piotra Pszczółkowskiego reprezentującego wiele rodzin ofiar katastrofy dwoje wybitnych naukowców doświadczonych w identyfikacji związków organicznych – prof. Krystyna Kamieńska-Trela i prof. Sławomir Szymański. Postawili oni wiele zarzutów policyjnym laborantom. Wskazali, że rażącym błędem metodologicznym było założenie, iż aby ogłosić obecność śladu materiału wybuchowego w próbce, należało stwierdzić jego odnalezienie w każdej z czterech zastosowanych metod badawczych.

O szczegółach przepychanki między prokuraturą a pełnomocnikiem ofiar, który powołuje się na badania opracowane przez ekspertów pisze w najnowszym numerze „wSieci” Marek Pyza, w sprzedaży od 13 października br., także w formie e-wydania na www.wsieci.pl/e-wydanie.

lw

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.