wPolityce.pl: Bronisław Komorowski 10 września ma się stawić w sądzie i złożyć zeznania jako świadek w procesie przeciwko Wojciechowi Sumlińskiemu i płk. WSI Aleksandrowi L. Wiadomo jednak, że zapewne go nie będzie, ponieważ ma być wtedy w Niemczech. Co prezydent powinien wyjaśnić w procesie dotyczącym prowokacji wymierzonej w komisję weryfikacyjną WSI?
Antoni Macierewicz: Są jakieś ważne powody, które sprawiają, że sąd uznał, że prezydent musi złożyć zeznania. Sąd słusznie zauważył, że niezależnie od pełnionej funkcji Bronisław Komorowski jest również obywatelem, więc podlega tym samym prawom co wszyscy. Warto pamiętać, że nie ma w tym przypadku żadnego dylematu prawnego. Każdy obywatel Rzeczypospolitej, bez względu na swoją funkcję, jest zobligowany zeznawać, jeśli sąd tak uzna. Nie ma takiej funkcji, która byłaby w tej sytuacji objęta immunitetem. Zeznania Prezydenta RP są czymś niezwykłym z racji funkcji, jaką on pełni, ale są również sprawą zwyczajną, ponieważ Bronisław Komorowski ma złożyć zeznania jak każdy obywatel. Składanie zeznań przed sądem czy organami ścigania to obowiązek każdego obywatela.
Co zatem powinien wyjaśnić prezydent?
Ta sprawa trwa już od lat. Publicznie znane są zeznania w tej sprawie, które złożył ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Z jego słów wynika, że w kwestii dat, swoich kontaktów i roli w relacjach z byłymi funkcjonariuszami WSI, pan marszałek zmieniał zeznania. I to w sposób dwuznaczny. Jeśli ktoś stwierdza, że podawana przez niego data jakiegoś wydarzenia jest absolutnie pewna, ponieważ wynika z kalendarza, a potem się okazuje, że zmienia zeznania, gdy świadkowie przeczą jego słowu dotyczącemu dat, to jest sytuacja dalece podważająca wiarygodność takiej osoby. Taka sytuacja miała miejsce w kontekście zeznań marszałka Komorowskiego dotyczących jego spotkań z płk. Leszkiem Tobiaszem. Marszałek zmieniał zeznania, wskazując, że jednak się pomylił. Mamy tu do czynienia z wyraźną manipulacją.
To jednak zdaje się nie najważniejszy zarzut w tej sprawie. Co jest sednem tej sprawy?
Najważniejszy problem związany jest z dużą operacją prowokacyjną organizowaną przez funkcjonariuszy WSI, której celem była na pewno (być może całego obrazu tych działań wciąż nie znamy) próba skompromitowania komisji weryfikacyjnej. Próbowano stworzyć wrażenie, że z komisji weryfikacyjnej wyciekają ściśle tajne dokumenty, a dodatkowo próbowano przykleić któremuś z członków komisji zarzut nierzetelności. To jest istota operacji, w którą byli zaangażowani oficerowie WSI. O części z nich wiadomo było, że byli szkoleni przez GRU i KGB. Oni byli również podejrzewani o współpracę ze służbami rosyjskimi. Bronisław Komorowski zeznał natomiast, że odbył rozmowę z jednym z funkcjonariuszy WSI, który zaoferował mu udostępnienie ściśle tajnego dokumentu zwanego aneksem do raportu o WSI.
Jak się zachował marszałek Komorowski?
On go do tego zachęcał. Wyraził aprobatę dla tego działania i swoją aprobatę dla uzyskania tego dokumentu. Jako marszałek Sejmu, druga osoba w państwie, wszedł w przestępczą strukturę działania, której celem było przyczynienie się do zagrożenia bezpieczeństwa państwa polskiego. Taki był skutek ewentualnego bezprawnego przejęcia materiałów dot. WSI przez człowieka podejrzewanego o kontakty z rosyjskimi służbami.
Podejrzewanego przez kogo?
Przez samego Bronisława Komorowskiego. Sam marszałek zeznał, że podejrzewał Aleksandra L. o kontakty z rosyjskimi służbami. Mając tę świadomość, jako marszałek Sejmu, ośmielał jednak L. Takie działanie nazywa się podżeganiem do popełnienia przestępstwa. I to przestępstwa niesłychanie groźnego. Marszałek Komorowski musiał mieć świadomość tych zagrożeń. Nie był przecież człowiekiem przypadkowym. Wiedział dokładnie czym było GRU, KGB, jakie są kontakty pana L. Mógł się również spodziewać jak ważne informacje mógł zawierać aneks dotyczący WSI. Jako polityk związany z wojskiem musiał mieć tego świadomość.
Dlaczego Pan tak sądzi?
To przecież Komorowski brał udział w formowaniu WSI, kierował MON-em, komisją obrony narodowej. To obecny prezydent zatwierdzał nominacje na najważniejsze stanowiska w WSI na początku lat 90. Miał więc pełną świadomość zagrożeń związanych z udostępnieniem takich materiałów osobie pokroju Aleksandra L. Jednak mimo tego podżegał go do działania. Ta sprawa nie tylko wymaga wyjaśnienia. Sądzę, że ona powinna mieć swój karny charakter.
Jednak prezydent nie odpowie za swoje działania. Jest chroniony…
Rzeczywiście to jest objęte immunitetem. Immunitet sprawia, że postępowanie w tej sprawie będzie zawieszone, ale takie postępowanie ścigane być musi. Są jednak polityczne uwarunkowania pracy sądów i prokuratury w Polsce, które sprawiły, że tą sprawą nikt się nie zajmuje. A przecież popełnienie przestępstwa w tej sprawie jest oczywiste. To przestępstwo powinno być ścigane z urzędu. Dodatkowo, w tej sprawie zostało skierowane zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. I mimo tego prokuratura nie ośmieliła się podjąć tej sprawy, a sądy do dziś również nie drążą tematu. Uwarunkowania polityczne decydują o takim postępowaniu. Jednak od oceny obywatelskiej nie możemy odejść.
Czy dziś można zbadać o co w tej sprawie de facto chodziło? Jaką rolę pełnił w niej obecny prezydent?
Wiadomo, że cała sprawa miała charakter kłamliwej prowokacji. Płk. Leszek Tobiasz, który przyszedł do marszałka Komorowskiego z wiadomościami dotyczącymi nieprawidłowości w pracy komisji weryfikacyjnej, w swoim ostatnim zeznaniu w prokuraturze mówił, że konfabulował, że to, co mówił, to była nieprawda. Przyznał, że nie ma żadnego dostępu do raportu, nie ma wiedzy, by raport wyciekł, że on wszystko wymyślił sobie w atmosferze rywalizacji z Aleksandrem L. Te zeznania niedawno publikował jeden z portali niezależnych. To jest rzecz w tej sprawie kluczowa. Ona stawia znak zapytania właśnie o rzeczywistego organizatora tej całej prowokacji.
Kto powinien na to pytanie odpowiedzieć?
W czasie zeznań w tej sprawie powinien się wypowiedzieć prezydent Komorowski. Pytanie, czy on się tak bardzo bał wiadomości z materiałów dot. WSI, że strach przesłonił mu odpowiedzialność za państwo? Czy tak się bardzo bał, że uznał, że człowiek podejrzewany o bycie rosyjską agenturą może wykraść raport? Bronisław Komorowski swoimi słowami dał funkcjonariuszom WSI poczucie bezkarności i zachęcił do działań. Pan prezydent musi wyjaśnić, jaki był udział w organizowaniu tej prowokacji. Czy strach przesłonił mu oczy, czy też — skoro wiemy, że słowa Tobiasza były fikcją — inspiratorem całej akcji nie byli ludzie na najwyższych szczytach władzy? Być może mieliśmy do czynienia z czymś znacznie poważniejszym niż sprawa podżegania. Takie pytania będzie się ciągnęło długo w związku z „aferą marszałkową”. Musimy sobie zdać sprawę, że to nie jest element sensacji. Wraz ze sprawą marszałkową weszliśmy w obręb sytuacji, która później miała swoją straszliwą kontynuację w dramacie Smoleńskim.
Jaki to ma związek?
Weszliśmy w obszar działań służb specjalnych, ludzi związanych z Rosją służb, którzy byli bezkarni przez wiele lat, nietykalni, ponieważ działali oferując swoje usługi najważniejszym ludziom w kraju. W ten sposób uzależniali ludzi od siebie i wiązali z sobą. Często byli przekonani, że dzięki temu są bezkarni i mogą robić, co chcą. O tym, jak bezwzględne jest to środowisko, przekonał się sam Leszek Tobiasz, który tę sprawę przypłacił życiem. Zeznań w sądzie już nie dożył. Takie reguły panują w tym środowisku. Dotykamy sprawy, która jest obarczona nie tylko potencjalną zdradą państwa polskiego, ale także znaczona krwią ludzi, którzy się nieopatrznie w tę sprawę wdali.
Rozmawiał Stanisław Żaryn
————————————————————————————————
Bogata oferta tanich książek, audiobooków oraz unikatowych gadżetów portalu wPolityce.pl!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/213006-macierewicz-prezydent-komorowski-podzegal-do-przestepstwa-to-oczywiste-nasz-wywiad